wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział 33

                     33. Nic

HARRY:
 Dziewczyna stała jak wryta, patrząc w stronę okna, obrócona do mnie plecami. Powoli jej ręka zaczęła opadać, gdy zakończyła rozmowę. Telefon spadł na ziemię, a ona ani drgnęła. Dłońmi otuliła swoje ciało. Nie miałem pojęcia jak zareagować, siedziałem jak palant na łóżku.
- Cheryl?- niepewnie spytałem, nie wiedząc o co chodzi.Zacząłem podnosić się z miejsca, gdy odwróciła się w moją stronę. Jej oczy były jak kryształowa tafla, całe załzawione. Podszedłem do dziewczyny i otuliłem jak najczulej tylko umiałem to zrobić. Odchyliłem jej głowę od mojego ramienia i spojrzałem w oczy. Spojrzenie miała przepełnione bólem, smutkiem, niedowierzaniem, nieufnością. Nie trwało to jednak długo, gdyż siedziała już na łóżku, a ja po raz kolejny stałem tym razem jak palant.
- Jedziemy do szpitala- rzekła Cher, uraniając łzę. Wzięła czyste ubrania, które złożone były na komodzie, po czym założyła je. Zrobiłem to samo. Trwaliśmy w ciszy, jedyne co można było usłyszeć to cichutkie łkanie dziewczyny. Mieliśmy już wychodzić...
- Cheryl co się stało? Kochanie martwię się- nie mogłem dłużej czekać, mimo iż moment, który wybrałem nie był właściwy.
- Straciłam ich, ale to ostatnio normalne- była niezwykle spokojna, mimo łez w oczach. Sumienie zaczęło przebijać moje serce, co się takiego stało. Sam ją zawiodłem przez Rose, to była jej wina. Co chwila ją coś spotyka. Bez namiętnie ruszyłem do samochodu tuż na Cher. Podróż przebiegła bezgłośnie, nikt z nas nie wydobył żadnego dźwięku, z wyjątkiem silnika samochodowego. Po około dwudziestu minutach byliśmy już na miejscu. Wokół budynku stało mnóstwo radiowozów policji i karetki. Cher wybiegła z auta, podążając w stronę całego zamieszania. Szybko zaparkowałem auto i pobiegłem za nią. Stałem obok ukochanej, gdy rozmawiała z lekarzem.
- Pani jest rodziną? A ten pan kim jest?- spytał sanitariusz.
- Tak jestem rodziną, aaa too..- nie wiedziała co odpowiedzieć
- Jestem jej m-mę-mężem, tak właśnie- ale się wkopałem...
- Dobrze, więc bardzo mi przykro, ale nic nie mogliśmy zrobić
- Co z nią? - Cher toczyła rozmowę z lekarzem, gdy ja stałem jak kołek przyglądając się obojgu, w dalszym ciągu nie mając o niczym pojęcia.
- Kilka złamań, zatarć, krwotok, który udało nam się zatamować, więcej dowie pani się od ordynatora. Najszczersze kondolencje- skończył, po czym przytulił Cher, która zaraz odwróciła się do mnie płacząc i wtulając w moje ramię.
- Nie ma go, Brad odszedł
Po tych słowach, jakbym dostał w łeb metalową pałką.
- Kochanie, co z Charlie?
- Ma operację, pójdę do niej.
- Trzymaj się skarbie, muszę pojechać w pewne miejsce zaraz wrócę, nie gniewaj się. -Kiwnęła głową, po czym ruszyła do ogromnego budynku. Ja natomiast na miejsce całego zdarzenia.
*   *   *
Stałem pod drzwiami nie wiedząc czego mam się spodziewać. Nie pokój obejmował mnie całego. Niespodziewanie przed moimi oczami pojawiła się Lucky. Była zapłakana i nie wyglądała korzystnie. Spojrzała na mnie wymownie i cofnęła się w głąb mieszkania dając do zrozumienia, że mam wejść za nią. Przeszedłem przez próg kierując się do salonu. Zastałem ją tam siedzącą na kanapie i oglądającą jakiś denny program w telewizji.
- Po co przyszedłeś? Chcesz mi coś powiedzieć? No mów, że jestem samolubna, idiotyczna, nie czuła. Prawda. Ulży ci. W końcu skrzywdziłam twoją biedną Cher.- w jej głosie słyszałem pogardę. Patrzyła na mnie swoimi wielkimi, brązowymi oczami. Wyłączyła telewizor skupiając całą uwagę na mnie.
- Nie obchodzi mnie o co się pokłóciłaś z Cheryl. To są wasze sprawy. Mamy teraz większy problem. Charlie i Brad mieli wypadek. On zginął na miejscu, a mała walczy w szpitalu.- wyrzuciłem z siebie te wszystkie złe informacje. Wpatrywała się we mnie, a ja nie byłem pewien czy dotarły do niej wszystkie wypowiedziane słowa. Wstała ze swojego miejsca i zaczęła nerwowo chodzić po całym mieszkaniu. Mruczała coś pod nosem i mógłbym pomyśleć, że oszalała, ale ja ją za dobrze znałem. Wiedziałam, że coś kombinuje.
- Jak to się stało?- spytała zatrzymując się przede mną.
- Uderzyli w drzewo, ale ta sprawa mi śmierdzi. Podsłuchałem jak jeden z policjantów mówi, że podejrzewają przecięcie przewodów hamulcowych.- spojrzałem na nią znacząco. Dokładnie wiedziała o co mi chodzi. Odwróciła wzrok i ponownie spojrzała na mnie.
- Idź do garażu i powiedz Liamowi, że ma jechać do szpitala, a my pojedziemy na miejsce wypadku.- powiedziała i wybiegła z pomieszczenia. Wyszedłem z domu idąc do przyjaciela. Kiedy wszedłem do środka uderzył mnie mocny zapach smarów. Liam nachylał się nad samochodem majstrując coś przy silniku. Podszedłem i uderzyłem go w ramię, a ten uniósł głowę zerkając na mnie.
- Cześć. Co tam?- spytał witając się ze mną.
- Brad nie żyje, a Charlie jest w szpitalu. Musisz tam jechać.- powiedziałem prosto z mostu cały czas patrząc na niego. Gwałtownie zaciągnął powietrze przesuwając ręką po włosach i kładąc ją na swój kark.
- Cholera. Luck i Cher wiedzą?- kiwnąłem głową- A jak czuje się Cheryl? Była strasznie związana z bratem. Musi być zrozpaczona.- powiedział opierając się o maskę samochodu, którą wcześniej zamknął. Przetarł twarz dłońmi  patrząc w przestrzeń.
- Jest jej ciężko, ale trzyma się dla siostry. Szkoda mi jej. Tyle zła ją spotkało- stwierdziłem siadając obok niego. Spędziliśmy tak około  10 minut.
- Znałem go jakieś 4 lata.- jego głos był beznamiętny. Zrozumiałem, że cierpi i nie może w to uwierzyć.
- Muszę po nią iść i wtedy pojadę.- oznajmił kierując się ku wyjściu, ale ja zatrzymałem go ręką.
- Ja ją zabiorę, bo musimy.... zajechać po rzeczy dla Charlie, a tylko ona wie jakie.- wymyśliłem na poczekaniu.
- Aha dobra to ja już pojadę.-mruknął, wsiadł do samochodu i odjechał. Wróciłem do mieszkania gdzie Lucky czegoś szukała. Wszędzie walały się poduszki.
- Co ty robisz?- spytałem z niedowierzaniem.
- Nie mogę znaleźć telefonu.- odburknęła nawet na mnie nie patrząc. Rozejrzałem się wkoło i ujrzałem zgubę na komodzie w korytarzu. Podniosłam i pomachałem nim w stronę siostry.
- Znalazłem- podeszła do mnie i wyrwała mi go z ręki wychodząc z mieszkania. Ruszyłem za nią. Zamknęła drzwi i razem ruszyliśmy do mojego samochodu. Wsiedliśmy i odpaliłem silnik.
Już po chwili wyjeżdżaliśmy z jej przecznicy.
- Wiesz gdzie w ogóle jechać?- spytała grzebiąc coś w telefonie.
- Tak- odpowiedziałem krótko i rzeczowo.- Słuchaj musimy dostać się do ich samochodu i sami to zobaczyć, tylko będzie problem jeśli zabrali już samochód.- stwierdziłem
- O to się nie martw. Na stronie piszą, że samochód czeka na techników, więc jeśli się pośpieszymy to zdążymy.- powiedziała odkładając telefon do torby. Zastanawiałem się czy to dobry pomysł zabierając ze sobą ciężarną kobietę, ale wiedziałem, że bez niej sobie nie poradzę.
- Nie mogę uwierzyć, że to zrobił. Jak on mógł. Groził nam, ale myślałam, że na groźbach się skończy.- wyrwała mnie z zamyślenia. Myślałem dokładnie tak samo. Wiedziałem, że jest gnojem, ale... Oni mu przecież nic nie zrobili. Dojechaliśmy na miejsce. Kiedy wysiedliśmy z samochodu ujrzeliśmy tylko dwóch gliniarzy, którzy razem rozmawialiśmy. Na szczęście się nie spóźniliśmy. samochód dalej stał wbity w drzewo. Dziwiłem się jakim cudem Charlie wyszła z tego żywa.Podszedłem do Lucky, która wpatrywała się w miejsce wypadku. Ustałem obok niej.
- Musisz ich zagadać, a ja podejdę z drugiej strony i spojrzę.- oznajmiłem wyrywając ją z tego dziwnego stanu, Kiwnęła głową na znak, że wszystko rozumie. Zaczęła iść w kierunku policjantów. Nie wiedziałem dokładnie co zamierza zrobić, ale musiałem w nią wierzyć. Nagle zobaczyłem jak upada na ziemie. Uśmiechnąłem się pod nosem. Nareszcie zobaczyłem pozytyw tego, że ją zaangażowałem. Przemknąłem szybko do samochodu. Wszedłem pod niego, aby dokładnie się rozejrzeć. Znalazłem. Przecięty przewód od układu hamulcowego, a zaraz obok blond włos. Zabrałem go i uciekłem do swojego samochodu. Włożyłem go do foliowej torebki i wszedłem do środka zajmując miejsce pasażera tak, aby policjanci myśleli, że Lucky jest sama. Po chwili dołączyła do mnie. Na razie nic do siebie nie mówiliśmy ze względu na gliniarzy. Włączyła silnik i odjechała.
- Co znalazłeś?- od razu spytała nie zwlekając ani chwili dłużej.
- Długi, blond włos zaczepiony o kabel. Wydaje mi się, że wiem czyj on jest.- powiedziałem pokazując go jej.
- Myślisz, że był to dobry pomysł zabierając dowody?- zerknęła na mnie. Ujrzałem niepewność na jej twarzy.  
- Lepiej, żebyśmy my go znaleźli niż oni.- odparłem chowając moją zdobycz do schowka.-
Jedź do szpitala, ale po drodze zajedź po rzeczy dla Charlotte.
*  *  *
Zastaliśmy ich przed salą operacyjną. Ku naszemu zdziwieniu nie byli tam tylko Cheryl i Liam, ale również Naill, Zayn i Louis. Najwyraźniej złe wieści szybko się rozchodzą. Luck podeszła do narzeczonego i obok niego, a ja koło Cher, która od razu przytuliła się do mnie. Wszyscy siedzieliśmy zniecierpliwieni.
- Jak tam wasz mały Liaś?- niespodziewanie odezwał się Zayn. W tonie jego głosu nie słychać było troski tylko kpinę. Zerknąłem na Liama, który nie wytrzymał i rzucił się z pięścmi. Zaczął go okładac. Mimo woli rzuciłem się na pomoc tak samo jak Naill. Odciągnąłem Liama na bok przytrzymując go. To samo uczynił Horan. Zerknąłem w stronę Luck, która zaczęła krzyczeć na ukochanego.
- Co wy kurwa odpierdalacie? Zastanówcie się! To nie czas, ani miejsce, aby się napierdalać jak na ringu!- krzyknął z oburzeniem Niall, co wszystkich szczerze zdziwiło. Każdy wrócił do poprzedniej pozycji. Liam tulił Luck i brzuszek, a Cher wtulała się w mój bark. Dziwiło mnie zachowanie Niall'a, który wydawał się być bardzo przejęty i zdenerwowany całą sytuacją. Pocałowałem czoło mojej księżniczki, którą od raz postanowiłem posadzić na swoich kolanach. Tak oczywiście zrobiłem. Miałem na rękach, a raczej na kolanach całe swoje szczęście i to, co trzyma mnie na ziemi. Głaskałem jej włosy, gdy dziewczyna bawiła się zamkiem od mojej kurtki. Wnet lekarz i trzy całkiem ładne pielęgniarki wyszli z sali. 
- Mam kilka informacji... 

