sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział 7

*informacja na dole-proszę sprawdź
                                                                            7.Zagadka             
CHERYL:
   Trwałam w uścisku chłopaka. Był taki uroczy. Wpatrywałam się w jego głęboko zielone oczy. Czułam się przy nim nie zwykle dobrze, mimo że go wcale nie znałam. Na chwilę odwróciłam się, aby zobaczyć co robi Luck. Położyłam głowę na ramieniu chłopaka. Poczułam mocniejszy uścisk na swoim ciele, ręce Harry’ego powędrowały na moje plecy. Chciałam spojrzeć jeszcze raz w te magiczne oczy, ale coś odciągnęło mnie w tył. Ujrzałam Liama. Miał taki śmieszny wyraz twarzy lecz za razem dosyć poważny. Zaczęliśmy tańczyć. Nie wyszło to najgorzej. W rogu pomieszczenia zauważyłam Lucky, która rozmawiała z Harrym. Co chwila któreś z nich spoglądało w moją stronę. Puściłam zwinnie Liama i ruszyłam szybkim krokiem do znajomych. Podeszłam do nich, przestali rozmawiać. Patrzeli się na mnie i dziwacznie uśmiechali.
-A o czym to tak namiętnie rozmawiacie?- zapytałam się , wpatrując w tę dwójkę.
-Aaa, ten …. No …my – plątał się we własnych słowach zielonooki brunet.
-Nic takiego, po prostu Harry musi już iść- oznajmiła Lucky i wybrnęła z nie zręcznej dla nich sytuacji.
-Co?! Ja ?! aaaa, no tak…- chłopak sam nie wiedział o co chodzi, wnioskuje, że nie byłby najlepszym aktorem. –Bardzo mi przykro, ale do zobaczenia kiedy indziej. Luck gratuluje jeszcze raz-powiedział spokojnie po czym udał się do wyjścia. Byłam zdziwiona zachowaniem przyjaciółki, wiedziałam, że do najmilszych i kulturalnych to ona nie należy, ale bez powodu tak się nie zachowuje. Spojrzałam na nią, delikatnie się uśmiechając. Czułam lekką  złość lub smutek. Sama nie wiem, gubię się we własnych  emocjach. Zaręczeni oddalili się do innych gości. Odetchnęłam cicho. Nagle usłyszałam sygnał telefonu. Wyjęłam go z torebki. Pewnie Bradley coś chce, ewentualnie Charlie myśli o wkręceniu się na imprezę. Odblokowałam Iphona i zobaczyłam wiadomość…napisał Harry?! ‘’Cher, jestem na zewnątrz, może wyszłabyś do mnie? Porozmawiamy, H x”. Byłam zdziwiona. Włożyłam komórkę z powrotem do małej kopertówki. Zwinnym krokiem szłam do wyjścia. Otworzyłam drzwi wychodząc na świeże powietrze. Podniosłam wzrok wyżej i ujrzałam Harry’ego opierającego się o swojego, lśniącego Range Rovera. Podeszłam nieco bliżej i zatrzymałam się wpatrując w chłopaka. Powoli odepchnął się od auta i zrobił kilka kroków w przód, co wywołało u mnie delikatny uśmiech. On również się uśmiechnął.
- Chciałeś żebym przyszła- cicho powiedziałam, musiałam coś powiedzieć. Nie lubię milczenia.
-Tak, chciałem. Wiesz, ja pomyślałem sobie, że może jutro miałabyś czas się zobaczyć? – zapytał mnie, po czym opuścił głowę w dół. Ym, nie koniecznie jestem chętna do spotkań z nie znajomymi. Zawsze tak miałam, od dzieciństwa boję się kogokolwiek, może jest to spowodowane tym co mnie spotkało? Nie mam pojęcia. Trwaliśmy w cichy, którą spowodowałam brakiem odpowiedzi. Nie, raczej się nie zgodzę! Ja go nie znam…a jak to świr…
- Myślę, że znajdę dla ciebie chwilę- uśmiechnęłam się ukazując zęby. Cheryl do cholery! Krzyczała mi w głowie moja druga ja.
