środa, 2 lipca 2014

Rozdział 10

       10. Znak

LUCKY:
  Postanowiłam podejść do nich i dowiedzieć się o co chodzi.Wtuliłam się w rękę Liama. Chciałam przywitać się z obcym mi mężczyzną, ale gdy tylko mnie zobaczył odszedł natychmiastowo, gestykulując w stronę mojego chłopaka. Kiedy policjant odwrócił głowę od naszej trójki, zauważyłam charakterystyczny tatuaż znajdujący się na jego karku. Przerażenie malowało mi się na twarzy, gdy przypomniałam sobie, że tej felernej nocy funkcjonariusze mieli te same znaki na ciele.
- Kochanie jedźcie do domu, ja wrócę na piechotę - powiadomiłam Liama, po czym posłałam mu ciepły uśmiech.
- Uważaj na siebie skarbie- chłopak podszedł do mnie, dzieliło nas jedynie kilka centymetrów. Dłonie przyłożył do mojego policzka, po czym złożył namiętny pocałunek na moich ustach. Jego ręce powędrowały na moje biodra. Przytulił mnie mocno do siebie i szepnął do ucha "kocham cię". Nagle poczułam wyrzuty sumienia, że nie wie o wszystkim, a zwłaszcza tej przykrej prawdy z przeszłości. Widziałam jak oddala się do wyjścia. Nie odrywając od niego wzroku ruszyłam szybkim krokiem w górę do pokoju Harry'ego. Musiałam koniecznie porozmawiać z nim o tym co zobaczyłam. 38...39! Wykrzyknęłam w sobie radośnie wchodząc do pomieszczenia. Leżał na łóżku z zamkniętymi oczami. Podeszłam i zaczęłam delikatnie klepać go po policzku wypowiadając jego imię w różnych zdrobnieniach" Harruś, Harrulka, Harrusiek, Haroldzik"
Niestety to nie poskutkowało. Postanowiłam zrobić to nieco brutalniej. Klepnęłam go prawie z całej siły w polik.
- Harold! Obudź się w końcu!- krzyczałam. Chłopak automatycznie podniósł się z łóżka stając przede mną.
- Czy ty zwariowałaś?! Są inne formy budzenia! - bulwersował się mój przyjaciel, kiedy ja nie wiedziałam od czego zacząć mu opowiadać całą sytuację, której doświadczyłam w izbie przyjęć. Nie było mi do śmiechu, usiadłam na parapecie patrząc za okno. Harry zauważył, że coś jest nie tak, ponieważ poszedł w moje ślady i zajął miejsce tuż koło mnie. Zaczęliśmy rozmawiać. Opowiadałam po kolei wszystko co widziałam i nagle coś do mnie doszło...
- Harry... a czy ci mężczyźni, którzy zaatakowali Cher mieli jakiś charakterystyczny znak?- zaczęłam coraz bardziej brnąć w tę sprawę.
- Tak, wydaje mi się, że był tam krzyż i pnący się po nim wąż, tak na pewno! - przekonał mnie przyjaciel. Zapadła między nami cisza, każdy wiedział o co chodziło. W moich oczach zaczęły tlić się łzy.
- To mój ojciec, to jego wina- mówiłam wpatrując się w jeden wybrany punkt. Harry spojrzał na mnie, po czym przytulił moje ciało do swojego, próbując mnie jakoś pocieszyć. To wszystko działo się diametralnie szybko...Cheryl w szpitalu napadnięta wcześniej przez ludzi wysłanych od mojego ojca! Myśli plączące się w mojej głowie zaczęły dawać upust emocjom. Łzy płynęły strumieniem po policzkach, następnie mocząc końcówki moich włosów oraz ubrania. Siedzieliśmy tak przez dłuższy czas. W końcu wyrwałam się z jego uścisku i wyszłam z sali nie wypowiadając żadnego słowa.