Kochani! Najkochańsi!
Ogromnie dziękujemy wam za obecność, za czytanie, komentowanie, wszystko!
Jesteście skarbami, najukochańszymi. Przede wszystkim chcemy życzyć wam

 -WESOŁYCH, CIEPŁYCH, RODZINNYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA! 
-BOGATEGO GWIAZDORA(PREZENTÓW, HAJSU, haha)
-TRZEŹWEGO, SZALONEGO, BEZPIECZNEGO SYLWESTRA!
Tego co tylko pragniecie, aby wasze najskrytsze marzenia po spełniały się, jeśli leży wam coś na sumieniu, aby się wyjaśniło <3
KOCHAMY WAS ogromnie, może pojawi się nas tu więcej..
20kom=next

sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 32

           31. Prawda jest okropna, ale czy faktycznie prawdziwa? 


HARRY:
    Siedziałem na kanapie wypijając do końca jedną z butelek piwa, które zostały jeszcze w domu. Niall siedział tuż obok mnie, wykonując tę samą czynność. Ilość alkoholu w naszych organizmach miała coraz większy wpływ, na to co robiliśmy i mówiliśmy. Długie, toczące się między nami rozmowy trwały i trwały w nieskończoność. Rose, Cher, Rose, Cher to ich imiona były naszym co drugim wypowiedzianym słowem. Rozglądałem się po domu, jakbym czegoś szukał, w tym czasie Horan ledwo poszedł do kuchni po szklankę z wodą. Po chwili chłopak podszedł do mnie tym samym podając filiżankę z kawą oraz szklankę wypełnioną przezroczystą cieczą. Wziąłem oba przedmioty od kolegi i położyłem na niewielki stoliczek stojący przede mną. Poduszka leżąca tuż obok mojego prawego ramienia posłużyła mi za podpórkę, gdy próbowałem podnieść się z sofy, dążąc do mojego telefonu, który zostawiłem u góry w sypialni.
Styles idioto, brawo ..
 Po wypiciu małej szklaneczki z kawą, nadal nie było mi zbyt dobrze, więc postanowiłem się nie ruszać z miejsca. Niall był mniej wstawiony niż ja, czego mu bardzo zazdrościłem.
- Harry, wiesz może jednak wróć do Rose- usłyszałem to i zamarłem. A jeśli on ma racje?
- W porządku, ale nie dawno mówiłeś, że skoro coś czuję do Cher to powinienem- nie zdążyłem dokończyć, gdyż w środku mojej wypowiedzi, którą mimo moich starań ledwie z siebie wyrzuciłem, przerwał mi
- Nie wiem czego ty chcesz, ale wiedz, że Chery* nie zostanie sama- w tym momencie zatkało mnie. Chyba poszczególne słowa nie docierały do mnie, lub co gorsza zbyt intensywnie odbijały się w mojej głowie.
- Chery? Co tak naprawdę się tu wydarzyło, gdy mnie nie było? Może jestem trochę wstawiony, ale świadomości jak i pamięci nie straciłem- czułem jak cały się spinam, a moje dłonie przyjmują kształt pięści, co oznaczało, że stawałem się coraz bardziej zły, a raczej wściekły. Nie potrafiłem się opanować, a połączenie z alkoholem, na pewno dobrze nie wpływało na całą tę pieprzoną sytuacje.
- Bała się, nic więcej, a jak widać ty miałeś to w wielkim poważaniu, nie mogła na ciebie liczyć, a ja byłbym przy niej zawsze, może to lepsze rozwiązanie- jedyne co uważałem za słuszne to podejść do niego i mu najnormalniej przywalić. W jednym momencie przyjaciel zamienił się w jedną z najbardziej znienawidzonych osób.
- Wypierdalaj! więcej nie powtórzę- krzyknąłem. Czułem jak zaczyna mnie ponosić, nie opanuję się. Wstałem i zrzuciłem filiżankę na ziemię, a ta rozbiła się na kawałki. Niall nie reagował, tylko wpatrywał się w rozrzucone miliony kawałków szkła,
- Głuchy jesteś? Mówiłem wypierdalaj stąd! - chwyciłem szklankę z wodą i cisnąłem nią przez cały salon, aż do kuchni, gdzie roztrzaskała się na wiele części.
- Wynoś się i zostaw ją w spokoju! już!- krzyczałem nie mogąc się opanować, po kolei rozwalałem zdjęcia, świeczki i inne przedmioty stojące na kominku.
- Nie dziwie się, że boi się ciebie- rzucił po czym już go nie było. Usiadłem na kanapę i schowałem głowę pomiędzy obi dłonie. Głośno krzyknąłem chcąc wyrzucić z siebie alkohol i złość. Nagła fala spokoju uderzyła we mnie jakby fale niespokojnego morza rozbijały się o skały. W tamtym momencie przypomniały mi się ostatnie wspólnie spędzone wakacje wraz z moją mamą i siostrą, tuż przed jej śmiercią... Przygnębienie wraz ze smutkiem zaczęło rozprzestrzeniać się w moich myślach. Podniosłem się i uniosłem w dłonie potłuczoną ramkę z zdjęciem moim i mamy, tuż obok znajdowała się ona i Gemma. Kochałem ją ogromnie, tak samo jak siostrę, ale nie potrafiłem uchronić przed ojcem...
- Kocham cię mamo

LUCKY:
  Czasami naprawdę powinnam pomyśleć zanim coś powiem. Cheryl siedziała przede mną i wpatrywała się swoimi niebieskimi oczami.
- Jaka Rose?- spytała zszokowana dziewczyna podnosząc się dynamicznie z miejsca.
- To nikt ważny.- musiałam jakoś z tego wybrnąć, a przecież w kłamstwach byłam ekspertką.
- Ty coś wiesz, ale nie chcesz powiedzieć.  Kim jest ta dziewczyna? - nachyliła się nade mną podnosząc głos.
- Krzyczeć na kobietę w ciąży? Gdzie się podziała moja opiekuńcza przyjaciółka?- naprawdę nie wiedziałam co mam robić. Na twarzy miałam uśmiech, ale w głębi czułam przerażenie, bo wiedziałam, że jeśli Harry się dowie to dobrze nie będzie. Chciałam ją chronić, ale oczywiście wyszło jak zawsze.
- Lucky? Nie ściemniaj.- czułam, że muszę jej powiedzieć, bo nie przestanie dociekać, lecz mogłam trochę ominąć prawdę.
- To jest jego była dziewczyna, która się do niego przystawiała.- wydusiłam to z siebie z marnym skutkiem.
- Czemu dopiero teraz mi o tym mówisz?! Ja.... Miał może wczoraj walkę?- spytała, spoglądając na mnie z zaciekawieniem.
- Nie. Jestem pewna, przecież wiem o każdej walce.- uśmiechnęłam się, ale dopiero teraz zrozumiałam o co jej chodzi.- Okłamał cię...- powiedziałam szeptem tak jakbym mówiła to do siebie.
- Zniknął na noc, a rano wrócił ze śladami szminki na kołnierzyku. Jaka ja byłam głupia.- usiadła obok mnie zakrywając dłońmi twarz. Chciałam ją objąć, ale strąciła moją rękę ponownie się podnosząc.
- Ale to też jest twoja wina!Jak mogłaś nic mi nie powiedzieć?!- zaczęła na mnie krzyczeć, jakby to była moja wina. W tym samym momencie do pokoju wszedł Liam.
- Co tu się dzieje?- spytała spoglądając to na mnie to na Cher, a ja zaczęłam płakać. Jak ona śmiała tak mówić?!
- Co ty sobie myślisz, że ty jesteś najważniejsza?! Że wszyscy mają współczuć biednej Cher?! Czy ty myślisz, że tylko ty masz takie problemy?! Uwierz mam własne i nie potrzebuje wiecznie zajmować się twoimi humorami i życiem miłosnym. - nie wytrzymałam i również podniosłam się gwałtownie z miejsca. Liam stał w progu niczego nie świadomy.
- Ja cię nigdy nie prosiłam o pomoc! Sama się wiecznie pchałaś w moje życie!
- Tak?! Gdyby nie ja cały czas siedziałabyś w domu i użalała się nad sobą!- nie mogłam powstrzymać słów. Czułam, że muszę jej to w końcu powiedzieć. Cały czas łzy spływały mi po policzkach tak samo jak jej. Zabrała swoją torebkę i wybiegła z mieszkania zatrzaskując drzwi za sobą. Narzeczony podszedł do mnie i złapał za ramiona.
-O co wam poszło?- spytał spokojnie, ale ja nie mogła nic powiedzieć tylko wtuliłam się w jego klatkę piersiową cały czas płacząc.

