środa, 4 lutego 2015

BLOG

ZAPRASZAMY NA ETERNITY
ZWIASTUN POJAWI SIĘ WIECZOREM NA YOUTUBE I NA STRONIE NOWEGO BLOGA
MIŁEGO CZYTANIA KOCHANI
CAŁY CZAS JESTEŚCIE DLA NAS WAŻNI
KOCHAMY WAS! <3nasze skarby :*

http://eternitykh.blogspot.com/?m=1

^
Zapraszamy serdecznie do rozsyłania linków innym i do czytania <3
Kate x
X Katy

czwartek, 29 stycznia 2015

The End ...

Tak oto kończy się ten blog 
2 wyświetlenia dziennie 
3 kom gdzie było 18 
Nikt już gi nie odwiedza :< 
Kochamy was cały czas <3 
Powstanie zupełnie nowy blog w te dwa tygodnie, link który napiszemy tutaj będzie ostatnim postem na tym blogu i zapraszamy na niego 
The End ... 

niedziela, 11 stycznia 2015

Rozdział 34

               piosenka: https://www.youtube.com/watch?v=48qwvBkpw1g

34. Zostań ze mną

   CHERYL:
- Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, ale jej stan cały czas nie jest stabilny i na razie utrzymujemy ją w śpiączce farmakologicznej oraz  jest pięćdziesiąt procent szans, że nie będzie chodzić.- po tych słowach poczułam jak gorąca fala rozpływa się po całym moim ciele. To niemożliwe. Nie wyobrażam sobie tej promiennej, szalonej dziewczyny, która całe swoje życie spędzi przykuta do wózka albo co gorsza umrze. Usiadłam na krzesło, zakrywając twarz rękoma. Usłyszałam jak o czymś rozmawiają, ale ja nie rozumiałam ani jednego słowa. Łzy nie mogły opuścić moich oczu. W tym momencie nic nie czułam. Wszystkie emocje opuściły moje ciało. Dlaczego te wszystkie rzeczy musiały spotkać akurat mnie. Szczerze zaczęłam się do tego wszystkiego przyzwyczajać. Traciłam wszystkich na których mi zależało czułam jak ktoś kładzie rękę na moje ramie. Zerknęłam w te stronę spodziewając się, że ujrzę Harry'ego, ale ku mojemu zaskoczeniu na krześle obok siedziała Lucky. Uśmiechnęła się do mnie smutno, a ja zrozumiałam, że mnie przeprasza. Przytuliłam się do niej, bo potrzebowałam tego i jej. Była moją najlepszą przyjaciółką, a ja ją traktowałam jak zabawkę.
- Będziesz mogła do niej iść później, dobrze?- spytała głaszcząc mnie po głowie. Kiwnęłam głową na znak, że wszystko zrozumiałam. Przerażało mnie, że teraz ja będę musiała grać siostrę, matkę  i ojca. Nadal nie mogłam wydobyć z siebie żadnej łzy co mnie przerażało. W środku czułam pustkę, jakbym razem z Brad'em straciła kawałek siebie. Szał ogarniał mnie od środka, a w głowie rodziło się jedno i to samo pytanie co chwilę temu. Dlaczego to musiałam być ja? Traciłam bliskich, a wraz z nimi zatracałam się w sobie. Wiedziałam, że będę mogła liczyć na przyjaciół. Cały czas przerażała mnie myśl co mogę zrobić dla Charlie, aby znów mogła chodzić. Odsunęłam się kawałek od Lucky, żeby spojrzeć na towarzyszy. Zamurowało mnie, gdy ujrzałam jak Niall stoi pod drzwiami sali operacyjnej i patrzy w odległy punkt, a z oczu kapią mu łzy. Cały czas byłam w objęciach przyjaciółki. 
- Pójdę po kawę- oznajmiła i powoli odeszła w stronę automatu. Ponownie rozejrzałam się po twarzach najbliższych osób. Miło było pomyśleć, że nie jestem sama ze wszystkimi problemami. Po chwili  wróciła Luck z siedmioma kawami. Rozdała każdemu i ponownie zajęła miejsce obok mnie. Czekaliśmy w milczeniu. Czas jakby zatrzymał się w miejscu. Minuta mijała za minutą, a ja dalej nie wiedziałam nic więcej o Charlie. Harry nerwowo chodził w kółko po korytarzu zerkając na mnie. Gdy na niego patrzałam czułam się podle. Przed oczami miałam jego z tą cholerną czerwoną szminką na kołnierzu. Wybaczyłam mu, ale zawiódł mnie i nie mogłam mu tak od razu wybaczyć, zresztą teraz najważniejsza dla mnie była Charlotte i tylko ona się liczyła. Po długim czekaniu nareszcie nadszedł lekarz. Wstałam z miejsca co uczynili wszyscy oprócz Zayn'a, który zasnął z głową opartą o ścianę. 
- I co z nią?- zapytał Niall  nie pozwalając nikomu dojść do głosu. 
- Nic nowego. Jeśli przeżyje tę noc możemy mówić o cudzie.- powiedział, a ja nie mogłam złapać oddechu. Jak to jeśli przeżyje?! Ona musiała żyć i nic więcej się nie liczyło.
- Możemy do niej iść?- spytałam ledwo wypowiadając każde słowo przez wielka gule, która powstała mi w gardle.
- Jest teraz na OIOM'ie, więc może tam wejść tylko jedna osoba i to z rodziny. - stwierdził, spoglądając na mnie z troską. 
- Chociaż z jedną osobą. Nie chce być tam sama.- oznajmiłam pewnym siebie głosem. 
- No dobrze, ale tylko dwie osoby.- byłam mu wdzięczna, więc uśmiechnęłam się ciepło w jego stronę. Harry podszedł do mnie myśląc, że to z nim chce iść, ale to nie była prawda. Odepchnęłam go delikatnie ręką i spojrzałam na Niall'a. 
- Chodź.- rzuciłam krótko, a on kiwnął głową na znak podziękowania. Złapałam go za rękę i ruszyliśmy za lekarzem. Prowadził nas krętymi korytarzami, aż dotarliśmy pod drzwi z napisem "OIOM". 
- Musicie założyć fartuchy.- rzucił doktor wskazując na wieszak zapełniony zielonymi pelerynami. Wzięłam jeden i narzuciłam na ramiona, i to samo uczynił mój towarzysz.  Weszliśmy do sali i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Przede mną leżała dziewczyna z rurkami wychodzącymi z jej gardła i ciała, na twarzy miała wiele siniaków i zadrapań. Po sekundzie zrozumiałam, że to moja mała siostrzyczka. Wyglądała jak trup, a jednymi oznakami była unosząca się klatka piersiowa. Usiadłam na krzesełku obok łóżka i ujęłam jej bladą rękę. Chłopak dosunął sobie taboret po drugiej stronie łóżka i również chwycił ją za dłoń jednocześnie głaszcząc po policzku. Mimowolnie łzy pociekły mi po policzku. Nie mogłam wydobyć żadnego słowa przez ściśnięte gardło. Patrzyłam na nią i nie wiedziałam co zrobić, ani jak jej pomóc. Nienawidziłam siedzieć bez czynnie, więc ta sytuacja była dla mnie... komiczna. Kiedy tak dumałam usłyszałam cichy, męski głos. Zerknęłam na Niall'a.  Szeptał jej coś na ucho,a z oczu wylewały mu się łzy. Odsunął głowę, a z jego ust wylały się słowa, które poruszyły moje serce jak żadne inne. 
- Zostań ze mną. Proszę Charlie. Zostań ze mną. 
Moje emocje dobiły zenitu. Wstałam i wybiegłam z sali wpadając prosto w ramiona Harry'ego i wtulając się w jego klatkę piersiową dałam upust łzom i wszelkim emocjom. On objął moje ramiona najmocniej jak mógł, całujących moją skroń.
- Kocham cie Cher, spokojnie - powiedział aksamitnym jak i zachrypniętym głosem.