-Wspaniale, napisze do ciebie- oznajmił. Widziałam radość w zielonych oczach chłopaka. Jakby pełno iskierek tańczyło ze szczęścia. To było urocze, ale trochę zastanawiające. Uśmiechnęłam się ponownie, zaczęłam oddalać się w stronę kawiarni. Prawie dotarłam do drzwi, gdy zza nich wybiegła Lucky. Bardzo szybko znalazła się obok chłopaka i zaczęła mu coś mówić. Nie słyszałam ani jednego słowa, mówili zbyt cicho. Obserwując ich zauważyłam jak dłonie Harry’ego zaciskają się w pięści. Jego mina była bardzo poważna. Luck odsunęła się kawałek, a on wsiadł do pojazdu i z piskiem opon odjechał. Nie miałam pojęcia o co w tym wszystkim chodzi. Spojrzałam na przyjaciółkę, która znalazła się przy mnie.
-Lucky, możesz mi powiedzieć o co do cholery chodzi?! Zachowujecie się jakby nie wiadomo co miało być lub było…wytłumaczysz mi może?- moje zdenerwowanie brało górę nad innymi emocjami.
-Tak Cher, kiedyś na pewno, teraz nie- odpowiedziała mi, po czym weszła do kawiarni. Stałam zdezorientowana na dworze. Chyba muszę częściej przebywać z innymi, może ich zrozumiem, pomyślałam. Nie miałam ochoty wracać na imprezę. Wyjęłam z torebeczki paczkę papierosów oraz zapalniczkę. Zapaliłam jednego i ruszyłam przed siebie. Szłam bardzo wolno. Postanowiłam nie iść jeszcze do domu. Skręciłam do pobliskiego parku. W drodze zdążyłam już zapalić trzy papierosy. Usiadłam na ławeczce nie daleko stawu. Wpatrywałam się w wodę, potem w niebo. Chłodne powietrze dotarło do mnie przyprawiając o gęsią skórkę. Ten świat jest naprawdę dziwny, a może to ja? Rozmyślałam nad tym wszystkim co się dzisiaj stało. Tak długo nie wychodziłam z domu. Czy ludzie dalej są tacy jak Diabeł? Po moich policzkach zaczęły spływać łzy, jedna za drugą. Gdy tylko zamykałam oczy widziałam obrazy z moich snów. Przerażające postacie i harmider panujący dookoła. Podniosłam się z ławki, zaczęłam iść przed siebie, sama nie wiedząc gdzie. Ponownie wzięłam uzależnienie do ust i podpaliłam. Przeszłam kilka uliczek dochodząc do skrzyżowania. Stamtąd  mogłam już bez problemu trafić do domu.  
Następnego dnia
LUCKY:
  Moja impreza urodzinowa okazała się być najlepszą na świecie. Pełno prezentów, genialnie spędzony czas i oczywiście zaręczyny. Tak bardzo go kocham, dostałam najlepszy prezent jaki kiedykolwiek mogłabym dostać. Przekręciłam się na bok. Na miejscu tuż obok mnie uroczo spał Liam. Przysunęłam się bliżej i wtuliłam w jego ciepły, umięśniony tors. Oparłam głowę. Na tali poczułam delikatny, przyjemny dreszczyk, spowodowany gestem chłopaka. Objął mnie, mocniej tuląc do siebie. Czułam się jak najszczęśliwsza osoba na całym świecie. Leżeliśmy tak przez długi czas, do momentu, aż nie usłyszałam sygnału mojego telefonu. Sms od…Gemma!
- To Gemma! – krzyknęłam radośnie, od razu odczytując wiadomość: ”Przyleciałam do Londynu! Zobaczymy się? Gem x ”Spojrzałam na uśmiechniętego Liama, szybko odpisując jej. ”Oczywiście, że tak! W kawiarni  Zayna za godzin. Luck x ”Odłożyłam telefon na szafeczkę .Przyszedł sms. Sięgnęłam po Iphone. ”Niestety zejdzie mi jeszcze trochę, muszę załatwić parę spraw. Co ty na to, że o 20 w Neon Lights? G x ”- napisałam dziewczyna. Pomyślałam, że to nie głupi pomysł, po za tym i tak zaczynam pracę za dwie godziny, a wieczorem Liam jedzie gdzie z szefem. ”Pewnie, to nawet lepiej. Harry wie, że jesteś? L x ”- odpisałam. Obróciłam głowę i złożyłam delikatny pocałunek na policzku mojego chłopaka. Odwdzięczył pocałunek. Sygnał sms przerwał naszą prywatność  ”Niech nie wie lepiej, sama wiesz .Do zobaczenia. G  x” No przecież! Jak mogłam zapomnieć…Wstałam z łóżka, poszłam do łazienki wyszykować się do pracy. Liam poszedł spać dalej. Po godzinie, zeszłam na dół, wzięłam jabłko i wybiegłam z domu, kierując się prosto do pracy. Włożyłam drugi komplet ciuchów, chowając go do auta, bo zaraz po wyjściu z klinki miałam spotkać się z Gemmą w klubie.