CHERYL:
   Wybiegłam z mieszkania przyjaciółki z płaczem. Co ja właściwie miałam zrobić? Najbliższe osoby mnie zdradziły. A może Lucky miała rację? Nie zauważałam problemów ludzi wokół mnie, bo cały czas byłam zajęta sobą. Ale to niesprawiedliwe. Zostałam zgwałcona, straciłam rodziców, a ją co spotkało? Ma wspaniałego chłopaka, dom, prace i dziecko w drodze. Jakie ona może mieć problemy? Szłam ulicami miasta nie zważając uwagi, że pada deszcz. "Nie mogłam pozbyć się nękających mnie myśli. Starałam się nimi opiekować, dbać o nich. a tym czasem Harry mnie zdradza z byłą dziewczyną, która swoją drogą wygląda jak kurwa. Może powinnam być wdzięczna Luck za to, że była ze mną w trudnych chwilach, ale ja jej o pomoc nie prosiłam. Zbliżałam się do mieszkania Harry'ego, lecz nie miałam siły więcej się kłócić. Co ja mam mu powiedzieć? "Hej skarbie zdradziłeś mnie z byłą?"O dziwo nie czułam smutku tylko potworną złość na świat, który mnie otacza. To on zaczął mnie przygniatać swoim ciężarem nie dając szansy się podnieść. Czułam  jak w całym moim ciele buzuje adrenalina. Nie mogłam oddychać. Szłam na wojnę i musiałam ją wygrać. Nie będę już słabą dziewczynką, która wiecznie potrzebuje pomocy od przyjaciół. Stanę się twardą kobietą, która poradzi sobie ze wszystkim. Weszłam do  mieszkania i ujrzałam Harry'ego wokół, którego leżały kawałki stłuczonych wazonów i ramek. Wiedziałam już, że za dużo wypił. Zdjęłam buty i płaszcz, odkładając wszystko na bok. Siedział skulony na ziemi, trzymając coś w ręku. Nie obchodziło mnie co się tutaj stało, wiedziałam tylko, że boję się tego w jakim stanie jest teraz Styles. Ze łzami w oczach i i spływającymi po moich policzkach podeszłam bliżej.
- Cher? Jesteś...- w jego głowie nie wyczułam aplauzu czy też zażenowanie. Był beznamiętny, nie patrzał w moim kierunku. Potrzebowałam go.
Cher, pamiętaj co on zrobił! Podpowiadała moja podświadomość, gdy sterczałam przy nim. Nagle gwałtownie uniósł się i wlepił swoje spojrzenie w moją osobę. 
- Co cię łączy z Niall'em?!- był spokojny i zrównoważony. 
- Nic mnie z nim nie łączy. Oszalałeś?- wypowiedziałam każde słowo z wielką precyzją. W tym momencie zauważył, że z moich oczu płynął łzy. Złapał mocniej moją rękę i zacisnął na niej swoją dłoń. Moje ciało odpowiedziało na bodziec lekko wzdrygając, a z ust wypłynęło ciche "auuć"
- Kłamiesz!- krzyknął, czułam zapach ostatków alkoholu wydobywających się z jego ust. Od razu zaczęłam płakać, tym samym wyszarpując swoją rękę z silnego uścisku chłopaka, po czym odeszłam na bok, tak by być dalej.
- Rose... to jej szminkę miałeś na kołnierzyku? Przecież tak bardzo mnie kochasz...- kpiłam jednocześnie krzycząc, a coraz większe krople łez zaczęły wydobywać się z moich oczu. Czułam się oszukana, zraniona i ogromnie głupia. Tyle razy się kłóciliśmy, godziliśmy i tkwimy w tym błędnym kole nie mogąc się wydostać, by móc iść dalej. 
- To nie tak Cher- podszedł bliżej by móc mnie dotknąć, ale nie pozwoliłam na jego bliskość, pomimo że bardzo jej wtedy potrzebowałam. 
- A jak? Nie jestem głupia, tak jak tobie się wydaje Harry- płakałam jeszcze bardziej, pragnąc pojawić się w innym miejscu. 
- Co cię z nią łączy? Może to ja powinnam zapytać. Nic nas nie łączy, ani mnie i Niall'a, ani  ciebie i mnie. Zapamiętaj to raz na zawsze!- ostatnie zdanie wykrzyczałam cała zapłakana jak jeszcze nigdy dotąd. Biegłam do łazienki na piętrze, ocierając łzy od płaczu. Skrzywdził mnie, ponownie, mówił, że tego nie zrobi nigdy. Wciąż to samo. Czego ja jeszcze nie wiem? Dotarłam na miejsce. Weszłam do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi na klucz, osuwając się po nich. Przyłożyłam dłonie do twarzy zakrywając ją. Chciałam się uwolnić od tego wszystkiego. Wnet rozległo się głośne pukanie do drzwi.
- Cher, proszę cię otwórz! Porozmawiajmy spokojnie- nie dawał za wygraną jak zawsze. Nie miałam jednak ochoty go widzieć i z nim rozmawiać. Skradł kawałek mojego serca, nie udało się jeszcze tego zrobić nikomu, był pierwszym. To uczucie, które rozbrzmiewało w moim ciele, smutek, zażenowanie, ból, strach, brak czułości, brak miłości, brak Harry'ego przy sobie, kiedy go potrzebuję. Zaczęłam płakać, byłam ogromnie rozżalona, a dźwięki wydobywające się z moich strun głowowych były pełne bólu, tęsknoty, Ledwie łapałam powietrze. Podeszłam do zlewu i puściłam wodę, to samo zrobiłam z wodą spod prysznica, chciałam zagłuszyć każdym hałasem słowa Harry'ego, głos Harry'ego i to dobijanie się do drzwi. Minęła godzina. Doszłam do wniosku, że nie ma sensu płakać, tak został napisany scenariusz mojego życia. Ze Styles'em nic mnie nie łączy, więc może robić co chce, mimo że ja wciąż pozostanę mu wierna. Oblałam twarz wodą i wytarłam ręcznikiem. Wsunęłam szorty na nogi, i krótki top na moje ciało. Spojrzałam ostatni raz w lustro, po czym przekręciłam kluczyk w drzwiach i wyszłam. Na łóżku siedział Harry z założonymi rękoma na kolanach, w które to schowaną miał głowę. Gdy tylko mnie ujrzał od razu wstał i podszedł do mnie, lecz odsunęłam go. 
- Tyle płakałaś, myślałem już, że coś ci się stało. Martwiłem się- podszedł do mnie ponownie, teraz nie zwracał uwagi to, że nie mam ochoty na jego dotyk. A w głębi siebie, czułam taką potrzebę. Objął mnie mocno, tak bym nie mogła się wyślizgnąć. 
- Puść mnie do cholery! Teraz się martwisz...- złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę łóżka. 
- Zawsze się martwię. Porozmawiamy na spokojnie, chcę, żebyś mnie wysłuchała- był mimo wszystko bardzo spokojny, ale znałam go na tyle, że widziałam, jak przejął się tą całą sytuacją. 
- Niech będzie, jeśli mamy jeszcze o czym rozmawiać- rzuciłam oschle w jego stronę. Usiedliśmy na końcu łóżku. Harry wciąż czule trzymał moją rękę. 
- Rose to przeszłość. Chciała mnie pocałować, ale wymsknąłem się i trafiła akurat w to nie fortunne miejsce, musisz mi uwierzyć. Kocham ciebie, a byłem wczoraj u niej, ponieważ kapało jej z sufitu i tylko zatkałem to miejsce. Wyszedłem pod godzinie stamtąd.Nie powiedziałem ci od razu, bo wiedziałem, że nie uwierzysz, a poza tym był Niall, a dokańczając to chodziłem trochę po mieście, koło Big Ben'a, Tamizy, wstąpiłem do baru. Chciałem pomyśleć. Kocham cię, jesteś jedyną osobą w moim życiu, którą darzę tak ogromnym uczuciem. Jesteś wyjątkowa, moja, krucha Cher, najpiękniejsza na całym świecie- jego wypowiedź była bardzo długa, a końcówka jej bardzo głęboka, nawet poruszyła we mnie odrobinę uczucia. Uśmiechnęłam się do niego.
- Chciałabym móc ci w to uwierzyć Harry- rzekłam, ku jego wielkiemu zdziwieniu. Był bardzo smutny, spuścił głowę. Czuły i ciepły oddech, który poczułam na mojej twarzy przyprawiaj mnie o dreszcze. Teraz był słodki i przyjemny. Zdarzyło się to tak szybko, nasze usta od kilku sekund były złączone w namiętnym pocałunku, a ciała w gorącym uścisku. Nie potrafiłam się od niego oderwać. Był to nasz pierwszy pocałunek od bardzo dawna. Namiętny, czuły, przepełniony ogromną dawką miłości. Po chwili siedziałam na jego kolanach, lecz nie była to moja sprawka. Całował mnie uporczywie, nachalnie, ale delikatnie. Znalazłam się tuż pod nim. Pościel, która okalała moje ciało była bardzo miękka, ciepła i przyjemna w dotyku. Harry'ego koszulka znajdowała się już dawno na podłodze wraz z moimi spodenkami i topem Teraz nie odrywając się od jego ust, próbowałam uporać się ze spodniami chłopaka, które w krótkim odcinku czasu również już nie było. Poziom namiętności między nami wzrastał. Tak dawno go nie czułam, ciepła jego ciała, smaku ust, bliskości. Nie byłam pewna czy tego chce, moje zaufanie do każdego mężczyzny było niewielkie, a raczej w ogóle go nie było. Byliśmy coraz bliżej siebie. Nasze ciała idealnie do siebie pasowały, jakby były z jego kompletu. Harry był coraz bliżej i bliżej. Moje ciało zaczęło drżeć, co pewnie poczuł, ponieważ nasze usta w dalszym ciągu trwały w romantyczno-namiętym pocałunku. 
- Nie bój się, kocham cię i nie skrzywdzę- powiedział aksamitnie zachrypniętym głosem, co dodało mi wiele otuchy. Rozległ się głośny dźwięk telefonu 
- Nie wstawaj skarbie- powiedział, chwilowo przerywając nasz pocałunek
- Muszę Harry- podniosła się i okryłam kołdrą by nie widział mojego ciała. Podeszłam do szafeczki i odebrałam telefon. 
-  Halo? 
- Czy rozmawiam z Cheryl Edwards? 
- Tak, przy telefonie
- Mam dla pani złe wieści ... 



Tak o to prezentuje się 32 rozdział. 
Chery* - czytaj Szeri :)
w razie pytań, zażaleń bądź chęci rozmowy z nami lub bohaterami zapraszamy na ask.fm 

środa, 3 grudnia 2014

Informacja

Nasi Kochani!
Nie mamy pojęcia  ilu was tu jest, ale z przykrością musimy poinformować, że blog przestanie być pisany. Liczba komentarzy, tak właśnie z tym jest ogromny problem , kochamy was tak bardzo i to że możemy dla was pisać, lecz nie mamy żadnego odbioru od was :( przykre, bo sie staramy i nie chcemy tak kończyć ...
Co dalej?
Kate&Katy x x x

niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 31



31. NIEPEWNOŚĆ
   Ciszę przerwał nie kto inny jak dźwięk mojego telefonu. Dyskretnie wyjąłem go z kieszeni i odczytałem wiadomość. "Nie mogę zapomnieć o twoich ustach, Rose x"Od razu usunąłem ją i błyskawicznie schowałem komórkę i zerknąłem na Horana, który patrzył na mnie z dezaprobatą. Na pewno widział jak uśmiecham się po przeczytaniu wiadomości.
- Nawet nie wiesz jak się bałam. Nie mogłam się do ciebie dodzwonić, więc zadzwoniłam po Niall'a.- powiedziała zrozpaczonym głosem Cheryl. Cały czas mnie obejmowała chowając głowę w moją klatkę piersiową. Nie wiedziałem co mam myśleć. Z jednej strony kochałem Cher i mogłem zrobić dla niej wszystko, ale z drugiej czułem do Rose coś czego nie umiałem określić. Pamiętam jak parę lat temu czule gładziła moje włosy szepcząc do ucha jak bardzo jej na mnie zależy. Znałem ją od niepamiętnych czasów i ciągnęło mnie do niej jakby nie było innych kobiet, na których mi zależy. Gubiłem się w swoich uczuciach i myślach. Ale to ona oduczyła mnie kochać prawdziwie. Wyrzuty sumienia sprawiały, że żołądek przewracał się na drugą stronę. Miałem w objęciach dziewczynę, o którą zabiegałem przez parę miesięcy, a kiedy mi się w końcu udało pojawiła się kobieta, którą znałem i prawdopodobnie kochałem. - Skarbie, może się położysz? Jesteś wykończona dzisiejszymi wydarzeniami. Odpocznij.- zaproponowałem, a Edwards z chęcią przystała na moją propozycję. Zaprowadziłem ją do sypialni i okryłem kołdrą, pocałowałem w policzek i zamknąłem drzwi. Zszedłem na dół, aby porozmawiać z Niall'em, ponieważ tylko on jeden mógł mi pomóc. Lucky, by mnie zamordowała, Liam nie mógłby ukryć tajemnicy przed swoją narzeczoną, Zayn kazałby mi rzucić Cheryl, bo Rose jest bardziej seksowna, a Louis jest za bardzo zajęty swoim życiem zresztą jak zawsze. Usiadłem na kanapę i schowałem głowę w dłoniach. Przyjaciel usiadł na przeciwko mnie i czekał, aż sam się mu zwierze. To było w nim najlepsze, nigdy nie naciskał, zawsze czekał.
- Rose powróciła i zamieszała w moim życiu, zresztą jak zawsze. Kocham Cher, ale nie wiem co czuje do Rose i czy w ogóle coś czuje ... -Co ja ma robić?- wyrzuciłem to z siebie na jednym wydechu. Spojrzałem wyczekująco na Odpowiedź od chłopaka
- Zadaj sobie lepiej inne pytanie. Czy kochasz Cheryl?- zapytał mnie wstając z sofy.- Tak. Nikogo tak jeszcze nie kochałem, chyba tak...- odpowiedziałem, lekko wahając się
- To zerwij wszelkie kontakty z Rose. Ona ci tylko mąci w głowie - powiedział to z takim naciskiem, że byłem pewien tego co on mówi. Kochałem tylko ją, na tyle ile potrafiłem. Ale cały czas w mojej głowie rozbrzmiewał mocny, romantyczny głos Channel. Czułem zapach jej perfum jakby stała zaraz obok mnie. Teraz zrozumiałe, że nie jestem do końca pewien swojej decyzji. Swoimi obawami nie podzieliłem się jednak z Horanem, uznałby mnie za rozpuszczanego bachora. Sięgnąłem po kieliszki i butelkę tequili. Musiałem się napić. To było silniejsze ode mnie. Od kiedy pamiętam wszystkie smutki zalewałem alkoholem, ewentualnie boksem, a w tym momencie nie wiedziałem o czym myśleć.

CHERYL:Nie mogłam zasnąć. Cały czas prześladowały mnie potworne sny, jak i wydarzenia dzisiejszego dnia. Postanowiłam z kimś szczerze porozmawiać. Wstałam i poszłam się wykąpać, włożyłam świeże ubrania. Zerknęłam na zegarek, który wskazywał 17:50. Rozczesałam włosy i zrobiłam delikatny makijaż. Zeszłam na dół, a tam zastałam pijanego Harry'ego i Niall'a- A ty dokąd się wybierasz księżniczko?- zapytał ze śmiechem Styles.
- Jadę do Lucky. Niedługo wrócę.- burknęłam, przytulając go delikatnie, ponieważ nie pachniał kusząco.
- Uważaj na siebie.- powiedział i powrócił do rozmowy z przyjacielem. Zabrałam kluczyki ze stoliczka i wyszłam z domu. Wsiadłam do samochodu i odpaliłam silnik. Mijałam znane mi ulice. Brat. Tylko ta jedna myśl krążyła po mojej głowie. Nie rozmawiałam z nim od ponad miesiąca. Bardzo za nim tęskniłam, brakowało mi jego uśmiechu, jego dotyku. To on zawsze był przy mnie, gdy tego potrzebowałam. Był przy mnie w szpitalu, czuwał, ale gdy tylko wyszłam zerwał ze mną kontakt. Dziwiło mnie to, lecz przed "wypadkiem" doszło do znaczącej wymiany zdań, więc nie dziwie mu się. Dojechałam pod blok Liam'a i Luck. Stanęłam przed drzwiami i zawahałam się. Nie chciałam jej zalewac swoimi problemami. Miała wystarczająco na głowie i nie tylko Miała już dość własnych, ale potrzebowałam rozmowy jak nigdy wcześniej. Zadzwoniłam do drzwi i czekałam. Chciałam już odejść, bo nikt nie otwierał, aż w końcu ujrzałam moją najlepszą przyjaciółkę. Jej brzuch stawał się coraz większy tak samo jak uśmiech.- Hej skarbie.- objęła mnie czule i zaprosiła do środka.
- Przepraszam, że musiałaś tyle czekać, ale byłam w łazience, a Liam pojechał na pokaz.- zaczęła się tłumaczyć idąc do kuchni.- Spokojnie. Nie przejmuj się .- zaczę -Chcesz coś do picia?- kiwnęłam głową powiedziałam, że chcę kawę. Czekałam, aż przyjaciółka nastawi wodę.- Muszę ci...- kontynuowałam, ale oczywiście nie pozwoliła mi dokończyć.- Przepraszam, że ci przeszkadzam, ale koniecznie musisz coś zobaczyć.- chwyciła mnie za rękę i pociągnęła na piętro. Podprowadziła pod drzwi i otworzyła je na oścież. Moim oczom ukazał się przepiękny pokój dziecięcy. Moje usta utworzyły się w literkę O. Ten pokoik idealnie odzwierciedlał charakter Lucky.