*Kochani, jest kolejny rozdział mimo braku 20 komentarzy niestety
Jest kilka spraw ask, przeznaczony do pytań bądź konwersacji z bohaterami nie jet odwiedzany :( 
Mało osób czyta :(
Ale fajne, że ktokolwiek go czyta ...
Teraz 16kom= nowy
Lajkujcie także nasza stronę na facebook'u :)

wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział 33

                     33. Nic

HARRY:
 Dziewczyna stała jak wryta, patrząc w stronę okna, obrócona do mnie plecami. Powoli jej ręka zaczęła opadać, gdy zakończyła rozmowę. Telefon spadł na ziemię, a ona ani drgnęła. Dłońmi otuliła swoje ciało. Nie miałem pojęcia jak zareagować, siedziałem jak palant na łóżku.
- Cheryl?- niepewnie spytałem, nie wiedząc o co chodzi.Zacząłem podnosić się z miejsca, gdy odwróciła się w moją stronę. Jej oczy były jak kryształowa tafla, całe załzawione. Podszedłem do dziewczyny i otuliłem jak najczulej tylko umiałem to zrobić. Odchyliłem jej głowę od mojego ramienia i spojrzałem w oczy. Spojrzenie miała przepełnione bólem, smutkiem, niedowierzaniem, nieufnością. Nie trwało to jednak długo, gdyż siedziała już na łóżku, a ja po raz kolejny stałem tym razem jak palant.
- Jedziemy do szpitala- rzekła Cher, uraniając łzę. Wzięła czyste ubrania, które złożone były na komodzie, po czym założyła je. Zrobiłem to samo. Trwaliśmy w ciszy, jedyne co można było usłyszeć to cichutkie łkanie dziewczyny. Mieliśmy już wychodzić...
- Cheryl co się stało? Kochanie martwię się- nie mogłem dłużej czekać, mimo iż moment, który wybrałem nie był właściwy.
- Straciłam ich, ale to ostatnio normalne- była niezwykle spokojna, mimo łez w oczach. Sumienie zaczęło przebijać moje serce, co się takiego stało. Sam ją zawiodłem przez Rose, to była jej wina. Co chwila ją coś spotyka. Bez namiętnie ruszyłem do samochodu tuż na Cher. Podróż przebiegła bezgłośnie, nikt z nas nie wydobył żadnego dźwięku, z wyjątkiem silnika samochodowego. Po około dwudziestu minutach byliśmy już na miejscu. Wokół budynku stało mnóstwo radiowozów policji i karetki. Cher wybiegła z auta, podążając w stronę całego zamieszania. Szybko zaparkowałem auto i pobiegłem za nią. Stałem obok ukochanej, gdy rozmawiała z lekarzem.
- Pani jest rodziną? A ten pan kim jest?- spytał sanitariusz.
- Tak jestem rodziną, aaa too..- nie wiedziała co odpowiedzieć
- Jestem jej m-mę-mężem, tak właśnie- ale się wkopałem...
- Dobrze, więc bardzo mi przykro, ale nic nie mogliśmy zrobić
- Co z nią? - Cher toczyła rozmowę z lekarzem, gdy ja stałem jak kołek przyglądając się obojgu, w dalszym ciągu nie mając o niczym pojęcia.
- Kilka złamań, zatarć, krwotok, który udało nam się zatamować, więcej dowie pani się od ordynatora. Najszczersze kondolencje- skończył, po czym przytulił Cher, która zaraz odwróciła się do mnie płacząc i wtulając w moje ramię.
- Nie ma go, Brad odszedł
Po tych słowach, jakbym dostał w łeb metalową pałką.
- Kochanie, co z Charlie?
- Ma operację, pójdę do niej.
- Trzymaj się skarbie, muszę pojechać w pewne miejsce zaraz wrócę, nie gniewaj się. -Kiwnęła głową, po czym ruszyła do ogromnego budynku. Ja natomiast na miejsce całego zdarzenia.
*   *   *
Stałem pod drzwiami nie wiedząc czego mam się spodziewać. Nie pokój obejmował mnie całego. Niespodziewanie przed moimi oczami pojawiła się Lucky. Była zapłakana i nie wyglądała korzystnie. Spojrzała na mnie wymownie i cofnęła się w głąb mieszkania dając do zrozumienia, że mam wejść za nią. Przeszedłem przez próg kierując się do salonu. Zastałem ją tam siedzącą na kanapie i oglądającą jakiś denny program w telewizji.
- Po co przyszedłeś? Chcesz mi coś powiedzieć? No mów, że jestem samolubna, idiotyczna, nie czuła. Prawda. Ulży ci. W końcu skrzywdziłam twoją biedną Cher.- w jej głosie słyszałem pogardę. Patrzyła na mnie swoimi wielkimi, brązowymi oczami. Wyłączyła telewizor skupiając całą uwagę na mnie.
- Nie obchodzi mnie o co się pokłóciłaś z Cheryl. To są wasze sprawy. Mamy teraz większy problem. Charlie i Brad mieli wypadek. On zginął na miejscu, a mała walczy w szpitalu.- wyrzuciłem z siebie te wszystkie złe informacje. Wpatrywała się we mnie, a ja nie byłem pewien czy dotarły do niej wszystkie wypowiedziane słowa. Wstała ze swojego miejsca i zaczęła nerwowo chodzić po całym mieszkaniu. Mruczała coś pod nosem i mógłbym pomyśleć, że oszalała, ale ja ją za dobrze znałem. Wiedziałam, że coś kombinuje.
- Jak to się stało?- spytała zatrzymując się przede mną.
- Uderzyli w drzewo, ale ta sprawa mi śmierdzi. Podsłuchałem jak jeden z policjantów mówi, że podejrzewają przecięcie przewodów hamulcowych.- spojrzałem na nią znacząco. Dokładnie wiedziała o co mi chodzi. Odwróciła wzrok i ponownie spojrzała na mnie.
- Idź do garażu i powiedz Liamowi, że ma jechać do szpitala, a my pojedziemy na miejsce wypadku.- powiedziała i wybiegła z pomieszczenia. Wyszedłem z domu idąc do przyjaciela. Kiedy wszedłem do środka uderzył mnie mocny zapach smarów. Liam nachylał się nad samochodem majstrując coś przy silniku. Podszedłem i uderzyłem go w ramię, a ten uniósł głowę zerkając na mnie.
- Cześć. Co tam?- spytał witając się ze mną.
- Brad nie żyje, a Charlie jest w szpitalu. Musisz tam jechać.- powiedziałem prosto z mostu cały czas patrząc na niego. Gwałtownie zaciągnął powietrze przesuwając ręką po włosach i kładąc ją na swój kark.