CHERYL:
  ”-Brad, ale ja nie chce! Wracam do tatusia i mamusi! Odstaw mnie na ziemię teraz!-krzyczę próbując wyrwać się z mocnego uścisku starszego brata. Płaczę mimowolnie. Biegniemy przez kolejne pokoje, ktoś nas goni ,bardzo się boję. Nie daleko nas pada strzał, Charlie zaczyna płakać.- Cher, złap się mnie mocno i nie puszczaj! Nagle … ”
 Wybudziłam się, cała roztrzęsiona. Otarłam twarz. Tym razem nikogo przy mnie nie było. Bradley w pracy wróci około 19, a Charlie u koleżanki na noc. Jak ja to uwielbiam po prostu. Wyczołgałam się z łóżka. Zeszłam na dół do kuchni. Nalałam soku do szklanki. Upiłam łyk napoju i usiadłam na kanapie w salonie. Siedziałam bezczynnie z 15 minut, zanim dotarło do mnie, że muszę coś zjeść i zacząć funkcjonować, bo przecież jest już…no właśnie, która to już godzina? Wyjęłam z tylnej kieszeni krótkich szortów Iphone. O matko, już 15?! To niemożliwe jest przecież. Jak mogłam tak długo spać?! Podeszłam do lodówki i zaczęłam przygotowanie mojego „śniadania”. Wyjęłam mleko, dwa jajka. Z dolnej szafki wyjęłam plastikową miskę i łyżkę. Z blatu, na którym stały pojemniki  z różnorodnymi składnikami, wzięłam mąkę następnie nasypując do wcześniej przygotowanej miski, dodałam szklankę mleka i dwa jajka. Całość energicznie wymieszałam. Postawiłam patelnie na gazie, nalałam oleju i włączyłam palnik. Gdy była już wystarczająco ciepła, chochlą nalałam masę po czym zaczęłam smażyć naleśniki. Po 20 minutach, całe śniadanie było gotowe. Zasiadłam jak królowa i zaczęłam jeść, popijając moim ulubionym sokiem jabłkowym. Zakańczając moją ”ucztę” , tradycyjnie usiadłam na kanapie, włączając telewizor…niestety oddałam się w krainę snu. Wybudził mnie dźwięk komórki. Dostałam sms ”Hej, o 20 idziemy do Neon Lights! Szykuj się masz godzinę. Przyjadę po ciebie. Harry x” Godzinę? Jak? Przecież ja tylko chwilkę spałam. Zerwałam się z sofy udając się na górę do pokoju. Jak poparzona wskoczyłam pod prysznic, aby się nieco odświeżyć. Gdy wyszłam, włożyłam czarne rurki z lekkim połyskiem i czarną bluzkę z ćwiekami. Dodałam do kompletu delikatną biżuterię. Zrobiłam naturalny makijaż. Rozczesałam włosy i pozwoliłam im swobodnie opaść na klatkę piersiową. Użyłam perfum. Zbiegłam pospiesznie do korytarza, całą kreacje zamknęłam ubierając wysokie szpilki. Teraz byłam już gotowa. Wyszłam z domu, upewniając się, że drzwi są szczelnie zakluczone. Na dole czekał już na mnie Harry. Uśmiechnęłam się na jego widok. Podeszłam od strony pasażera, a on otworzył mi je pomagając wsiąść do środka. Przeszedł na swoją stronę i usiadł na siedzeniu, odpalając silnik. Gdy dojechaliśmy na miejsce, ponownie chłopak otworzył mi drzwi, wyszłam z pojazdu. Chwycił mnie za rękę i ruszyliśmy do środka. Tam trzymał mnie bardzo blisko siebie. Wokół nas znajdowało się mnóstwo pijanych i naćpanych ludzi. Teraz rozumiem dlaczego Bradley bierze dni, a nie noce. Usiedliśmy przy barze, na przeciwko siebie.