HARRY:
  Wiedziałem, że chciała zostać teraz sama. Nie miałem jej tego za złe. Sytuacja z jej ojcem ciągnie się bardzo długo. Postanowiłem dotrzymać towarzystwa Cheryl, która za pewne była sama w swojej sali. Wyszedłem z pokoju natykając się na bardzo interesujące pielęgniarki. Szedłem przed siebie nie odwracając od nich wzroku, były naprawdę gorące. Po chwili poczułem coś chłodnego, a za razem metalowego w okolicy brzucha. Spojrzałem przed siebie. Za metalowym wózkiem stałam starsza, grubsza, blond włosa pielęgniarka. Czułem jak się rumienię. Ona jedynie sztucznie się do mnie uśmiechnęła i mruknęła coś cicho pod nosem. Odszukałem numer, pod którym była modelka. Wszedłem do pokoju wpatrując się jednocześnie puste łóżko.Wystraszyłem się ogromnie, wiedząc, że mogli zabrać ją "naznaczeni". Jednak całe szczęście powróciło, gdy zauważyłem dziewczynę stojącą przy oknie i wpatrującą się w widoki za nim. Nie chciałem jej wystraszyć, więc odchrząknąłem nie zbyt głośno. Natychmiast odwróciła się w moją stronę, ukazując delikatny uśmiech wraz z czysto białymi ząbkami. Ruszyła spokojnym krokiem w stronę łóżka, po czym opadła na nie. Podszedłem bliżej chcąc ujrzeć z bliska jej niezwykłe niebieskie oczy. Była już późna godzina, więc pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy, dlaczego ona jeszcze nie śpi? Powinna dużo wypoczywać, zwłaszcza teraz... i to w dodatku przeze mnie. Przyglądałem się dziewczynie, która posmutniała.
- Coś się stało? Powinnaś chyba iść spać- martwiłem się o nią z nie wiadomego powodu, ale byłem pewien, że widziała tych mężczyzn i teraz się boi.
- Tak, jestem bardzo zmęczona, ale nie mogę iść spać- odpowiedziała wymijająco spuszczając głowę.
- Może pójdę do pielęgniarek po środki nasenne? - zapytałem nie wiedząc co więcej mam powiedzieć. Nie wiedzieć czemu, bardzo interesowało mnie to kim jest lub kim była.
- Nie! Ja po prostu nie mogę iść spać, ponieważ koszmary...- łza skapująca na jej piżamę otworzyła szufladkę w moim sercu. Usiadłem dużo bliżej Cher, zaciekawiony.
- Opowiedz mi- patrząc jej w oczy słuchałem. Opowiadała o snach męczących ją co noc. Śmierć rodziców, która zostawiła trwałe ślady w sercu dziewczyny. Chciałem pomóc w jakiś sposób, lecz nie miałem pojęcia co zrobić. Nie powstrzymam snów, a morderca nie wiadomo, gdzie jest i czy w ogóle żyje. Wziąłem głęboki oddech równocześnie z Cher co wywołało u nas obu uśmiech. Przysiadłem na łóżku tuż obok niej, równocześnie zarzucając nogi. Objąłem ramieniem drobne ciało modelki, a ona położyła głowę na moim brzuchu.
- Śpij spokojnie, jutro wracasz do domu- powiedziałem gładząc ręką jej włosy.
LIAM:
 Załatwiłem wszystkie sprawy związane z "nielegalnym" wyjazdem Charlotte. Leżałem na sofie w salonie oglądając mecz i popijając przy tym piwo. Dzwonek... wstałem niechętnie i ruszyłem w stronę drzwi. Przekręciłem klucz w zamku. Ujrzałem swoją dziewczynę z butelką wina w ręku. Uśmiechała się radośnie. Odebrałem Carlo Rossi idąc do kuchni. Sięgnąłem po dwa kieliszki. Dziewczyna poszła do góry, aby za pewne się odświeżyć lub przebrać. Postanowiłem wykorzystać i urządzić nam romantyczny wieczór, aby się zrelaksować. Pobiegłem do salonu, wyjmując podgrzewacze zapachowe z komódki. Rozstawiłem je elegancko w około całego pomieszczenia, na parapecie, komodzie, szafeczkach i oczywiście podłodze. Różowo-czerwone płatki róży rozrzuciłem w środek kółka utworzonego z podgrzewaczy, również znalazły się tam poduszki,aby było nam miękko. Wyłączyłem światło oraz zasłoniłem żaluzje, aby nadać romantyczny klimat. Na podłodze tuż przy wcześniej przygotowanym miejscu postawiłem kieliszki, nalewając do nich wina. Całość zakończyłem podpalając rozmaite kadzidełko, pozostawiając je w kącie, tak by dym nie leciał w nasze twarze. Zdjąłem spodnie wraz z koszulką pozostawiając na sobie jedynie bokserki. Tak, mogłem jedynie czekać na ukochaną. Po chwili oczekiwań, ujrzałem dziewczynę schodzącą po schodach. Miała na sobie jedynie bieliznę, która przykryta została długim satynowym szlafrokiem. Jej włosy delikatnie opadały za ramiona, falując się u dołu. Podszedłem do niej, kładąc jedną dłoń na biodrze, przyciągając ciało przyszłej żony bliżej, tym samy podając kieliszek wina. Uśmiechnęła się do mnie po czym wzniosła toast wypowiadając ciche słowa " za nas". Romantyczna chwila trwała w najlepsze. Siedzieliśmy na przygotowanym przeze mnie miejscu otoczonym zapachowymi świeczkami oraz płatkami róż. Gdy cała butelka została przez nas opróżniona, zbliżyłem się do Lucky przytulając ją mocno do siebie. Dłonie ukochanej powędrowały do mojej twarzy, złożyła romantyczny pocałunek na moich ustach. Pogłębiłem go, tym samym przenosząc ręce na biodra oraz plecy Luck. Z każdą sekundą nasz pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny i przepełniony szczerym uczuciem. Położyłem ciało dziewczyny na swoje, nie przerywając chwili panującej między nami czy też pocałunku. Czułem, że to jeszcze nie koniec wieczoru. Byłem najszczęśliwszym chłopakiem na świecie, mając w objęciach najpiękniejszą istotę na ziemi. Chciałem przejść do bardziej intymnych relacji, gdy usłyszałem huk! Osłoniłem całym ciałem Lucky, aby nic jej się nie stało. Kawałki szkła z potłuczonego okna leżały porozrzucane po podłodze. Zauważyłem nie wielki przedmiot leżący nieopodal naszych ciał...

* Jak wam się podoba kolejna twórczość? haha, liczymy na wasze opinie kochani <3 
11 komentarzy=nowy rozdział