- Cholera. Luck i Cher wiedzą?- kiwnąłem głową- A jak czuje się Cheryl? Była strasznie związana z bratem. Musi być zrozpaczona.- powiedział opierając się o maskę samochodu, którą wcześniej zamknął. Przetarł twarz dłońmi  patrząc w przestrzeń.
- Jest jej ciężko, ale trzyma się dla siostry. Szkoda mi jej. Tyle zła ją spotkało- stwierdziłem siadając obok niego. Spędziliśmy tak około  10 minut.
- Znałem go jakieś 4 lata.- jego głos był beznamiętny. Zrozumiałem, że cierpi i nie może w to uwierzyć.
- Muszę po nią iść i wtedy pojadę.- oznajmił kierując się ku wyjściu, ale ja zatrzymałem go ręką.
- Ja ją zabiorę, bo musimy.... zajechać po rzeczy dla Charlie, a tylko ona wie jakie.- wymyśliłem na poczekaniu.
- Aha dobra to ja już pojadę.-mruknął, wsiadł do samochodu i odjechał. Wróciłem do mieszkania gdzie Lucky czegoś szukała. Wszędzie walały się poduszki.
- Co ty robisz?- spytałem z niedowierzaniem.
- Nie mogę znaleźć telefonu.- odburknęła nawet na mnie nie patrząc. Rozejrzałem się wkoło i ujrzałem zgubę na komodzie w korytarzu. Podniosłam i pomachałem nim w stronę siostry.
- Znalazłem- podeszła do mnie i wyrwała mi go z ręki wychodząc z mieszkania. Ruszyłem za nią. Zamknęła drzwi i razem ruszyliśmy do mojego samochodu. Wsiedliśmy i odpaliłem silnik.
Już po chwili wyjeżdżaliśmy z jej przecznicy.
- Wiesz gdzie w ogóle jechać?- spytała grzebiąc coś w telefonie.
- Tak- odpowiedziałem krótko i rzeczowo.- Słuchaj musimy dostać się do ich samochodu i sami to zobaczyć, tylko będzie problem jeśli zabrali już samochód.- stwierdziłem
- O to się nie martw. Na stronie piszą, że samochód czeka na techników, więc jeśli się pośpieszymy to zdążymy.- powiedziała odkładając telefon do torby. Zastanawiałem się czy to dobry pomysł zabierając ze sobą ciężarną kobietę, ale wiedziałem, że bez niej sobie nie poradzę.
- Nie mogę uwierzyć, że to zrobił. Jak on mógł. Groził nam, ale myślałam, że na groźbach się skończy.- wyrwała mnie z zamyślenia. Myślałem dokładnie tak samo. Wiedziałem, że jest gnojem, ale... Oni mu przecież nic nie zrobili. Dojechaliśmy na miejsce. Kiedy wysiedliśmy z samochodu ujrzeliśmy tylko dwóch gliniarzy, którzy razem rozmawialiśmy. Na szczęście się nie spóźniliśmy. samochód dalej stał wbity w drzewo. Dziwiłem się jakim cudem Charlie wyszła z tego żywa.Podszedłem do Lucky, która wpatrywała się w miejsce wypadku. Ustałem obok niej.
- Musisz ich zagadać, a ja podejdę z drugiej strony i spojrzę.- oznajmiłem wyrywając ją z tego dziwnego stanu, Kiwnęła głową na znak, że wszystko rozumie. Zaczęła iść w kierunku policjantów. Nie wiedziałem dokładnie co zamierza zrobić, ale musiałem w nią wierzyć. Nagle zobaczyłem jak upada na ziemie. Uśmiechnąłem się pod nosem. Nareszcie zobaczyłem pozytyw tego, że ją zaangażowałem. Przemknąłem szybko do samochodu. Wszedłem pod niego, aby dokładnie się rozejrzeć. Znalazłem. Przecięty przewód od układu hamulcowego, a zaraz obok blond włos. Zabrałem go i uciekłem do swojego samochodu. Włożyłem go do foliowej torebki i wszedłem do środka zajmując miejsce pasażera tak, aby policjanci myśleli, że Lucky jest sama. Po chwili dołączyła do mnie. Na razie nic do siebie nie mówiliśmy ze względu na gliniarzy. Włączyła silnik i odjechała.
- Co znalazłeś?- od razu spytała nie zwlekając ani chwili dłużej.
- Długi, blond włos zaczepiony o kabel. Wydaje mi się, że wiem czyj on jest.- powiedziałem pokazując go jej.
- Myślisz, że był to dobry pomysł zabierając dowody?- zerknęła na mnie. Ujrzałem niepewność na jej twarzy.  
- Lepiej, żebyśmy my go znaleźli niż oni.- odparłem chowając moją zdobycz do schowka.-
Jedź do szpitala, ale po drodze zajedź po rzeczy dla Charlotte.
*  *  *
Zastaliśmy ich przed salą operacyjną. Ku naszemu zdziwieniu nie byli tam tylko Cheryl i Liam, ale również Naill, Zayn i Louis. Najwyraźniej złe wieści szybko się rozchodzą. Luck podeszła do narzeczonego i obok niego, a ja koło Cher, która od razu przytuliła się do mnie. Wszyscy siedzieliśmy zniecierpliwieni.
- Jak tam wasz mały Liaś?- niespodziewanie odezwał się Zayn. W tonie jego głosu nie słychać było troski tylko kpinę. Zerknąłem na Liama, który nie wytrzymał i rzucił się z pięścmi. Zaczął go okładac. Mimo woli rzuciłem się na pomoc tak samo jak Naill. Odciągnąłem Liama na bok przytrzymując go. To samo uczynił Horan. Zerknąłem w stronę Luck, która zaczęła krzyczeć na ukochanego.
- Co wy kurwa odpierdalacie? Zastanówcie się! To nie czas, ani miejsce, aby się napierdalać jak na ringu!- krzyknął z oburzeniem Niall, co wszystkich szczerze zdziwiło. Każdy wrócił do poprzedniej pozycji. Liam tulił Luck i brzuszek, a Cher wtulała się w mój bark. Dziwiło mnie zachowanie Niall'a, który wydawał się być bardzo przejęty i zdenerwowany całą sytuacją. Pocałowałem czoło mojej księżniczki, którą od raz postanowiłem posadzić na swoich kolanach. Tak oczywiście zrobiłem. Miałem na rękach, a raczej na kolanach całe swoje szczęście i to, co trzyma mnie na ziemi. Głaskałem jej włosy, gdy dziewczyna bawiła się zamkiem od mojej kurtki. Wnet lekarz i trzy całkiem ładne pielęgniarki wyszli z sali. 
- Mam kilka informacji... 