- Ojeju! On jest przepiękny!- Zachwycałam się nim, a Lu poprowadziła mnie na miejsce pod oknem. Usiadłyśmy i spojrzała na mnie wyczekującym wzrokiem.-Coś chciałaś mi powiedzieć?- spytała mnie.- Już nie ważne.- stwierdziłam rozglądając się po wnętrzu.- Jak ty to zrobiłaś?- spytałam.- Robiłam ten pokój z sercem i już. To jest ważne, powiedz .- ponaglała mnie trącając w ramię.
- Bo widzisz, niepokoje się. Harry wczoraj zniknął i wrócił dopiero dziś rano.- żaliłam się jej, bo tylko jej mogłam.
- A kiedy wrócił miał czerwoną szminkę na koszuli.

-ROSE


*15 kom= next
Pisany na tel wiec sorry za błędy
ask.fm - pytania, zażalenia i tym podobne kochamy was

poniedziałek, 10 listopada 2014

Rozdział 30

*Informacja na dole 
                                                    30. Ona
HARRY:
Zaczął się maraton, kiedy ktoś zapukał do drzwi.
- Pójdę otworzyć- powiedziałem, jednocześnie podnosząc się z kanapy. Ucałowałem czule czoło Cher, po czym ruszyłem ku miejscu, z którego dobiegało pukanie. Jednym, delikatnym szarpnięciem otworzyłem drzwi , moim oczom ukazała się Rose! Od razu pchnąłem ją lekko w tył, tak by znalazła się poza domem. Także wyszedłem, tym samym zamykając za sobą drzwi.
- Co ty tutaj robisz? – spytałem niepewny do końca swoich emocji.
- Tak się teraz witamy? Nie ważne, Harry kochanie mam problem. Przyjechałam tutaj jak najszybciej mogłam. Ktoś wybił szybę w mojej piwnicy, nie wiem co robić- dziewczyna zbliżyła się do mnie, po czym położyła mi ręce na szyi. Nie miałem pojęcia, jak powinienem zareagować.
- Niech będzie, zaraz to sprawdzę. Poczekaj w aucie, ja poprowadzę- Tak też zrobiła.
Wszedłem do domu, ostrożnie zamykając drzwi.
- Kto to był Harry?- Cher zapytała mnie, a na jej twarzy rozbłysnął cudowny uśmiech, przepełniony jednocześnie bólem, jak i uczuciem, które próbowało się wydostać spod zakrywającej maski.
- Trener. Muszę szybko jechać z nim…Pat…Patric się mocno rozchorował, muszę go dzisiaj zastąpić w walce. Wrócę za godzinę lub dwie. Do zobaczenia kochanie- machnąłem do niej i posłałem buziaka. Z wieszaka zdjąłem kurtkę i wyszedłem z domu. Kierowałem się do auta. Usiadłem na miejsce kierowcy.
- Mam do dwóch godzin, więc się spieszmy- rzuciłem słowa ku dziewczynie i odpaliłem silnik.
- Ona daje ci czas?- zakpiła, odrzucając w prawą stronę włosy i ponownie na mnie spojrzała.
- „Ona” ma imię, nie chcę ci więcej poświęcić i nie mam zamiaru się tłumaczyć- Rose odwróciła wzrok w przeciwnym kierunku. Prowadziłem auto, ale również rozglądałem się, w którym momencie powinienem skręcić w dobrą uliczkę, by jej nie przegapić.
- Mieszkacie razem? – zapytała mnie i wskazała miejsce, w które powinienem skręcić.
- Nie rozmawiajmy o mnie i Cher – oschle powiedziałem. Szepnęła ciche „dobrze” i rozmowa się urwała. Dojechaliśmy. Zaparkowałem auto, po czym zgasiłem silnik. Wysiedliśmy z pojazdu. Rose podeszła do mnie i przytuliła się. Ciche „boję się” wyparowało z jej ust. Jednym zwinnym ruchem oderwałem ją od siebie, po czym przyłożyłem dłoń do policzka dziewczyny.
- Jest dobrze, sprawdzę i po sprawie- kiwnęła głową, po czym uroczo się uśmiechnęła. Nie uroczo Styles! Nie!  Wszedłem do mieszkania, kierując się do piwnicy. Zszedłem po schodach w dół. Okno było lekko uszkodzone. Widniała niewielka dziurka, przed którą wpadało wilgotne powietrze. Ostrożnie pozalepiałem je, by mogło przetrwać noc, nie wprowadzając zimna do pomieszczenia. Wszelkie szczelności były w porządku, więc mogłem wracać. Pokierowałem się do salonu, gdzie została Rose.
- Wszystko jest okej- powiedziałem, a dziewczyna rzuciła mi się na szyję, dziękując.
- Bardzo ci dziękuje, bardzo!- dała mi buziaka w policzek. Uśmiechnąłem się i miałem już wracać do domu. Odwróciłem się i poprawiłem kurtkę.
- Harry?
- Tak?- spytałem, odwracając się z powrotem twarzą do niej.
- Boję się, że ci ludzie wrócą- zaczęła szlochać- Proszę, zostań…- łzy leciały jej całym ciągiem.
- Heeej, nie płacz. Jestem tutaj i …zostanę. Przytuliłem ją. Rose zrobiła mi herbatę, po czym poszła do łazienki. Oglądałem film, który zacząłem wcześniej z Cheryl. Nagły dźwięk telefonu zmusił mnie by przeczytać treść wiadomości
„ Harry wszystko dobrze? Tęsknie za tobą.  Minęło już półtorej godziny. Co jest? Cher x ”
„ Cher, mamy imprezę. Już po bitwie. Wrócę rano. H x”
- Harry?- odwróciłem się, a Rose kroczyła w moją stronę okryta jedynie szlafrokiem- Wiem, że było źle, ale tęsknie za tobą. Wszystko  może się zmienić skarbie- usiadła na oparciu kanapy, na której siedziałem. Nagle namiętny buziak zbliżył nas, poczułem to, czego mi brakowało. To co czułem, gdy się dopiero poznaliśmy. Ogromnie ją kochałem, tylko ją jak nikogo innego. Teraz nie potrafię. Wstałem i jak najszybciej zdjąłem koszulkę. Zacząłem namiętnie całować Rose, pozostawiając mój ciuch na podłodze w salonie. Dotykałem ją, a ona mnie. Pamiętałem to, było prawie jak wcześniej, ale lepiej. Wchodziliśmy po schodach na górę, powoli zdejmowałem szlafrok z ciała ślicznej dziewczyny.
 - Harry- sapała moje imię. Nic więcej nie zdołała z siebie wykrztusić. Brakowało mi czyjejś bliskości, a kochałem tą dziewczynę… ogromnie, prawdziwie. Potem się zepsuło. Weszliśmy do łazienki. Nie miałem już na sobie spodni, a ona pozbyła się jedynego okrycia , trzymałem ją na rękach, a dłonie zaś spoczywały na jej pośladkach. Weszliśmy wspólnie pod prysznic. Postawiłem ją przy ścianie i puściłem ciepłą wodę. Nabrałem płynu na dłoń, po czym namydlać całe jej ciało, co chwila składając gdzieś pocałunek. Po czasie to samo zrobiła ona, wtulając się w mój tors. Po pieszczotach spłukaliśmy z sobie nawzajem pozostałości po pianie i zaczęliśmy wychodzić z pod przyjemnego miejsca. Leżałem na łóżku sypialnianym wraz z Rose u boku. Uroczo wyglądała, gdy sobie spała. Postanowiłem zrobić to samo, oddałem się w krainę Morfeusza 
     ***
CHERYL:
Harry musiał jechać… niestety, ale rozumiałam praca to praca. Leżałam samotnie na kanapie przez dłuższą chwilę. Film ciągnął się i ciągnął. Huk! Usłyszałam huk! Przestraszyłam się. Od razu napisałam sms do Harry-ego
„ Harry ktoś jest koło domu! Wracaj proszę cię”  
Nie odpisał… Zadzwoniłam do Niall’a.
- Niall boje się, ktoś jest tutaj… Harry jest nie wiem gdzie- powiedziałam, gdy tylko usłyszałam szepty po sygnale.
- Nie bój się śliczna, zaraz postaram się być. Rozłączyłam się. Kolejne pukania i szepty jeszcze bardziej mnie przestraszyły. Pobiegłam do schowka pod schodami. To było straszne, dzwoniłam do Harry’ego jeszcze kilka razy. Dalej nie odebrał… bałam się ogromnie… czas płynął zbyt wolno
                                                                        * * *
HARRY:
Obudziłem się, a obok mnie nikogo nie było.
- Hej kochanie!- nagle dostałem buziaka w policzek. Sprawcą tego była Rose. Czarna koszula nocna, czerwone usta i idealnie rozczesane włosy, jak na poranek wyglądała pięknie.
- Która godzina? – spytałem
- Dochodzi dziesiąta- uśmiechnęła się
- Słucham?! Dziesiąta?!- od razu zerwałem się z łóżka i  zacząłem zbierać ciuchy z całego domu. W między czasie sprawdziłem telefon, na którym były nieodebrane wiadomości i połączenia. Wyszdłem biegiem z jej domu.
- Harry!
-  Zadzwonię!- krzyknąłem i ruszyłem do domu, gdzie wczoraj pozostawiłem Cher. Po dwudziestu minutach dotarłem na miejsce, pod dom. Otworzyłem drzwi i czym prędzej wszedłem do środka.
- Cheryl?!- zawołałem. Zza rogu wyłoniła się postać dziewczyny, z niepewną miną.
- Co się stało kochanie?- zapytałem i rozłożyłem ręce. Ona jednak nie odpowiedziała. Czułem się dziwnie. Podeszła do mnie i bardzo delikatnie, lecz zachłannie przytuliła się.
- Bałam się, oni chyba wrócili. Dzwoniłam do ciebie- widziałem jak pojedyncze łzy zaczęły spływać po policzkach mojej księżniczki.
- Co ty mówisz? – nie do końca wiedziałem, o co jej chodzi.
- Harry, co to jest…?- wskazała na mój policzek. Podszedłem do lusterka i ujrzałem czerwoną plamę na nim. To szminka Rose, nie mogłem powiedzieć tego Cher.
- To jest … pewnie po winie skarbie- wymyśliłem na poczekaniu.
- Potrafię rozróżnić wino od tej konsystencji Harry … - była poważna – czym się ubrudziłeś wariacie? – uśmiechnęła się, mimo że widziałem, że nie chce powiedzieć mi tego co się wydarzyło, gdy nie było mnie. Huh! Nie domyśliła się, to było moim priorytetem. Na szczęście!  Głupio było mi ją okłamywać, ale nie chciałem stracić tej dziewczyny.

- Opowiedz co się stało kochanie. Przepraszam, że nie było mnie przy tobie- otuliłem ją ramieniem, a za rogiem salonu pojawiał  się … Niall?! Nie mogłem wyjść z podziwu z tego co zobaczyłem. Co on tu do cholery robił?! Spojrzałem na Cher, która stała i najnormalniej w świecie nie była nawet przejęta tym, że jestem tutaj i on też jest. Wpatrywaliśmy się w siebie, a ja nie wiedziałem o co chodziło i jak do tego doszło, naszą ciszę przerwał nie kto inny jak ... 



Tak prezentuje się rozdział 30 ! Zdziwieni? Czekam na komentarze, ponieważ nie było ich wystarczająco ... Sądzę, że parę osób chciałoby wygarnąć Harry'emu lub Rose, więc koniecznie zapraszam na ask.fm !!! Kocham was ogromnie i dziękuje tym prawdziwym osobom, które są i piszą kom, czytają bloga, polecają innym, zadają pytania i rozmawiają na ask.fm z bohaterami <3 Jesteście najlepsi ! Jeśli są błędy, to ogromnie przepraszam, ale pisany był na telefonie :)
? +kom = next 

sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 29

                                                    29. Lepiej razem 


HARRY:
-Teraz?! -wstałem z łóżka
-Kurwa teraz?! Wkurwiasz mnie, rozumiesz? To było dwa tygodnie temu! -gestykulowałem chodząc w kółko, co chwile spoglądając w stronę ogromnego okno
-Gwałt, wiem że to okropne, domyślam się jak się czułaś, czujesz, ale ty nawet kurwa sobie nie dajesz pomóc. Wielka pani Cher kurwa nie dotykać, bo się wścieknie. Nigdy bym cię nie zranił, wiesz o tym- skończyłem, byłam okropnie zdenerwowany. Wpatrywałem się w skuloną postać dziewczyny, w krótkich szortach i koszulce, która zasłaniała swoje ciało coraz bardziej, gdy jej twarz spuszczona była w dół, a ręce okalały samą siebie.
- Właśnie to zrobiłeś- dziewczyna wstała z miejsca i wyszła z pokoju. Podszedłem do zatrzaśniętych drzwi i mocno uderzyłem w nie pięściami. Nie wyszedłem. Usiadłem jedynie na łóżku i siedziałem, tak po prostu. Pełno myśli krążyło w mojej głowie, może zbyt dosadnie jej wszystko powiedziałem? Ale przecież chciałem by dowiedziała się, że naprawdę brakuje mi nas. Szybko zerwałem się z łóżka, po czym ruszyłem w stronę salonu, aby napić się czegoś mocniejszego. Po zejściu ze schodów zauważyłem na sofie nie wielką postać, ktora szlochała. Przysiadłem na rogu kanapy.
- Dlaczego beczysz? - zapytałem ją.
-Nie ma co płakać, chciałem żebyś zrozumiała, że brakuje mi ciebie, brakuje mi nas. To co się stało, nie odstanie się. Trzeba iść dalej, małymi kroczkami- najbardziej łagodnie jak tylko potrafiłem wyjaśniłem to co czułem, a chciałem by było zmienione. Na moje słowa dziewczyna zaczęła bardziej płakać. Powoli podnosiłem się z kanapy, by w końcu móc się czegoś napić. Poczułem ciepło na swojej dłoni, odwróciłem się. Cher trzymała moją rękę w obu swoich i wypatrywała się wielkimi oczami w moje. Mimika mojej twarzy stała się neutralna, trochę olewająca. Uniosłem brwi, by zaczęła mówić.
- Małe kroczki ... - delikatnie się uśmiechnęła, po wypowiedzeniu dwóch słów. Skinąłem głową i uśmiechnąłem się. Może coś się zmieni. Moja dłoń została uwolniona, chciałem już odejść...
- Harry? Mógłbyś mnie przytulić? Potrzebuje tego, potrzebuje ciebie- po jej słowach, nie wiedziałem co mam dalej zrobić. Jeśli miałbym przytulać ją dla przymusu, to po co.
- Jesteś pewna?- wolałem się upewnić niż potem oberwać.
- Jestem pewna. - łagodność jej tonu, aż rozbrzmiewała, co bardzo mnie zaskoczyło. Bez problemu podszedłem do Cher, a gdy poczułem ją w swoich ramionach, wiedziałem, że była moja i już nikt, nigdy jej nie skrzywdzi. Trwaliśmy w mocnym uścisku, złączeni ze sobą bardzo długo.
- Wracaj do spania księżniczko- powiedziałem i ruszyłem do kuchni, automatycznie przerywając naszą dobrą chwilę, nasz mały kroczek.
- Poczekam na ciebie - spojrzałem na nią, tym samym upijając łyk wody, którą wcześniej nalałem do kubka.
- Ja śpię tutaj, dobranoc- kolejny łyk dodał mi orzeźwienia, lecz dalej byłem oschły w stosunku do niej.
- Nie chcę być tam sama. Zostanę tu z tobą.- spuściła głowę w dół. Czyżby bała się spać bez światła, lub beze mnie?
- Wyp... Niech ci będzie - rzuciłem ku niej słowa, po czym ruszyłem do sypialni. Położyłem się na łóżka, zajmując jedną połowę. Cheryl stała koło drzwi i spoglądała w moją stronę, po chwili przysiadła na brzegu łóżka i tak została.
- Położysz się? - była jakaś dziwna, chciałem dowiedzieć się, o co chodzi.
- Tak, już się kładę. Harry mogę się do ciebie mocno przytulić? - na jej słowa mocno otworzyłem oczy. Dlaczego o to pytała? Zawsze może, kiedy tylko chce. Natychmiast otuliłem ją całym sobą. Kciukami otarłem jej łzy, które mimowolnie zaczęły spływać po policzkach.
- Przepraszam cię, tak bardzo cię przepraszam. Ja nie chciałam. Ty miałeś być tym pierwszym i tym ostatnim, a oni ... - więc to tak bardzo raniło ją od środka.
- Cheryl to się skończyło, jesteśmy teraz my. Nie przepraszaj, nie masz za co.Trzeba pójść spać kochanie. - położyliśmy się. Otuliłem jej ciało i pocałowałem w czoło, a następnie w policzek. Czułem jaka jest spięta, ale nie odpuszczałem. Musi się przyzwyczaić. Po czasie sama wtuliła we mnie całą siebie. Tak miało zostać już do końca.
                                                                              * * *
CHERYL :
 Twardo spałam, pomimo drobnych strachów, które objawiały się w moich snach, na szczęście przelotnie. Teraz chciałam obudzić się obok Harry'ego, jak za każdym razem, aby było tak codziennie. Otworzyłam oczy i nie było go tam. Obróciłam się na drugą stronę, ale tam też było pusto. Nagle coś zaczęła spadać mi na twarz i całe ciało. Było to niewielkie i całkiem przyjemne, różowe, czerwone i białe kolory pięknych płatków róż, uroczo opadły na mnie oraz miejsca obok, pozostając tam. Tuż za tym wszystkim stał Harry w bokserkach, uroczo się uśmiechając i wysypując do końca płatki róż.
- Dziękuje ci bardzo, ale wolałabym obudzić się przy tobie- puściła mi całusa.
- Nic straconego. Zamknij oczy- czułam jak wgramolił się na łóżko, więc otworzyłam oczy i spojrzałam w jego stronę.
- Dzień dobry kochanie- przywitał mi i dał soczystego, a za razem namiętnego buziaka w policzek.
- Dzień dobry kochanie- odpowiedziałam i zrobiłam to samo. Leżeliśmy tak jeszcze chwile, a dłoń Harry'ego głaskała mój policzek. Było wręcz idealnie.
- Wstawaj! Śniadanie czeka, a potem przychodzi Liam i Lucky. Dawno się nie widzieliśmy. nie rozmawialiśmy. Na wieczór oglądamy filmy tutaj lub idziemy do kina. - potaknęłam głową i zebrałam się, byśmy mogli zejść na dół. Byłam zadziwiona tym, co przygotował. Wszystko wyglądało idealnie. Zasiedliśmy do uczty. Karmiliśmy się nawzajem i jedliśmy także samodzielnie. Wyglądało to trochę jakbyśmy byli szczęśliwym małżeństwem z dziesięcioletnim stażem.
                                                                       * * *
Nakrywałam stół wraz z Harrym, ponieważ niedługo mieliśmy spodziewać się gości. Serwetki, talerze, sztućce, kubki oraz miski z jedzeniem stały już na stole. Podeszłam do Harry'ego i przytuliłam się mocno do niego, bardzo mi tego brakowało. Uwielbiał czuć jego ciepło, bliskość. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo go kocham i potrzebuje.
- Co się dzieje kochanie? - zapytał i położył dłonie na moich biodrach i obrócił tak, by stać za mną i obejmować od tyłu moje ciało.
- Kocham cię Harry, szczerze i prawdziwe, wiesz? - Obróciłam się w jego stronę, a ręce przełożyłam na szyję chłopaka, który szepnął po cichu moje imię.
- Straciłam ciebie, a ty mnie na pewien czas i... I wszystko zrozumiałam. - zamknęłam oczy i zatonęłam w pocałunku, namiętnym i przepełnionym ogromnym, gorącym uczuciem. Dzwonek do drzwi przerwał naszą prywatność. Poszliśmy otworzyć, trzymając się za ręce. Naszym oczom ukazała się para Liama i okrąglutkiej Lucky. Przywitaliśmy się, a następnie wszyscy zasiedliśmy za stołem. Toczyły się wszelkie rozmowy, na różne tematy. Czułam Harry'ego rękę pod stołem,która spoczywała na moim kolanie, a druga obejmowała moje plecy.
- Jesteście uroczy - powiedziała Lucky i uśmiechnęła się, a my wraz z nią uśmiechając się do siebie nawzajem. 
- Powiem wam jeszcze, że jestem w 6 miesiącu ciąży. Zmieniłam lekarza, który mnie uświadomił, to straszne...- bardzo się zdziwiłam na słowa Lucky. Przytyła o wiele, lecz nie sądziłam, iż zostały jej ostatnie trzy miesiące nim maleństwo się pojawi. Poprzedni ginekolog całkiem nieźle wprowadził ją w błąd.
- Lucky to niesamowite, serdecznie wam gratulujemy kochani! - nie miałam pojęcia co powiedzieć.
- Mamy do was pytanie, czy zgodzicie się zostać rodzicami chrzestnymi? - tym pytaniem wywołała głośny śmiech Harry'ego. Łokciem trąciłam go w ramię, dając znak, że to nie pora na żarty. Odchrząknął
- Oczywiście - poważnym akcentem zabrzmiał jego głos, co wydawało się niesamowicie komiczne, nie tylko dla mnie. Chłopcy poszli na sofę i przy piwku oglądali mecz, podczas gdy my wprawiłyśmy się w rozmowę na temat dodatków do dziecięcego pokoiku.

- Liam! - Lucky zwróciła się do narzeczonego, chcąc uświadomić mu, że jest zmęczona i chciałaby wracać. 
- Zbieramy się kochanie- udając się do drzwi, Harry podał płaszcz każdemu z nich. Wrócił do mnie, po czym otulił ramieniem. Pożegnaliśmy się i wspólnie usiedliśmy na sofę. Chłopak posadził sobie moje ciało na swoich kolanach, pokazując jak bardzo jest z tego dumny. 
- Wstawaj! Musimy posprzątać- utwierdziłam go. Dałam mu buziaka i podniosłam się. Wspólnie wkładaliśmy naczynia do zmywarki, a pozostałości po jedzeniu wyrzucaliśmy lub chowaliśmy do lodówki. Harry wyjął z szafki szampana wraz z dwoma kieliszkami i zaczął przygotowywać miejsce na nasz dzisiejszy seans. Postanowiłam odświeżyć się i przebrać w coś odpowiedniego. Pod prysznicem spędziłam dobre pół godziny. Rozczesałam starannie włosy, będąc ubrana w czarne króciutkie spodenki, czarny top oraz długi, czarny, satynowy szlafrok. Zeszłam na dół. Wokół sofy, szafeczkach jak i innych wolnych miejscach stały świeczki, które nadawały uroku, nastroju oraz romantyczności. Na kanapie pośród wielu poduszek leżały koce. Podeszłam do Harry'ego i wtuliłam w niego. 
- Jesteś wspaniały. Kocham cię, dziękuje- pocałowałam go w policzek i spojrzałam w oczy.
- Małe kroczki skarbie - uśmiechnęłam się do niego, zaraz po tym jak musnął mój nos. Usiedliśmy na sofę wypełnioną poduszkami, przytuliliśmy się do siebie nawzajem i okryliśmy kocami. Każdy z nas miał kieliszek z winem. Zaczął się nasz maraton, kiedy ... 

Kochani, tak prezentuje się kolejny rozdział 
12 lub więcej kom = next 
ask.fm -----> zapraszamy !! 

sobota, 25 października 2014

Rozdział 28

   28.Powrót?

  Jak to wiesz, kto ją skrzywdził?-  Nie wierzyłam w jej słowa. Ponownie usiadłam na miejsce. 
- Po prostu. Byłam wtedy w tym domu. Swoją drogą Harry jest naprawdę naiwny. Gdy zadzwoniłam do niego cztery miesiące temu uwierzył mi, że jestem grzeczna. -  błyskawicznie zmieniła temat. Zaczęłam wątpić czy cokolwiek wie. 
- Dorzeczy.
- Nie domyślasz się? Kto wam tak ochoczo pomagał? Kto namówił resztę żeby ją porwać na twoich oczach?- jej pytania zaskoczyły mnie. 
- Ojciec?- pomyślałam, lecz gdy spojrzałam na Rose domyśliłam się, że powiedziałam to na głos.
- On zabronił im ją tknąć. Przeceniasz go. Pomyśl, ale w innej kategorii. - powiedziała z tajemniczym spojrzeniem. Jej oczy błyszczały z napięcia. Mój umysł pracował na najwyższych obrotach. Kto mógł zrobić tak potworną rzecz?
- Chris.- nie wiedziałam dlaczego wypowiedziałam to imię. Nigdy mu nie ufałam. Spojrzałam na Rose, a ona uniosła kąciki ust. 
- No nareszcie. Nie powiem, długo ci to zajęło.- Cały czas uśmiechała się tym swoim zadziornym uśmiechem.
- Niemożliwe. Przecież on nam pomagał.- nie mogłam uwierzyć, że to on. Nie podejrzewałabym go. 
- Nie bądź głupiutka. Pomyśl, niezałatwo wam pomógł. Przypomnij sobie co ci powiedział, co powiedział Harry'emu.- mówiła tajemniczym głosem. Wyjęła z torebki 10 funtów i położyła pod filiżanką. - Zastanów się, a Stylesowi powiedz, że już za nim tęsknię.- rzuciłam jej mordercze spojrzenie. Zachichotała i wyszła z kawiarni. Siedziałam na swoim miejscu przez następne 10 minut. Cały starałam się zrozumieć. Pomagał mi ze wszystkim, podpowiadał jak oszukać ojca. To przez niego jeszcze bardziej  go znienawidziłam. Czułam się oszukana, zbesztana i zdradzona. Jak mógł nam to zrobić. Zawsze brałam na siebie całą winę, żeby Phill go nie skrzywdził. Miał być naszym przyjacielem, a stał się cuchnącym gnojem. A do tego dochodziła Rose. Wredna szmata, która zawsze musiała brać wszystko co chce. Kiedyś był Zayn teraz Harry, a potem kto? Liam? Nie zdziwiłabym się.  Słyszałam jak krew buzuje w moich żyłach. Wstałam z miejsca i pobiegłam do samochodu. Odpaliłam silnik i ruszyłam. Kierowałam się tylko w jedno miejsce. Do szpitala.
  *        *           *
Dojechałam na miejsce, po pewnym czasie. Weszłam po schodach, kierując się wzdłuż korytarza. Harry'ego tam jednak nie było. Pokój Cher to na pewno to miejsce. Aleee chwila... Co ja mu powiem? Że wzięłam jego telefon i przeczytałam SMS-y? Czy że Rose.. To nie ma sensu. Nie uwierzy mi
Zatrzymałam się natychmiast siadając na plastikowe krzesełko. W mojej głowie panowało tornado, które doprowadziło do jej zawrotów. Poczułam jak całe moje śniadanie podchodzi coraz wyżej, było mi słabo.Gdy poczułam ze powoli zaczyna mi przechodzić, poszłam do auta by moc pojechać do domu i odpocząć. Liam nie mógł się dowiedzieć co się stało, a złe samo poczucie było dobra wymówka