-Ślicznie wyglądasz. Co pijesz? – uśmiechnął się do mnie.
-Dziękuje, to co ty – odpowiedziałam niepewnie. Nie miałam pojęcia co mam robić. Dlaczego?
-Hah, zamówię nam moje ulubione drinki. – oznajmił mi, po czym wykonał to. Wpatrywałam się w jego odznaczające się mięśnie. Pewni dużo czasu spędza na siłowni, od razu pomyślałam. Odwróciłam głowę, aby rozglądnąć się trochę po klubie. Zauważyłam chłopaka, który siedzi tuż obok. Wpatrywał się we mnie, przesuwając się coraz bliżej i bliżej. Czułam się nie zręcznie. Myślałam o wyjściu stąd, jednak Harry pojawił się w porę.
-Proszę kochanie-podał mi drinka. Nie podobało mi się to jak się do mnie zwrócił. Skinęłam jedynie głową w jego stronę. Usiadł po mojej drugiej stronie, zerkając na nie znajomego. Odstawił alkohol na stolik. Położył dłoń na mojej nodze i obrócił moje ciało w swoją stronę, patrząc mi w oczy. Mężczyzna, który siedział tuż koło mnie wstał i poszedł sobie. Nie wiadomo czemu, ta sytuacja wydała mi się zabawna. Wzrok Harry’ego powędrował za odchodzącym chłopakiem.
- Czego chciał ten dupek?-zapytał patrząc się dalej w tamtym kierunku.
- Nie mam pojęcia- odpowiedziałam nie rozwijając bardziej wypowiedzi.
- Bo…-jego wzrok zamarł w jakimś punkcie, nie wydusił z siebie już żadnego słowa, tym samym nie dokańczając zaczętego zadania. Obróciłam głowę, aby zobaczyć na czym tak bardzo skupił swoją uwagę. Rozglądnęłam się i zauważyłam, że kilka stolików dalej siedzi Lucky wraz z jakąś dziewczyną, która była bardzo ładna.
-Muszę tam iść- wstał z miejsca i ruszył w stronę dziewczyny. Mój towarzysz z hukiem odsunął krzesło i uderzył pięściami o stół, zaczął krzyczeć na dziewczyny. Wstałam z miejsca, byłam zdezorientowana. Bardzo boję się takich zachowań, łączą się one z moją przeszłością i z „Diabłem”…Złapałam torebkę i wybiegłam z klubu, kierując się w nieznane mi miejsce. Nie mogłam pojąć jak ktoś tak romantyczny, opiekuńczy może być tak agresywny.  
~!!! Kolejny rozdział gotowy, niestety nie jest zbyt dobry…brak weny, ale umowa to umowa  8 kom=rozdział, więc rozdział jest. Prosimy o komentarze i przekazywanie o istnieniu naszego bloga innym<3 Wraz z Katy pomyślałam, że podbijamy stawkę…9 lub 10 kom= nowy rozdział. Oczywiście może być więcej^^ W razie nie jasności zadajcie pytanieJ



środa, 18 czerwca 2014

Rozdział 6

 * informacja na dole-proszę sprawdź
                        6. Niespodzianka 
LUCKY:
Co on powiedział?! Że już trochę się znają?! To nie możliwe. Kiedy niby mieli się poznać. Zaraz, zaraz na pewno wtedy, gdy nie mogłam jej znaleźć. Nie no… Bradley mnie zabije. On miał jej nigdy nie poznać. Spojrzałam z przerażeniem na Liama i wiedziałam, że myśli to samo co ja.
-No to kiedy ta impreza?- zapytał Harry niczego nieświadomy z głupawym uśmieszkiem na twarzy.
-Za dwa dni, wy przyjdźcie rano, bo ja muszą być w pracy do 12.00, więc chociaż trochę zrobicie.- oznajmiłam z  uśmiechem. Ani na chwilę nie straciłam poczucia, że oni tam są.