Kochani! Najkochańsi!
Ogromnie dziękujemy wam za obecność, za czytanie, komentowanie, wszystko!
Jesteście skarbami, najukochańszymi. Przede wszystkim chcemy życzyć wam

 -WESOŁYCH, CIEPŁYCH, RODZINNYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA! 
-BOGATEGO GWIAZDORA(PREZENTÓW, HAJSU, haha)
-TRZEŹWEGO, SZALONEGO, BEZPIECZNEGO SYLWESTRA!
Tego co tylko pragniecie, aby wasze najskrytsze marzenia po spełniały się, jeśli leży wam coś na sumieniu, aby się wyjaśniło <3
KOCHAMY WAS ogromnie, może pojawi się nas tu więcej..
20kom=next

sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 32

           31. Prawda jest okropna, ale czy faktycznie prawdziwa? 


HARRY:
    Siedziałem na kanapie wypijając do końca jedną z butelek piwa, które zostały jeszcze w domu. Niall siedział tuż obok mnie, wykonując tę samą czynność. Ilość alkoholu w naszych organizmach miała coraz większy wpływ, na to co robiliśmy i mówiliśmy. Długie, toczące się między nami rozmowy trwały i trwały w nieskończoność. Rose, Cher, Rose, Cher to ich imiona były naszym co drugim wypowiedzianym słowem. Rozglądałem się po domu, jakbym czegoś szukał, w tym czasie Horan ledwo poszedł do kuchni po szklankę z wodą. Po chwili chłopak podszedł do mnie tym samym podając filiżankę z kawą oraz szklankę wypełnioną przezroczystą cieczą. Wziąłem oba przedmioty od kolegi i położyłem na niewielki stoliczek stojący przede mną. Poduszka leżąca tuż obok mojego prawego ramienia posłużyła mi za podpórkę, gdy próbowałem podnieść się z sofy, dążąc do mojego telefonu, który zostawiłem u góry w sypialni.
Styles idioto, brawo ..
 Po wypiciu małej szklaneczki z kawą, nadal nie było mi zbyt dobrze, więc postanowiłem się nie ruszać z miejsca. Niall był mniej wstawiony niż ja, czego mu bardzo zazdrościłem.
- Harry, wiesz może jednak wróć do Rose- usłyszałem to i zamarłem. A jeśli on ma racje?
- W porządku, ale nie dawno mówiłeś, że skoro coś czuję do Cher to powinienem- nie zdążyłem dokończyć, gdyż w środku mojej wypowiedzi, którą mimo moich starań ledwie z siebie wyrzuciłem, przerwał mi
- Nie wiem czego ty chcesz, ale wiedz, że Chery* nie zostanie sama- w tym momencie zatkało mnie. Chyba poszczególne słowa nie docierały do mnie, lub co gorsza zbyt intensywnie odbijały się w mojej głowie.
- Chery? Co tak naprawdę się tu wydarzyło, gdy mnie nie było? Może jestem trochę wstawiony, ale świadomości jak i pamięci nie straciłem- czułem jak cały się spinam, a moje dłonie przyjmują kształt pięści, co oznaczało, że stawałem się coraz bardziej zły, a raczej wściekły. Nie potrafiłem się opanować, a połączenie z alkoholem, na pewno dobrze nie wpływało na całą tę pieprzoną sytuacje.
- Bała się, nic więcej, a jak widać ty miałeś to w wielkim poważaniu, nie mogła na ciebie liczyć, a ja byłbym przy niej zawsze, może to lepsze rozwiązanie- jedyne co uważałem za słuszne to podejść do niego i mu najnormalniej przywalić. W jednym momencie przyjaciel zamienił się w jedną z najbardziej znienawidzonych osób.
- Wypierdalaj! więcej nie powtórzę- krzyknąłem. Czułem jak zaczyna mnie ponosić, nie opanuję się. Wstałem i zrzuciłem filiżankę na ziemię, a ta rozbiła się na kawałki. Niall nie reagował, tylko wpatrywał się w rozrzucone miliony kawałków szkła,
- Głuchy jesteś? Mówiłem wypierdalaj stąd! - chwyciłem szklankę z wodą i cisnąłem nią przez cały salon, aż do kuchni, gdzie roztrzaskała się na wiele części.