***
2 tygodnie później

Cheryl:
Siedziałam na sofie jak zazwyczaj, oglądając jakiś nudny serial. Po powrocie ze szpitala tak spędzałam mój czas wolny. Kariera modelki legła w gruzach, nie potrafiłabym tego dalej robić. Popijając herbatę, przyciskałam niewielkie guziki na pilocie zmieniając kanały. Ciepły koc okalał moje ciało, dzięki czemu było naprawdę idealnie.
- Cheryl jadę do sklepu, chcesz coś? - po całym pokoju uniósł się głos Harry'ego, który schodził z piętra na dół, podciągając wyżej swoje czarne rurki i poprawiając równie czarną koszulkę. Spojrzałam w jego stronę lekko sie uśmiechając
- Poproszę brzoskwinie- złożyłam swoje zamówienie, po czym wróciłam do poprzedniej czynności
- I jeszcze sok porzeczkowy- dodałam
- Dobrze kochanie, zaraz będę- podszedł do mnie składając delikatny pocałunek na mojej szyi. Nie zareagowałam pozytywnie, denerwował mnie okropnie. Nienawidziłam kiedy ktokolwiek zbliżał się do mnie, nie mężczyzna. Wiedział doskonale, lecz nadal nic go to nie ruszało.
- Zostaw mnie! Kurwa Harry ile razy ja ci mam to powtarzać?! Nienawidzę tego, rozumiesz?! Nie chce cie już widzieć! - dałam upust moim emocjom, przez co wypowiedziałam parę raniących słów, nie obchodziło mnie to jednak. Byłam po prostu zła. Chłopak wyszedł z domu bez słowa lekko przybity. Czy go pragnęłam? Tak, oczywiście, że tak. Nie potrafię, brzydzę się siebie i tego co mnie spotkało, nie potrafię ponownie zaufać, nawet jemu. Patrzyłam bezsensownie w telewizor, gdy zobaczyłam wiadomości. Mówili o wypadku, który miał miejsce tuż koło nas... Tir uderzył w samochód osobowy, czarny land rower. Obaj kierowcy zginęli na miejscu.Spodziewałam się najgorszego. To niemożliwe! Przecież to nie może być Harry, on wyszedł tylko do sklepu, po sok i brzoskwinie. Automatycznie poczucie winy zaczęło brać panowanie nad moimi emocjami. Do oczy napłynęły mi łzy, których nie potrafiłam zatrzymać. Rodzice, problemy, gwałt i teraz on. W dłoniach zaciskałam koc, próbując się opanować. Drzwi wejściowe uchyliły się, wstałam szybko by sprawdzić czy to nie przypadkiem Lucky. Moim oczom ukazał się Harry, po prostu on. Stał uśmiechnięty wpatrując się we mnie. Podbiegłam do niego jak najszybciej potrafiłam, rzucając na szyje.
- Nie rób mi tego więcej! Słyszysz nie możesz! - szlochałam w jego klatkę piersiową, będąc do niej mocno przytulona. Odchyliłam głowę, patrząc mi prosto w oczy. Niespodziewanie złączyłam nasze usta w namiętnym i pełnym uczucia pocałunku.
- Nie rób mi tego, tak bardzo cie kocham, nie mogę stracić. Pogłębiałam nasza namiętność, brakowało mi tego, cholernie. Jego ciepłych, malinowych ust, spojrzenia i dotyku. Przykładając ręce na moje biodra, odsunął mnie kawałek od siebie, patrząc w oczy.
- Będziesz żałowała skarbie. A co powinienem zrozumieć?
- w wiadomościach podali, że był wypadek na drodze tuż koło twojego domu. Myślałam, że ty .. - nie dokończyłam

- Naszego domu Księżniczko - uśmiechnęłam się nieśmiało i poszłam do sypialni, po rzeczy by moc wziąć kąpiel.

HARRY:
Leżałem na łóżku w naszej sypialni, myśląc o dzisiejszym wydarzeniu. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, co miało miejsce pół godziny temu. Nareszcie mogłem poczuć smak jej ust i ciepło jej ciała, bez odrzucenia. Iphone leżący na szafeczce nocnej z mojej strony, zaczął wibrować, co oznaczało przychodzącą wiadomość. Wysunąłem dłoń by moc chwycić telefon. Odblokowałem wyświetlacz, po czym ujrzałem nazwę właściciela wiadomości " Hej Harry. Śpisz? Nie mogę zasnąć. Pamiętasz jak zawsze przy tobie zasypiałam, gdy ty błądziłeś delikatnie po moim ciele? Brakuje mi tego. Tyle razem przeszliśmy. Tęsknię Rose x "
To ona, naprawdę ona. Pamiętam tą miłość. Odeszła i zostawiła mnie. Kochałem ją jak nikogo w swoim życiu, to ona pozbawiła mnie tej umiejętności. Nie chce jej obwiniać, nie mogę. Zamknąłem oczy i przypominałem sobie w myślach jak to było kiedyś. Postanowiłem odpowiedzieć. " Witaj Rose x pamiętam to, pamiętam także jak odeszłaś. Tęskniłem za tobą, dalej tęsknię, ale nie tak samo. Harry xxx"
Wydałem całą treść. Drzwi od łazienki zaczęły się uchylać, wiec blokując telefon i wyciszając jego dźwięk, odłożyłem go z powrotem na szafkę. Moim oczom ukazała się Cher i pięknej, jasnej, satynowej piżamie. Posłałem jej całusa, lecz odwróciła wzrok. Miałem dość tego jak reaguje. Minęło sporo czasu, a wiem ze nigdy bym jej nie skrzywdził. Zeszła na dół, tam gdzie spała po powrocie. Ułożyłem się wygodnie, by moc zasnąć.
- Harry?- usłyszałem głos mojej ukochanej, nikt nie miał tak czystego i aksamitnego głosu. Nie chciałem jednak reagować zbyt nagle
- Co chcesz? - cicho mruknąłem, cały czas nie zmieniając pozycji.
- Mogę spać z tobą, tutaj? - szepnęła niepewnie, coraz bardziej wyciszając głos.
- Jeśli chcesz- małostkowo burknąłem. Dziewczyna delikatnie wślizgnęła się  pod kołdrę, zostawiając jednak miedzy nami dystans. Minęła chwila, ale ja nie spałem. Była zbyt blisko, a ja nie mogłem przytulic jej tak mocno jak chciałem i potrzebowałem.
- Złapiesz mnie na rękę? - spytała po chwili.
- Teraz?!

*12- next i link do ask.fm jeśli chcecie powiedzieć cos bohaterom, nam lub zadać pytanie

niedziela, 28 września 2014

Rozdział 27

             27. Wiadomość 

HARRY: 
  Ktoś delikatnie uderzył mnie w ramię. Podniosłem błyskawicznie głowę i zobaczyłem Bradley'a z Charlie. Uśmiechnąłem się do nich i puściłem Charlotte na swoje miejsce, a sam stanąłem razem z Brad'em kawałek dalej. Siostra Cher delikatnie pogłaskała ją po policzku i zaczęła cichutko płakać. Zdecydowałem, że zostawię je na chwile same, żeby mogła się uspokoić. Widocznie Brad, także zdecydował dać im trochę czasu, ponieważ wyszedł razem ze mną. Usiadłem z powrotem na plastikowe krzesła. Strasznie się o nią martwiłem.
Była taka delikatna, taka bezbronna. Zakryłem twarz rękoma. Mogłem ją bronic, zawsze przy niej być. Moje myśli szalały w mojej głowie jak tornado w środku lata. Nie spodziewanie poczułem czyjąś rękę na swoim ramieniu. Opuściłem ręce na kolana i zobaczyłem, że właścicielem tego czułego gestu jest brat Cheryl. Patrzył na mnie ze współczuciem i politowaniem. Zrozumiałem, że on też cierpiał. 
- Przepraszam- powiedziałem cicho- Za wszystko. Lucky mówiła prawdę. Mogłem ją zostawić, zapomnieć. Nie miałaby problemów. Byłaby bezpieczna.- musiałem się wyżalić, ale nie sądziłem, że jemu. Powiedzmy to jasno, nie przepadaliśmy za sobą, a nawet się pobiliśmy. Ale byłem mu wdzięczny. Tak mały gest, ale znaczył dla mnie wiele. 
- Nie masz mnie za co przepraszać.- odpowiedział- Może Luck mówiła prawdę, ale jestem pewien, że to co przeżyła z tobą zmieniło ją. Była szczęśliwsza i wreszcie zaczęła ufać ludziom, aż do teraz. - tymi słowami podniósł mnie na duchu. Uśmiechnąłem się do niego, a on jeszcze raz poklepał mnie po plecach i wszedł do sali. Byłem zmęczony, ale czułem, że muszę być z nią. Oparłem się o krzesło i zamknąłem oczy. Gdy chciałem już zasnąć zmęczony dzisiejszym dniem ktoś usiadł obok mnie. Uchyliłem powieki i zobaczyłem obok siebie Lucky. 
- A ty nie miałaś być w domu?- spytałem pochylając się do przodu.
- Dzwonili po Liam'a, a ja nie chciałam być sama w domu. Przyjechałam, więc tutaj. - spojrzała na mnie i nie zobaczyłem swojej starej przyjaciółki czy siostry, która zawsze była uśmiechnięta i cieszyła się życiem tylko kobietę, której świat zawalił się na głowę. Objąłem ją ramieniem i mocno przytuliłem. Po paru minutach z pokoju wyszła Charlie. Miała zapłakane, zapuchnięte oczy. Oparła się o ścianę i osunęła się. Nie wiedziałem co zrobić. Na szczęście obok była Lu, która szybko podbiegła do niej usiadła obok i mocno przytuliła. Słyszałem jak coś szepcze do jej ucha. Postanowiłem, że nie będę im przeszkadzać i wszedłem do pokoju Cheryl. 

LUCKY:
  Nie mogłam uwierzyć w to co się stało Cheryl. Czułam, że to moja wina. Przecież od razu mogłam zadzwonić do ojca. Wszystko skończyłoby się  o wiele szybciej. Teraz siedziałam na korytarzu szpitalnym obejmując rozgoryczoną Charlie. Nie dziwiłam się jej. Zareagowałam identycznie, gdy pierwszy raz ją zobaczyłam. Gdy w końcu się uspokoiła poszła do łazienki, a ja postanowiłam zadzwonić do narzeczonego, aby go poinformować gdzie jestem. Sięgnęłam do torebki po telefon. Przeszukałam całą torebkę, ale niestety go nie znalazłam. Pomyślałam, że skorzystam z komórki Harry'ego. Gdy chciałam wejść do sali zauważyłam, że zostawił ją na krześle. Sięgnęła po nią i odblokowałam. Weszłam w rejestr połączeń, bo byłam przekonana, że niedawno do niego dzwonił. Po drodze zauważyłam znajome imię. Rose. Zdziwiłam się, w końcu nie odzywali się do siebie od 4 lat. Z czystej ciekawości wybrałam ikonkę "wiadomości". Od razu pojawiły się SMS-y od naszej starej znajomej. Zdenerwowały mnie te wiadomości. On z nią ewidentnie flirtował. A w tym czasie był w domku z Cheryl. Na moje nieszczęście znałam tą dziewczynę. W starym życiu byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami. Wiedziałam, że czegoś chce od Harry'ego i musiałam się dowiedzieć co. Tym razem zamierzałam interweniować o wiele szybciej. Napisałam krótkiego SMSa do Rose w imieniu Styles. Nie zwlekając ani chwili dłużej odłożyłam telefon i pobiegłam do samochodu.