-Jasne. Ja na pewno będę.- zapewniła Cher ukazując swoje białe ząbki.
-Ja też- dopowiedział Harry, pożegnał się ze wszystkimi i wyszedł. Zaraz za nim wyszła Cheryl, bo obiecała Charlie zakupy. Nie mogłam w to uwierzyć, że  ją poznał, obiecałam jej bratu, że on jej nigdy… a tu proszę. Chociaż miałam świadomość, że są moimi przyjaciółmi  i kiedyś się zapoznają, ale myślałam, że najpierw ona znajdzie chłopaka, a Styles będzie miał taką obitą buzię, że żadna go nie zechce. Podeszłam do Liama i mocno go przytuliłam. Powiedziałam mu to co myślę, a on odpowiedział, że jak zwykle przesadzam… zaraz będę zakochaną parą, na pewno nie. Łatwo mu mówić. On nie musi przejmować się nad opiekuńczym bratem.  Właśnie, brat. Miałam takiego samego. Cały czas miał pretensje, że spotykam się z fotografem, a przecież on się z nim przyjaźnił. Może to ze względu na moją przyszłość tak się martwi? Nie wiem, ale mogę być pewna, że nie odpuści tak łatwo. Za bardzo jest do mnie podobny. Pożegnałam się czule z chłopakiem i pobiegłam do pracy, bo jak zwykle byłam spóźniona.

2 dni później

HARRY:
   Wstałem rano z mroczkami przed oczami. Zerknąłem na budzik, który pokazywał godzinę 8.00. Podniosłem się z łóżka i ruszyłem do łazienki. Nie mogłem przestać myśleć o Cher. Cały czas miałem ją w pamięci. Ten jej uśmiech, błękitne oczy. Rany Styles zakochałeś się. Nie, na pewno nie. Obiecałem sobie, że nigdy nie obdarzę żadnej dziewczyny uczuciem. Ale ona była inna. Nie wiem co miała takiego w sobie, ale… nie wiem jak to określić. Wziąłem prysznic i ubrałem zwykły t-shirt oraz jeansy i wyszedłem do kawiarni Zayna , gdzie miała odbyć się impreza urodzinowa Lucky. Obiecałem jej, że przyjdę rano, żeby pomóc, bo miała nocny dyżur w klinice. Kiedy tam dotarłem ujrzałem ją. Radosną Cheryl, która dyskutowała o czymś z Liamem. Stałem i wpatrywałem się jak w obrazek. Była w każdym calu idealna. Jej włosy, które spięte były w niechlujny kucyk. Nie mam pojęcia ile czasu tak stałem. Po chwili ujrzałem radosną dziewczynę przede mną. Posłałem jej ciepły uśmiech i podszedłem jeszcze kawałek bliżej, dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów. Byłem tak zafascynowany tym momentem, że nie potrafiłem wykrztusić z siebie ani jednego słowa. Łapałem oddech, aby powiedzieć cokolwiek lecz nagle między nami pojawił się wstrząśnięty Liam. Bardzo się zdziwiłem natychmiastowym pojawieniem się chłopaka. Cheryl speszyła się i odeszła do stolika, kończąc wcześniej zaczętą pracę. Postanowiłem wyjaśnić tą całą sytuację z przyjacielem, gdy on wskazał mi miejsce, na którym leżały balony, a jego gest wskazywał na to, że to właśnie ja miałem się nimi zająć. Podszedłem do wyznaczonego mi stolika i zacząłem dmuchać balony. Zaciągnąłem się tlenem, podniosłem rzecz do ust, powoli wpuszczając do niej powietrze. Nagle koło mnie znalazła się Cher, która szybko po wyjściu Liama do kuchni podbiegła i zajęła miejsce tuż obok mnie. Uśmiechnąłem się mimowolnie, gdy całe powietrze wcześniej wpuszczane do balonika uciekło z niego, porywając go wraz ze sobą i odlatując na drugi koniec pomieszczenia. Moje policzki zalała czerwień, jednak szybko uciekła wraz z moim śmiechem. Dziewczyna również zaczęła się śmiać. Była taka urocza, gdy wyglądała tak radośnie. Yyyy, Styles nie mów tak!! Po chwili ona chwyciła balon w swe nie wielkie dłonie i zrobiła to samo, co ja kilka minut wcześniej. Uśmiechnąłem się bardzo szeroko i zbliżyłem do niej, kiedy odeszła w tył. Jej mina zrobiła się bardziej poważna. Zdziwiłem się trochę, ale nie zrezygnowałem ze swoich wcześniejszych planów, postanowiłem spróbować jeszcze raz. Musiałem coś powiedzieć…
-Hej, coś nie tak?- powiedziałem nie pewnie mając nadzieje, że … nie wiem sam.