- Wynoś się i zostaw ją w spokoju! już!- krzyczałem nie mogąc się opanować, po kolei rozwalałem zdjęcia, świeczki i inne przedmioty stojące na kominku.
- Nie dziwie się, że boi się ciebie- rzucił po czym już go nie było. Usiadłem na kanapę i schowałem głowę pomiędzy obi dłonie. Głośno krzyknąłem chcąc wyrzucić z siebie alkohol i złość. Nagła fala spokoju uderzyła we mnie jakby fale niespokojnego morza rozbijały się o skały. W tamtym momencie przypomniały mi się ostatnie wspólnie spędzone wakacje wraz z moją mamą i siostrą, tuż przed jej śmiercią... Przygnębienie wraz ze smutkiem zaczęło rozprzestrzeniać się w moich myślach. Podniosłem się i uniosłem w dłonie potłuczoną ramkę z zdjęciem moim i mamy, tuż obok znajdowała się ona i Gemma. Kochałem ją ogromnie, tak samo jak siostrę, ale nie potrafiłem uchronić przed ojcem...
- Kocham cię mamo

LUCKY:
  Czasami naprawdę powinnam pomyśleć zanim coś powiem. Cheryl siedziała przede mną i wpatrywała się swoimi niebieskimi oczami.
- Jaka Rose?- spytała zszokowana dziewczyna podnosząc się dynamicznie z miejsca.
- To nikt ważny.- musiałam jakoś z tego wybrnąć, a przecież w kłamstwach byłam ekspertką.
- Ty coś wiesz, ale nie chcesz powiedzieć.  Kim jest ta dziewczyna? - nachyliła się nade mną podnosząc głos.
- Krzyczeć na kobietę w ciąży? Gdzie się podziała moja opiekuńcza przyjaciółka?- naprawdę nie wiedziałam co mam robić. Na twarzy miałam uśmiech, ale w głębi czułam przerażenie, bo wiedziałam, że jeśli Harry się dowie to dobrze nie będzie. Chciałam ją chronić, ale oczywiście wyszło jak zawsze.
- Lucky? Nie ściemniaj.- czułam, że muszę jej powiedzieć, bo nie przestanie dociekać, lecz mogłam trochę ominąć prawdę.
- To jest jego była dziewczyna, która się do niego przystawiała.- wydusiłam to z siebie z marnym skutkiem.
- Czemu dopiero teraz mi o tym mówisz?! Ja.... Miał może wczoraj walkę?- spytała, spoglądając na mnie z zaciekawieniem.
- Nie. Jestem pewna, przecież wiem o każdej walce.- uśmiechnęłam się, ale dopiero teraz zrozumiałam o co jej chodzi.- Okłamał cię...- powiedziałam szeptem tak jakbym mówiła to do siebie.
- Zniknął na noc, a rano wrócił ze śladami szminki na kołnierzyku. Jaka ja byłam głupia.- usiadła obok mnie zakrywając dłońmi twarz. Chciałam ją objąć, ale strąciła moją rękę ponownie się podnosząc.
- Ale to też jest twoja wina!Jak mogłaś nic mi nie powiedzieć?!- zaczęła na mnie krzyczeć, jakby to była moja wina. W tym samym momencie do pokoju wszedł Liam.
- Co tu się dzieje?- spytała spoglądając to na mnie to na Cher, a ja zaczęłam płakać. Jak ona śmiała tak mówić?!
- Co ty sobie myślisz, że ty jesteś najważniejsza?! Że wszyscy mają współczuć biednej Cher?! Czy ty myślisz, że tylko ty masz takie problemy?! Uwierz mam własne i nie potrzebuje wiecznie zajmować się twoimi humorami i życiem miłosnym. - nie wytrzymałam i również podniosłam się gwałtownie z miejsca. Liam stał w progu niczego nie świadomy.
- Ja cię nigdy nie prosiłam o pomoc! Sama się wiecznie pchałaś w moje życie!
- Tak?! Gdyby nie ja cały czas siedziałabyś w domu i użalała się nad sobą!- nie mogłam powstrzymać słów. Czułam, że muszę jej to w końcu powiedzieć. Cały czas łzy spływały mi po policzkach tak samo jak jej. Zabrała swoją torebkę i wybiegła z mieszkania zatrzaskując drzwi za sobą. Narzeczony podszedł do mnie i złapał za ramiona.
-O co wam poszło?- spytał spokojnie, ale ja nie mogła nic powiedzieć tylko wtuliłam się w jego klatkę piersiową cały czas płacząc.