               *    *    *

Siedziałam w kawiarni na drugim końcu Londynu i czekałam na dawną przyjaciółkę. Gdy o niej myślałam w mojej głowie nasuwało mi się tylko jedno pytanie: Czego ona chce? Przecież po naszej ucieczce kontakt się urwał i... myślałam, że się nie odnowi. Niespodziewanie przede mną usiadła wysoka blondynka o niebieskich oczach. Spojrzała na mnie i szeroko się uśmiechnęła.
- Myślałam, że mam się spotkać z Harrym?- spytała cały czas mnie obserwując. Wiedziałam co przyciąga jej uwagę.
- Powiedzmy, że jest zajęty.- odpowiedziałam z szyderczym uśmiechem.- Przejdźmy do rzeczy. Czego chcesz od Harry'ego? Po co z nim flirtujesz. I nie mów mi, że nagle coś do niego poczułaś. Już raz go zraniłaś i nie pozwolę, aby to się znowu powtórzyło.
- Zapomniałam jak dobrze mnie znasz. Ty zawsze umiałaś szybko przejrzeć ludzi. Skarbie, ja po prostu chce odnowić stare przyjaźnie.- po tych słowach wiedziałam, że już więcej się od niej nie dowiem. 
- Jeśli nie chcesz mi nic powiedzieć to nie traćmy czasu.- powiedziałam wstając z miejsca i kierując się w stronę drzwi. Gdy przechodziłam obok niej złapała mnie za rękę.
- Wiem kto skrzywdził Cheryl.    

* Kochani !! Mamy nadzieję, że rozdział się spodoba. Następny pojawi się , gdy będzie 16kom. Zapraszamy, również na ask.fm!! <3

piątek, 26 września 2014

Rozdział 26

                  26. Jestem sam w swoim bólu      
 *koniecznie przeczytajcie info pod rozdziałem  

* * *

CHERYL:

   Leżałam na łóżku w nieznanym mi pomieszczeniu. Nie rozpoznałam go na początku, lecz po pewnym czasie zorientowałam się, że był to pokój szpitalny. Wydawał mi się tak odległy, dziwny. Inny niż pomieszczenie, w którym znajdowałam się jeszcze wczoraj. Nie wiedziałam, że tak szybko można przyzwyczaić się do innego życia jak i warunków. Jak oni mogli mi to zrobić? Nie mogę dojść do siebie. Nie chcę odtrącać każdego, z powodu ... Nie chciałam nikogo widzieć … Niestety moja nadzieja zatonęła, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyły się, a moim oczom ukazał się chyba Harry. Tak mi się wydaje, że to jego imię.. Nie chciałam pamiętać, kochałam go, ale teraz już nic nie jest ważne. Nie miałam ochoty się z nim widzieć, a tym bardziej rozmawiać.
-Hej księżniczko, jak się czujesz? – zapytał Styles. Nawet nie zareagowałam. W dalszym ciągu leżałam na boku. -Hej -burknęłam prawie niesłyszalnie, niemalże szepcząc. Poczułam ciepły dotyk na swoim ramieniu.  Nie zareagowałam tym razem. Po chwili jednak, jego dłoń wylądowała na moich plecach, kreśląc na nich delikatne kółka.
- Nie dotykaj mnie!- powiedziałam podniesionym tonem, czując jak automatycznie cała jestem spięta. Jednak Harry nie przestawał.
- Nie dotykaj mnie do chole-eery!- wykrzyczałam przez płacz. Moje oczy natychmiast zatonęły we łzach. Przyłożyłam dłonie to twarzy, zaczynając coraz bardziej i bardziej płakać. Czułam się okropnie, nienawidziłam siebie, tego wszystkiego, dochodził tam jeszcze Harry...
- Cheryl opowiedz mi, proszę cię- spokój, aż rozniósł się po całym pomieszczeniu. Miotałam się po całym łóżku, nie mogąc powstrzymać płaczu. Wszystko mnie przerażało. Dalej nic nie powiedziałam. Kochałam go. Martwił się, nie mógł, ale to robił. Po co? Po czasie coś we mnie pękło, poczułam się okropnie...

 HARRY:

   Bałem się. Po prostu się bałem. Nie miałem pojęcia co robić. Jedyne co przyszło mi na myśl to przytulić ją do siebie najmocniej jak tylko potrafię i nie puszczać mimo wszystko. Nie zrobiłem tak. Nic wbrew jej woli, ale ból, z którym musiałem się zmagać, podczas jej płaczu i boleści był nie do opisania.
- Opowiedz. Cheryl muszę wiedzieć kochanie- powtórzyłem wcześniej wypowiedziane słowa, które nieco przekształciłem. Moja Cher podniosła się do pozycji siedzącej, okryła się bardziej kołdrą, po czym zaszlochała kilka razy. Jej dłoń powędrowała do twarzy, którą przetarła, po czym ujęła w obie kończyny twarz, zasłaniając się włosami. Siedziała tak jakiś czas. Wróciła do pozycji leżącej, wpatrując się w sufit, była bardzo skupiona, tak mi się wydawało. Pomyślałem, że to bez sensu, straciłem ją. Powoli zaczynałem się podnosić, z myślą poproszenia do niej lekarza.
- Zgwałcili mnie, oni mnie zgwałcili, ja nie chciałam tego, dlaczego oni to zrobili, oni mnie zgwałcili, tak bardzo się bałam, nie chciałam tego, było ciemno, było zimno, ja nie chciałam- dziewczyna nie przerywała szybko wypowiadanego monologu, zaczynając coraz bardziej płakać, wypowiadając te same słowa i zdania. Trzęsła się, a aparatura zaczęła wariować. Nie potrafiłem przyswoić do siebie tych słów. Ile ona przeszła..przeze mnie? Jak mogłem. Przecież nie chciałem jej skrzywdzić. Lucky miała racje. Nacisnąłem na przycisk wzywający pielęgniarkę. Wszystko działo się tak szybko.
- Spokojnie, nie mów już nic. Jestem z tobą i nie pozwolę cię skrzywdzić nigdy więcej, słyszysz mnie?- pojedyncza łza, która spłynęła po moim policzku spoczęła na ciele kruchej dziewczyny. Trzymałem ją za rękę przykuty do jej łóżka. Liczyła się tylko ona. Głaskałem jej głowę, gdy wciąż powtarzała "zgwałcili mnie, ja się bałam, ja nie chciałam, było ciemno, było zimno, nie dotykaj mnie, zostaw mnie, nie dotykaj!" jej płacz bolał, ranił mnie, ale to nie było istotne. Po czasie dotarła pielęgniarka, która zaraz wyprosiła mnie z sali. Niechętnie wyszedłem, zamykając za sobą drzwi.
- Zasnęła- niepewnie zwróciłem się do Liama, który właśnie masował plecy ukochanej - chyba...-dodałem po chwili, mając nadzieję, że mi uwierzy. Dziewczyna w ogóle nie chciała ze mną rozmawiać, ale końcówka przeraziła mnie. Wiedziałem jedno, tym ludziom, nie ujdzie to na sucho. Przez nich nie mogę jej pomóc, przytulić jej nic. Brakuje mi jej dotyku. Jej brakuje poczucia bezpieczeństwa, poczucia własnej wartości, którą ciężko było zbudować, po śmierci rodziców, czy nie przeszła już wystarczająco dużo?! Odpychała mnie za każdym razem, gdy chciałem ją pocieszyć lub przytulić, nic nie działało. Na szpitalnym korytarzu panował spokój, zupełnie inaczej niż w mojej głowie, gdzie chaos nie potrafił znaleźć ujścia. Ująłem twarz w swoje ręce, siedząc na szpitalnym krześle na korytarzu. Co mogłem zrobić? Zabić ich, ale przecież to nie wróci tego co się stało.

LIAM:
  Kiedy szedłem do szpitala, spotkałem Lucky tuż przy kawiarni, obok szpitala, gdzie leżała Cheryl. Jedno imię nasuwało mi się na język- Louis. Miał się nią zajmować, a tu proszę. Byłem ciekawy gdzie jest i co robi. Te myśli jaki i inne krążyły w mojej głowie, gdy czekaliśmy wraz z Luck przed salą w szpitalu na jakiekolwiek informacje o stanie zdrowia Cheryl. Zerknąłem na moją ukochaną. Była blada, zmęczona i miała zapuchnięte oczy od płaczu. Nie umiałem pocieszyć narzeczonej w żaden sposób, przez co czułem się bezradny. Kochałem Lu tak bardzo, a nie mogłem jej uszczęśliwić. Cały czas czule ją obejmowałem, aż w końcu z pokoju wyszedł Harry. Usiadł obok Lucky na plastikowym krześle, więc bez problemu mogłem wyjść na dwór, aby porozmawiać z Lou. Wstałem, po czym ucałowałem Malik w czoło. Zszedłem po schodach, następnie kierując się prosto korytarzem, było tam niezwykle spokojnie. Wyszedłem na świeże powietrze. Wyjąłem telefon z kieszeni i wykręciłem numer do przyjaciela.
- Cześć Lou? Jest może obok ciebie Lucky?- spytałem znając wiedząc, że nie dowiem się prawdy, gdyż ona była ze mną, jednakże byłem ciekawy co wymyśli.
- Witaj przyjacielu.  Ona jest... w łazience, bo przecież jest w domu ...- powiedział na jednym tchu. Nigdy nie potrafił kłamać, a ja ledwie powstrzymywałem się, aby nie wybuchnąć śmiechem. Po czym zacząłem
- A to ciekawe. Bo właśnie jest razem ze mną w szpitalu przyjacielu- z ogromnym uśmiechem na ustach czekałem co jeszcze wymyśli
- Wydaje ci się na pewno, jest koło mnie. Zajebiste marchewki, wiesz. Wracając do sprawy, jak ci ktoś tak powiedział to są to tylko pomówienia, zero prawdy stary.- zaczął się bronić, lecz bez skutku. 
- Louis czy ty się z marchewką na mózg pozamieniałeś idioto?!- w końcu wybuchłem, ponieważ nie wytrzymałem z nerwów. Miał jej pilnować, a nie wpierdalać zapasy marchwi.
- Poszła na spacer, nic takiego się nie stało. Poza tym to marchewka nie ma mózgu- nie widział nic złego w całej sprawie, ale ja się o nią martwiłem.
- Wiesz, następnym razem pomyśl stary. Czasami zastanawiam się czy istnieje on u ciebie. Narazie. - rozłączyłem rozmowę i włożyłem telefon do kieszeni. Ponownie przemierzyłem korytarz i schody, pojawiając się tuż obok Lucky i Harry'ego. Narzeczona dyskutowała zawzięcie z bokserem. Podszedłem do nich, a wszelki oznaki rozmowy ucichły. Włożyłem płaszcz na ciało Luck i objąłem ją ramieniem.
- Harry, my jedziemy. Lu musi się przespać. Jedziesz z nami? Wrócimy tu jutro
- Nie, nie jadę. Zostanę jeszcze. Dobranoc- zwrócił się do mnie, po czym wygodnie ułożył się na dwóch plastikowych krzesełkach, a ręce podparł za głową.
- Trzymaj się. Przywieźć ci jakieś rzeczy?- zapytałem, chcą pomóc mu jakoś, wiedziałem, że bardzo się martwi.
- Nie trzeba. Cześć - zakończył konwersację, a my ruszyliśmy w drogę do domu. Nie mogłem doczekać się Lucky leżącej w moich objęciach, uroczo zasypiającej, jak nie winny aniołek...
HARRY:

 Siedziałem rozłożony na dwóch szpitalnych krzesłach, czekając aż pielęgniarka pozwoli mi zobaczyć Cher. Powoli zaczynałem oddawać się krainie snu. Wtem drzwi od jej pokoju uchyliły się, a zza nich wyszła pielęgniarka.
- Pan Harry?- zapytała, trzymając w ręku teczkę z zapisanymi na niej kartkami.
- Tak, tak to ja. Co z Cher?- pytałem dziewczynę, po czym stałem. Znajdowałem się tuż przed kobietą, czekając na odpowiedź.
- Jej stan jest stabilny. Nic więcej nie mogę powiedzieć. Może ją pan odwiedzić, ale proszę nie długo- jak to nie mogła mi nic więcej powiedzieć?! Kurwa dlaczego nie mogła?! Nie chciałem robić awantury, tylko móc być przy niej tu i teraz, na zawsze. Szepnąłem ciche dziękuje i wszedłem do sali. Leżała. Spała. Aparatura, do której była podłączona pracowała jak należy. Podszedłem do ciała dziewczyny, które spoczywało na szpitalnym łóżku. Usiadłem na krzesło tuż obok modelki. Ująłem jej dłoń. którą kilka razy musnąłem. Podniosłem się i złożyłem delikatny pocałunek na policzku Edwards. Brakowało mi tego. Jej ciała, jej dotyku, jej osoby. Wpatrywałem się w nią, jak w obrazek. Musiałem zachować ciszę, by nie zbudziła się i nie zabrała swojej dłoni. Położyłem głowę na łóżku, lekko ocierając o jej biodro. Oddałem się w krainę Morfeusza... i wtedy coś przeszkodziło!