-Nie, wszystko ok jest, muszę iść tam- odpowiedziała, po czym zniknęła za drzwiami wejściowymi do kawiarni. Zauważyłem, że podjechał samochód, z którego wyszła wesoła Lucky. Przywitała się z nią. Dziewczyny zaczęły rozmawiać. Cher wyglądała na lekko wystraszoną, ale Malik uspokoiła ją. Razem weszły do kawiarni. Ujrzałem pędzącą w moją stronę Luck, która była coraz bliżej i bliżej. Kiedy znalazła się tuż obok, wyminęła mnie zwinnie i rzuciła się w ramiona Liama. Spojrzałem na zakochaną parę, która wyglądała na bardzo szczęśliwą. Okazywali sobie sporo czułości. O nie Styles, nie rozczulaj się tak!
-Lucky a ty o 12 nie miałaś kończyć?- zapytałem zdziwiony.
-Tak, ale mogłam wyjść wcześniej z powodu moich urodzin- powiedziała spokojnie, po czym podeszła do Cheryl i ustała przy niej. Uśmiechnąłem się do nich. Rozeszliśmy się wracając do pracy. Po kilku godzinach wyczerpujących przygotowań wszystko było gotowe. Widziałem po oczach Lucky, że jest z nas dumna, ale również ujrzałem zmęczenie po nocnym dyżurze. Dziewczyny przytuliły się na koniec, pospiesznym krokiem ruszyły do auta Luck i pojechały, aby się wyszykować. Liam, który dzisiaj robił za sekretarkę upewniał się jeszcze czy wszyscy goście będą na przyjęciu. Wyszedłem z kawiarni, udałem się do mojego pojazdu po garnitur. Wziąłem go i ruszyłem z powrotem do budynku. Na zapleczu przebrałem się i użyłem perfum. Przeczesałem palcami włosy. Wyglądałem całkiem nieźle. Minęło około godziny. Wyszedłem z zaplecza po wykonaniu jeszcze kilku telefonów. Liam był już gotowy. Teraz czekaliśmy na dziewczyny, nadal mieliśmy jeszcze godzinę do przyjazdu gości. Bujałem w obłokach, kiedy drzwi do kawiarni otworzyły się, wtedy ujrzałem …
zdyszanego Zayna, który podszedł bliżej.
-A ludzie gdzie? A impreza? Lucky?! Yym, ładnie tutaj- zadawał mnóstwo pytań, po czym odsapnął głośno.
-Spokojnie gościu, jeszcze godzina, a ona zaraz będzie-uspokoiłem go. Usiadł na krzesełku koło stolika. Dalej stałem oparty o ścianę. Teraz, gdy drzwi uchyliły się ponownie byłem pewny, że to dziewczyny, niestety po raz kolejny się pomyliłem. Do budynku weszli Niall z Louisem. Przywitałem się z nimi. Szczęście jednak powróciło, zza chłopaków wyszła sama Lucky. Posłałem jej ciepły uśmiech i ruszyłem ku niej.
- Wszystkiego Najlepszego solenizantko!- wypowiedziałem ku przyjaciółce te słowa. Wyjąłem nie wielki podarek zza siebie i wręczyłem jej. W pudełeczku znajdował się naszyjnik z koniczynką w środku z wpisaną literką L jak Lucky.