CHERYL:
   Wybiegłam z mieszkania przyjaciółki z płaczem. Co ja właściwie miałam zrobić? Najbliższe osoby mnie zdradziły. A może Lucky miała rację? Nie zauważałam problemów ludzi wokół mnie, bo cały czas byłam zajęta sobą. Ale to niesprawiedliwe. Zostałam zgwałcona, straciłam rodziców, a ją co spotkało? Ma wspaniałego chłopaka, dom, prace i dziecko w drodze. Jakie ona może mieć problemy? Szłam ulicami miasta nie zważając uwagi, że pada deszcz. "Nie mogłam pozbyć się nękających mnie myśli. Starałam się nimi opiekować, dbać o nich. a tym czasem Harry mnie zdradza z byłą dziewczyną, która swoją drogą wygląda jak kurwa. Może powinnam być wdzięczna Luck za to, że była ze mną w trudnych chwilach, ale ja jej o pomoc nie prosiłam. Zbliżałam się do mieszkania Harry'ego, lecz nie miałam siły więcej się kłócić. Co ja mam mu powiedzieć? "Hej skarbie zdradziłeś mnie z byłą?"O dziwo nie czułam smutku tylko potworną złość na świat, który mnie otacza. To on zaczął mnie przygniatać swoim ciężarem nie dając szansy się podnieść. Czułam  jak w całym moim ciele buzuje adrenalina. Nie mogłam oddychać. Szłam na wojnę i musiałam ją wygrać. Nie będę już słabą dziewczynką, która wiecznie potrzebuje pomocy od przyjaciół. Stanę się twardą kobietą, która poradzi sobie ze wszystkim. Weszłam do  mieszkania i ujrzałam Harry'ego wokół, którego leżały kawałki stłuczonych wazonów i ramek. Wiedziałam już, że za dużo wypił. Zdjęłam buty i płaszcz, odkładając wszystko na bok. Siedział skulony na ziemi, trzymając coś w ręku. Nie obchodziło mnie co się tutaj stało, wiedziałam tylko, że boję się tego w jakim stanie jest teraz Styles. Ze łzami w oczach i i spływającymi po moich policzkach podeszłam bliżej.
- Cher? Jesteś...- w jego głowie nie wyczułam aplauzu czy też zażenowanie. Był beznamiętny, nie patrzał w moim kierunku. Potrzebowałam go.
Cher, pamiętaj co on zrobił! Podpowiadała moja podświadomość, gdy sterczałam przy nim. Nagle gwałtownie uniósł się i wlepił swoje spojrzenie w moją osobę. 
- Co cię łączy z Niall'em?!- był spokojny i zrównoważony. 
- Nic mnie z nim nie łączy. Oszalałeś?- wypowiedziałam każde słowo z wielką precyzją. W tym momencie zauważył, że z moich oczu płynął łzy. Złapał mocniej moją rękę i zacisnął na niej swoją dłoń. Moje ciało odpowiedziało na bodziec lekko wzdrygając, a z ust wypłynęło ciche "auuć"
- Kłamiesz!- krzyknął, czułam zapach ostatków alkoholu wydobywających się z jego ust. Od razu zaczęłam płakać, tym samym wyszarpując swoją rękę z silnego uścisku chłopaka, po czym odeszłam na bok, tak by być dalej.
- Rose... to jej szminkę miałeś na kołnierzyku? Przecież tak bardzo mnie kochasz...- kpiłam jednocześnie krzycząc, a coraz większe krople łez zaczęły wydobywać się z moich oczu. Czułam się oszukana, zraniona i ogromnie głupia. Tyle razy się kłóciliśmy, godziliśmy i tkwimy w tym błędnym kole nie mogąc się wydostać, by móc iść dalej. 
- To nie tak Cher- podszedł bliżej by móc mnie dotknąć, ale nie pozwoliłam na jego bliskość, pomimo że bardzo jej wtedy potrzebowałam. 
- A jak? Nie jestem głupia, tak jak tobie się wydaje Harry- płakałam jeszcze bardziej, pragnąc pojawić się w innym miejscu. 
- Co cię z nią łączy? Może to ja powinnam zapytać. Nic nas nie łączy, ani mnie i Niall'a, ani  ciebie i mnie. Zapamiętaj to raz na zawsze!- ostatnie zdanie wykrzyczałam cała zapłakana jak jeszcze nigdy dotąd. Biegłam do łazienki na piętrze, ocierając łzy od płaczu. Skrzywdził mnie, ponownie, mówił, że tego nie zrobi nigdy. Wciąż to samo. Czego ja jeszcze nie wiem? Dotarłam na miejsce. Weszłam do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi na klucz, osuwając się po nich. Przyłożyłam dłonie do twarzy zakrywając ją. Chciałam się uwolnić od tego wszystkiego. Wnet rozległo się głośne pukanie do drzwi.