 KOCHANI!
 Meeega dzięki za te 15 kom <3 Potraficieee :) więc tak jak obiecałyśmy w weekend pojawi się także kolejny rozdział, może jutro może w niedziele :*
A teraz kilka informacji :
1. Jesteście kochani, niesamowici i wszystko wszystko <3
2. Prosimy, abyście prośby o kolejny rozdział pisali na ask.fm w pytaniach, gdzie również możecie zapytać się, kiedy on będzie< odpowiedź zostanie udzielona baardzo baardzo szybko>
3. Jakiekolwiek wątpliwości, niejasności również zachęcamy pisać na ask.fm
4. Jeżeli macie pytanka do bohaterów, lub chcecie im coś przekazać, pouczyć czy pomęczyć Hazzę, jak to się najczęściej zdarza :D także na http://ask.fm/TimeIsaSecret
SERDECZNIE ZACHĘCAMY DO KORZYSTANIA Z NIEGO <3
wystarczy wpisać w miejsce kropek (...) imię bohatera np (Harry), abyśmy wiedziały do kogo kierowane jest pytanie lub stwierdzenie :)
Jeżeli pytanie kierujecie do nas< autorek> po prostu napiszcie to co chcecie <3
Jeszcze raz wieeeeelkie dzięki nasi najukochańsi za komentarze :*
może powiększymy się jeszcze?
Ile komentarzy dacie radę napisać, więcej niż 15? Zobaczymy <3

jeżeli pojawiły się błędy to serdecznie przepraszamy

niedziela, 21 września 2014

Rozdział 25

                                25. Strach czy szczęście...

LUCKY: 
  Telefon spoczywał głęboko w kieszeni moich spodni. Byłam poddenerwowana. Mój ojciec był nieprzewidywalny, nikt nie miał pojęcia co w danej chwili wymyśli. Wyszłam z domu, nie tracąc ani chwili dłużej.Miałam szczęście, ponieważ Louis po zakończonej marchewkowej uczcie zasnął. Czułam się tego dnia wyjątkowo źle. To nie nieuniknione, aby on nie zauważył, że jestem w ciąży. Pogładziłam delikatnie coraz większy brzuch i uśmiechnęłam się pod nosem. Szłam przed siebie, kierując się do kawiarni, gdzie miała spotkać się z ojcem. Powoli zbliżałam się do wyznaczonego miejsca. Przemierzałam uliczki, rozglądając się wokoło, w dalszym ciągu gładziłam "mieszkanie mojego maleństwa". Dotarłam na miejsce, po czym dosiadłam się do mężczyzny w garniturze, z którym niestety byłam spokrewniona. Phill spojrzał na mnie, a później na mój brzuch. Otworzył szeroko oczy, lecz ja tylko chłodno się uśmiechnęłam. 
- No, więc po co przyszłaś. Chyba nie stęskniłaś się za ojcem.- zaczął. Wiedział po co przyszłam, a tym zdaniem zepsuł mi humor do końca. 
- Dokładnie wiesz, dlaczego przyszłam. Po co ją porwałeś? Co ci to da?- zalewałam go pytaniami, a wściekłość narastała z każdą wypowiedzianą przeze mnie sylabą.
- Ale ty już wiesz. Widzę to w twoich oczach. Chodzi mi o serce.- miał rację. Doskonale wiedziałam czego tak bardzo pragnie. Akurat tak się składało, że ta rzecz jest w mojej torebce. Na tą myśl delikatnie przygniotłam torebkę.
- Ona go nie ma. Zresztą nie odda ci go. Ale możemy pójść na kompromis- spojrzałam na niego i widziałam, że zainteresowałam go.
- Mów dalej.
- Oddaj mi ją. Pojechali tam Liam, Harry i cała reszta. Niech nie stanie się im krzywda. Nie pokaże naszyjnika nikomu. Zniszczę go.- mówiłam szeptem, aby nikt nas nie usłyszał.
-Jeśli tego nie zrobisz to telefon, jeden telefon może zmienić wszystko - odpowiedział cały czas patrząc na mnie swoim podłym uśmieszkiem.
- Skąd mam mieć pewność? -zapytałam przedłużając każdą literę.
- Zaufaj mi moja droga. Ale jest warunek, musisz dla mnie coś zrobić ...
- Co takiego?- spytałam podejrzliwie patrząc mu w oczy.
HARRY:
  Jechałem bardzo szybko. Chciałem móc w końcu mieć Cheryl przy sobie. Prędkość zwiększała się coraz bardziej i bardziej. Za plecami słyszałem rozmowę Zayn’a, Niall’a ,Liam’a i Brad’a. Nie potrafiłem się na niczym skupić. Dodawałem więcej gazu, pragnąc być już na miejscu i zrobić to, co uważam za słuszne.
- Harry, nie przesadzaj. Jedziesz już 120 to zbyt dużo- w tle rozległ się głos Liam’a. Zacisnąłem  dłonie na kierownicy, nie mogąc opanować złości…ale czy to faktycznie była złość? Nie wiedziałem co czułem. Postanowiłem nie zwracać uwagi na ostrzeżenia przyjaciela. Pędziłem ulicami Londynu, kierując się do odległego o 2 godziny domku w lesie. Pamiętałem tamto miejsce. Jedna myśl, która na okrągło krążyła w mojej głowie to świadomość, że nic jej nie będzie. Plan, który sobie wyobrażałem miał być idealny, przyjadę, zabiorę ją i odjedziemy. Jednakże scenariusz szykował się o wiele inny. Nie ufałem Chrisowi. Miał w sobie coś, co mnie odrzucało. Spojrzałem na zegarek, z którego wynikało, że jedziemy już dobre półtorej godziny jak nie więcej. Zwolniłem i wyłączyłem długie światła, tym samym wjeżdżając w boczą uliczkę. Droga prowadziła w głąb lasu. Byłem przekonany, że nie długo wszystko się ułoży. Odnajdę ją i będzie nareszcie dobrze… A co jeśli nie nie będzie jej tam? A jeśli nie ma jej już nigdzie? Odeszła … Po moim poliku spłynęła pojedyncza łza, którą szybko przetarłem ręką. Zaparkowałem na polanie, ukrywając pojazd w zaroślach.
- Poczekajcie tu. Dam wam znać i wtedy podjedziecie pod dom.- oznajmiłem chłopakom, co mają robić. Nie potrzebowałem pomocy.
- Zwariowałeś? Przecież jest tam cała obstawa, nawet ty nie dasz im rady.- wtrącił się Liam, kiedy miałem opuścić samochód. Wzruszyłem ramionami, po czym otworzyłem drzwi, wychodząc ze środka.
- Harry, tam jest moja siostra. Chcesz czy nie chcesz, ale ja też idę. – powiedział Bradley, a ja znowu wzruszyłem ramionami. Liam wraz z Zayn’em zostali w aucie. Szedłem przed siebie, a tuż za mną brat Cher. Po kilku minutach ujrzałem nie za dużą chatę, która była słabo oświetlona. Na zewnątrz nie było nikogo. Rolety były zaciągnięte w dół. Podszedłem tuż do drzwi. Przywarłem plecami do ściany i obróciłem głowę w lewą stronę, tak bym mógł usłyszeć rozmowę.
„ –Czwórka
- Trzy czwórki, ale możesz mnie sprawdzić
- Nie widzę takiej potrzeby, haha. Dwie piątki.
- Nie mam kart! Wygrałem! Grajcie panowie, a ja idę zobaczyć co słychać i naszej małej dziewczynki, hahaha”
Czułem jak wzrasta we mnie złość, przez co moje dłonie zacisnęły się w pięści. Obróciłem głowę w przeciwną stronę, chcąc zobaczyć co robi Bradley. Niestety zamiast niego zobaczyłem Nialla, Liama wraz z Bradem. Wywnioskowałem, że Zayn został w samochodzie. Kiwnąłem głową, aby dać im znak, że wchodzimy . Jednym zwinnym ruchem, kopnąłem drzwi, które z hukiem otworzyły się, trzaskając o wewnętrzną ścianę. Niall z Liamem wbiegli do środka od razu obezwładniając pierwszych napotkanych mężczyzn. Po chwili także ja tam byłem. Od razu kierowałem się do piwnic. Jednak droga nie była prosta. Biegłem przed siebie, następnie po schodach w dół. Obróciłem się chwilowo, aby zobaczyć czy Brad jest za mną.
- Kurwa! – krzyknąłem, gdy poczułem czyjąś pięść na swojej twarzy. Przyłożyłem do niej dłoń, ujrzałem krew, ale nie to było teraz ważne. Uderzyłem przeciwnika w twarz, tak jak wcześniej on zrobił to mi. Upadł na ziemię. Podszedłem bliżej, byłem okropnie zdenerwowany na tego skurwiela. Zacząłem okładać go pięściami, będąc nad nim.Zadałem jeszcze parę ciosów. Moje dłonie były całe w jego krwi. Chciałem go rozszarpać na miejscu. Kopnąłem brutalnie jego prawie bezwładne ciało. Obawiałem się jednego, że Cheryl ... Styles, ona tu jest ogarnij się do cholery! Po chwili moja pięść ponownie wylądowała na jego brzuchu, a nogi mocno skopały twarz. Mężczyzna leżał na ziemi, zwijając się z bólu. Szedłem dalej, gdy usłyszałem strzał! Natychmiast przyspieszyłem, nawet się nie odwracając. Ostatnie schody, poprowadziły mnie do pomieszczenia, którego drzwi były zamknięte. Nie zwracając na nic uwagi, otworzyłem je…. I ujrzałem ją… siedziała skulona w kącie, na jakiejś szmacie. Była naga. Jej poranione i posiniaczone ciało przyprawiło mnie o dreszcze i poczucie winy. W kilka dni ze zdrowej kobiety została, wychudzona i skrzywdzona dziewczynka. Podszedłem bliżej z nadzieją, że spojrzy na mnie, lecz tak się nie stało.
- Cheryl … - powiedziałem łagodnie, ale mój głos nie zabrzmiał tak jak tego chciałem. Podbiegłem do niej, po czym przykucnąłem. Uniosłem w górę jej głowę. Moim oczom ukazała się blizna i posiniaczone policzki. Z oczu spływały łzy.
- Cheryl, księżniczko to ja- ponownie zwróciłem się do dziewczyny. Przyłożyłem dłoń do jej twarzy, delikatnie gładząc ją, ale ona zaraz wyrwała się z mojego dotyku. Reakcja modelki zdziwiła mnie. Skuliła swoje maleńkie ciałko bardziej, po czym przysunęła się bliżej ściany. W pomieszczeniu było bardzo zimno. Zdjąłem swoją skórzaną kurtkę i okryłem ją,próbując podnieść z ziemi.Na próżno. Odepchnęła mnie wraz z kurtką, którą wyrzuciła w przeciwną stronę.
- To ja Harry- zwróciłem się do niej. Byłem zdezorientowany.  Nie wyglądała na zadowoloną. Nie okazywała żadnych emocji, prócz jego gestu, który wykonała. Wiedziałem, że zaraz możemy mieć większe kłopoty. Wbrew woli dziewczyny, wziąłem ją na ręce i okryłem tą cholerną kurtką. Mocno zacisnąłem dłonie, abym jej nie upuścił. Szarpała się, kopała mnie, płakała, wyrywała. Bolał mnie każdy jej ruch, bo nie dawno wszystko było dobrze. Każdy dzień rozpoczynał się pocałunkiem. Było cudownie, właśnie...było. Wyniosłem ją z pomieszczenia. Znajdowaliśmy się na korytarzu.
- Puść mnie! Zostaw! Nienawidzę was!- wykrzykiwała, próbując coś wskórać. Na marne. Jej słowa raniły, ale najważniejsze było dla mnie bezpieczeństwo Cher, więc puszczałem obelgi mimo uszu. W piwnicy po drodze zauważyłem boczne wyjście, którym od razu się udałem. Tuliłem Edwards do siebie, próbując ogrzać ją chociaż trochę, lecz ona na to nie pozwalała. Dalej szarpała się, więc pogłębiłem swój uścisk bardziej. Czułem mocny ból w przedramieniu, ale to nie było teraz ważne. Biegłem zaroślami z modelką na rękach, gdy dotarłem do auta. Na tylnych siedzeniach posadziłem Cheryl i zapiąłem jej pasy, zakładając jej moją kurtkę i zamykając drzwi, tak by nie mogła się wydostać. Z bagażnika wyjąłem koc, którym została okryta. Miała spuszczoną głowę i płakała.  Usiadłem tuż obok niej, wcześniej zawiadamiając sms-em chłopaków, że jesteśmy w samochodzie. Podałem jej wody, ale odepchnęła moją rękę.Spojrzałem na jej nadgarstki, na których spoczywała zaschnięta krew. Co oni z nią zrobili?! Jak mogłem do tego dopuścić?! Myśli plączące się w mojej głowie, tym razem nie dawały upustu emocjom. Nagle poczułem pieczenie w przedramieniu ponownie, lecz kolejny raz nie było to dla mnie zbyt ważne. Chciałem dowiedzieć się co oni jej zrobili, ale nie miałem pewności, czy ona cokolwiek pamięta, wie... 

- Skarbie pamiętasz mnie? - zadałem pytanie wpatrując się w maleńką sylwetkę, skuloną w tyle samochodu, łkającą z nie wiadomego dla mnie powodu. 


Kochani kolejny rozdział :)! 
podoba wam się? Tym razem komentarze pojawiły się szybciej o wiele <3 dziękujemyyy!! 
stawiamy wam wyzwanie, które pewnie my wygramy, ale możemy sprawdzić...więc jeżeli pojawi się tu 15 lub więcej komentarzy, to w weekend wstawimy dwa lub trzy rozdziały :D co wy na to? 
Zapraszamy także na ask.fm by móc zadać pytania bohaterom lub autorką 
Kochamy was!! 
15 lub więcej = next