- Ojejku, Harry on jest piękny, ty jesteś najlepszym przyjacielem na świecie- wyznała i przytuliła mnie a ja ją, za nią zauważyłem śliczną Cher w krótkiej, bordowej, pięknej sukience i bardzo wysokich, czarnych szpilkach, wyglądała nie zwykle. Jej włosy były rozpuszczone, a ich końcówki lekko zakręcone. Rozmawiała z Louisem, delikatnie się uśmiechając. Czułem jak złość napływa we mnie. Styles, ogarnij się oni tylko rozmawiają! Ale wy dzisiaj praktycznie nie rozmawialiście… hmm. Oderwałem się od Luck, uśmiechnąłem i ruszyłem ku Cher przedzierając się przez tłum ludzi, których robiło się coraz więcej i więcej. Było mnóstwo znanych mi twarzy. David wdał się w dyskusje z nowo poznanymi przyjaciółmi Zayna. Znajomi z kliniki, również dobrze się bawili. Muzyka zaczęła huczeć na cały regulator. Odszukałem wzrokiem Cher, była taka piękna. Podszedłem do niej od tyłu i złapałem w tali obracając w moją stronę. Spojrzała na mnie z tajemniczą miną. Pochyliłem się lekko w dół, ponieważ pomimo wysokich szpilek była sporo niższa ode mnie. Objąłem ją mocniej w pasie i przyciągnąłem do siebie kładąc dłonie na jej biodrach. Cały czas wpatrywała się w moje oczy. Szepnąłem jej do ucha cichutko:
- Jesteś taka śliczna- rzekłem.
- Panie Styles pan się rumieni- wybrnęła gładko z sytuacji. Poczułem zapach jej nieziemskich perfum. Miałem zamiar przytulić się do niej, ale ona odwróciła się gwałtownie. Zdziwiłem się bardzo jej gestem. Jej twarz zwróciła się ku mnie, uśmiechnęła się uroczo i pociągnęła mnie za krawat, podążyłem za nią, cały oczarowany. Styles, kolana ci miękną, weź bądź sobą, a nie! Odezwał się we mnie cichy głosik. Wyprostowałem się, kiedy doszliśmy do tłumu, który stał w kółku. Ustałem za dziewczyną i objąłem od tyłu, jej dłonie powędrowały na moje. Wpatrywaliśmy się w rozgrywaną akcję przed nami. Liam wyciszył muzykę i wziął mikrofon do rąk, po czym zaczął:
- 1…2…3…działa? Yym, aa no więc Lucky, kochanie masz już 19 lat. Dzisiaj twoje urodziny. Dostałaś pełno prezentów, mniejszych, większych. Wyglądasz nie zwykle, jak anioł. Bla bla bla i tak dalej, przejdę do tego co chcę powiedzieć. Jesteś najbardziej nie zwykłą, piękną i nie spotykaną, szaloną i uroczo śmieszną dziewczyną, najlepszą na całym świecie, tą jedyną- chłopak zakończył przemowę i ukląkł na kolano.
-Lucky Malik czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?- wszyscy zamarli, poczułem mocniejszy uścisk na dłoni. Byłem zdumiony gestem przyjaciela. Wyjął pierścionek zaręczynowy i otworzył. Luck wpatrywała się w niego, widziałem jak łzy kumulują się w kącikach jej oczu.
-Tak!!!Tak!!! no oczywiście, że tak. O matko, kocham cię! Tak!- wykrzykiwała zafascynowana podniosłą chwilą. Odczuwałem jej szczęście na sobie. Liam nałożył pierścionek na palec dziewczyny. Całość zakończyli złączając usta w namiętnym pocałunku. Wszyscy dookoła zaczęli klaskać i kibicować. Muzyka ponownie zaczęła roznosić po całym pomieszczeniu. Położyłem dłonie na biodrach Cher i przyciągnąłem bardzo blisko do siebie. Wyraz jej twarzy był zmieszany, ale mało mnie to w tym momencie interesowało. Złączyłem nasze idealnie pasujące do siebie ciała w romantycznym tańcu.  

~ Bum! Jak wam się podoba kolejny rozdział, nie spodziewany zwrot akcji. Katy niestety napisała połowę późno w nocy, więc ja musiałam dokończyć. Starała się lecz zmęczenie wzięło górę, ale początek wyszedł jej bardzo dobrze. Mam nadzieje, że wam się podoba ten rozdział. Nie byłyśmy pewne czy dodać rozdział, ponieważ ostatnia liczba komentarzy nas lekko załamała i teraz już same nie wiemy ile osób tak naprawdę czyta naszego bloga. Uhh, co za litania. Bardzo prosimy o komentarze 8 kom= nowy rozdział!:) Dacie radę?