- Cher, proszę cię otwórz! Porozmawiajmy spokojnie- nie dawał za wygraną jak zawsze. Nie miałam jednak ochoty go widzieć i z nim rozmawiać. Skradł kawałek mojego serca, nie udało się jeszcze tego zrobić nikomu, był pierwszym. To uczucie, które rozbrzmiewało w moim ciele, smutek, zażenowanie, ból, strach, brak czułości, brak miłości, brak Harry'ego przy sobie, kiedy go potrzebuję. Zaczęłam płakać, byłam ogromnie rozżalona, a dźwięki wydobywające się z moich strun głowowych były pełne bólu, tęsknoty, Ledwie łapałam powietrze. Podeszłam do zlewu i puściłam wodę, to samo zrobiłam z wodą spod prysznica, chciałam zagłuszyć każdym hałasem słowa Harry'ego, głos Harry'ego i to dobijanie się do drzwi. Minęła godzina. Doszłam do wniosku, że nie ma sensu płakać, tak został napisany scenariusz mojego życia. Ze Styles'em nic mnie nie łączy, więc może robić co chce, mimo że ja wciąż pozostanę mu wierna. Oblałam twarz wodą i wytarłam ręcznikiem. Wsunęłam szorty na nogi, i krótki top na moje ciało. Spojrzałam ostatni raz w lustro, po czym przekręciłam kluczyk w drzwiach i wyszłam. Na łóżku siedział Harry z założonymi rękoma na kolanach, w które to schowaną miał głowę. Gdy tylko mnie ujrzał od razu wstał i podszedł do mnie, lecz odsunęłam go. 
- Tyle płakałaś, myślałem już, że coś ci się stało. Martwiłem się- podszedł do mnie ponownie, teraz nie zwracał uwagi to, że nie mam ochoty na jego dotyk. A w głębi siebie, czułam taką potrzebę. Objął mnie mocno, tak bym nie mogła się wyślizgnąć. 
- Puść mnie do cholery! Teraz się martwisz...- złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę łóżka. 
- Zawsze się martwię. Porozmawiamy na spokojnie, chcę, żebyś mnie wysłuchała- był mimo wszystko bardzo spokojny, ale znałam go na tyle, że widziałam, jak przejął się tą całą sytuacją. 
- Niech będzie, jeśli mamy jeszcze o czym rozmawiać- rzuciłam oschle w jego stronę. Usiedliśmy na końcu łóżku. Harry wciąż czule trzymał moją rękę. 
- Rose to przeszłość. Chciała mnie pocałować, ale wymsknąłem się i trafiła akurat w to nie fortunne miejsce, musisz mi uwierzyć. Kocham ciebie, a byłem wczoraj u niej, ponieważ kapało jej z sufitu i tylko zatkałem to miejsce. Wyszedłem pod godzinie stamtąd.Nie powiedziałem ci od razu, bo wiedziałem, że nie uwierzysz, a poza tym był Niall, a dokańczając to chodziłem trochę po mieście, koło Big Ben'a, Tamizy, wstąpiłem do baru. Chciałem pomyśleć. Kocham cię, jesteś jedyną osobą w moim życiu, którą darzę tak ogromnym uczuciem. Jesteś wyjątkowa, moja, krucha Cher, najpiękniejsza na całym świecie- jego wypowiedź była bardzo długa, a końcówka jej bardzo głęboka, nawet poruszyła we mnie odrobinę uczucia. Uśmiechnęłam się do niego.
- Chciałabym móc ci w to uwierzyć Harry- rzekłam, ku jego wielkiemu zdziwieniu. Był bardzo smutny, spuścił głowę. Czuły i ciepły oddech, który poczułam na mojej twarzy przyprawiaj mnie o dreszcze. Teraz był słodki i przyjemny. Zdarzyło się to tak szybko, nasze usta od kilku sekund były złączone w namiętnym pocałunku, a ciała w gorącym uścisku. Nie potrafiłam się od niego oderwać. Był to nasz pierwszy pocałunek od bardzo dawna. Namiętny, czuły, przepełniony ogromną dawką miłości. Po chwili siedziałam na jego kolanach, lecz nie była to moja sprawka. Całował mnie uporczywie, nachalnie, ale delikatnie. Znalazłam się tuż pod nim. Pościel, która okalała moje ciało była bardzo miękka, ciepła i przyjemna w dotyku. Harry'ego koszulka znajdowała się już dawno na podłodze wraz z moimi spodenkami i topem Teraz nie odrywając się od jego ust, próbowałam uporać się ze spodniami chłopaka, które w krótkim odcinku czasu również już nie było. Poziom namiętności między nami wzrastał. Tak dawno go nie czułam, ciepła jego ciała, smaku ust, bliskości. Nie byłam pewna czy tego chce, moje zaufanie do każdego mężczyzny było niewielkie, a raczej w ogóle go nie było. Byliśmy coraz bliżej siebie. Nasze ciała idealnie do siebie pasowały, jakby były z jego kompletu. Harry był coraz bliżej i bliżej. Moje ciało zaczęło drżeć, co pewnie poczuł, ponieważ nasze usta w dalszym ciągu trwały w romantyczno-namiętym pocałunku. 
- Nie bój się, kocham cię i nie skrzywdzę- powiedział aksamitnie zachrypniętym głosem, co dodało mi wiele otuchy. Rozległ się głośny dźwięk telefonu 
- Nie wstawaj skarbie- powiedział, chwilowo przerywając nasz pocałunek
- Muszę Harry- podniosła się i okryłam kołdrą by nie widział mojego ciała. Podeszłam do szafeczki i odebrałam telefon. 
-  Halo? 
- Czy rozmawiam z Cheryl Edwards? 
- Tak, przy telefonie
- Mam dla pani złe wieści ... 



Tak o to prezentuje się 32 rozdział. 
Chery* - czytaj Szeri :)
w razie pytań, zażaleń bądź chęci rozmowy z nami lub bohaterami zapraszamy na ask.fm 

środa, 3 grudnia 2014

Informacja

Nasi Kochani!
Nie mamy pojęcia  ilu was tu jest, ale z przykrością musimy poinformować, że blog przestanie być pisany. Liczba komentarzy, tak właśnie z tym jest ogromny problem , kochamy was tak bardzo i to że możemy dla was pisać, lecz nie mamy żadnego odbioru od was :( przykre, bo sie staramy i nie chcemy tak kończyć ...
Co dalej?
Kate&Katy x x x

niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 31



31. NIEPEWNOŚĆ
   Ciszę przerwał nie kto inny jak dźwięk mojego telefonu. Dyskretnie wyjąłem go z kieszeni i odczytałem wiadomość. "Nie mogę zapomnieć o twoich ustach, Rose x"Od razu usunąłem ją i błyskawicznie schowałem komórkę i zerknąłem na Horana, który patrzył na mnie z dezaprobatą. Na pewno widział jak uśmiecham się po przeczytaniu wiadomości.
- Nawet nie wiesz jak się bałam. Nie mogłam się do ciebie dodzwonić, więc zadzwoniłam po Niall'a.- powiedziała zrozpaczonym głosem Cheryl. Cały czas mnie obejmowała chowając głowę w moją klatkę piersiową. Nie wiedziałem co mam myśleć. Z jednej strony kochałem Cher i mogłem zrobić dla niej wszystko, ale z drugiej czułem do Rose coś czego nie umiałem określić. Pamiętam jak parę lat temu czule gładziła moje włosy szepcząc do ucha jak bardzo jej na mnie zależy. Znałem ją od niepamiętnych czasów i ciągnęło mnie do niej jakby nie było innych kobiet, na których mi zależy. Gubiłem się w swoich uczuciach i myślach. Ale to ona oduczyła mnie kochać prawdziwie. Wyrzuty sumienia sprawiały, że żołądek przewracał się na drugą stronę. Miałem w objęciach dziewczynę, o którą zabiegałem przez parę miesięcy, a kiedy mi się w końcu udało pojawiła się kobieta, którą znałem i prawdopodobnie kochałem. - Skarbie, może się położysz? Jesteś wykończona dzisiejszymi wydarzeniami. Odpocznij.- zaproponowałem, a Edwards z chęcią przystała na moją propozycję. Zaprowadziłem ją do sypialni i okryłem kołdrą, pocałowałem w policzek i zamknąłem drzwi. Zszedłem na dół, aby porozmawiać z Niall'em, ponieważ tylko on jeden mógł mi pomóc. Lucky, by mnie zamordowała, Liam nie mógłby ukryć tajemnicy przed swoją narzeczoną, Zayn kazałby mi rzucić Cheryl, bo Rose jest bardziej seksowna, a Louis jest za bardzo zajęty swoim życiem zresztą jak zawsze. Usiadłem na kanapę i schowałem głowę w dłoniach. Przyjaciel usiadł na przeciwko mnie i czekał, aż sam się mu zwierze. To było w nim najlepsze, nigdy nie naciskał, zawsze czekał.
- Rose powróciła i zamieszała w moim życiu, zresztą jak zawsze. Kocham Cher, ale nie wiem co czuje do Rose i czy w ogóle coś czuje ... -Co ja ma robić?- wyrzuciłem to z siebie na jednym wydechu. Spojrzałem wyczekująco na Odpowiedź od chłopaka
- Zadaj sobie lepiej inne pytanie. Czy kochasz Cheryl?- zapytał mnie wstając z sofy.- Tak. Nikogo tak jeszcze nie kochałem, chyba tak...- odpowiedziałem, lekko wahając się
- To zerwij wszelkie kontakty z Rose. Ona ci tylko mąci w głowie - powiedział to z takim naciskiem, że byłem pewien tego co on mówi. Kochałem tylko ją, na tyle ile potrafiłem. Ale cały czas w mojej głowie rozbrzmiewał mocny, romantyczny głos Channel. Czułem zapach jej perfum jakby stała zaraz obok mnie. Teraz zrozumiałe, że nie jestem do końca pewien swojej decyzji. Swoimi obawami nie podzieliłem się jednak z Horanem, uznałby mnie za rozpuszczanego bachora. Sięgnąłem po kieliszki i butelkę tequili. Musiałem się napić. To było silniejsze ode mnie. Od kiedy pamiętam wszystkie smutki zalewałem alkoholem, ewentualnie boksem, a w tym momencie nie wiedziałem o czym myśleć.

CHERYL:Nie mogłam zasnąć. Cały czas prześladowały mnie potworne sny, jak i wydarzenia dzisiejszego dnia. Postanowiłam z kimś szczerze porozmawiać. Wstałam i poszłam się wykąpać, włożyłam świeże ubrania. Zerknęłam na zegarek, który wskazywał 17:50. Rozczesałam włosy i zrobiłam delikatny makijaż. Zeszłam na dół, a tam zastałam pijanego Harry'ego i Niall'a- A ty dokąd się wybierasz księżniczko?- zapytał ze śmiechem Styles.
- Jadę do Lucky. Niedługo wrócę.- burknęłam, przytulając go delikatnie, ponieważ nie pachniał kusząco.
- Uważaj na siebie.- powiedział i powrócił do rozmowy z przyjacielem. Zabrałam kluczyki ze stoliczka i wyszłam z domu. Wsiadłam do samochodu i odpaliłam silnik. Mijałam znane mi ulice. Brat. Tylko ta jedna myśl krążyła po mojej głowie. Nie rozmawiałam z nim od ponad miesiąca. Bardzo za nim tęskniłam, brakowało mi jego uśmiechu, jego dotyku. To on zawsze był przy mnie, gdy tego potrzebowałam. Był przy mnie w szpitalu, czuwał, ale gdy tylko wyszłam zerwał ze mną kontakt. Dziwiło mnie to, lecz przed "wypadkiem" doszło do znaczącej wymiany zdań, więc nie dziwie mu się. Dojechałam pod blok Liam'a i Luck. Stanęłam przed drzwiami i zawahałam się. Nie chciałam jej zalewac swoimi problemami. Miała wystarczająco na głowie i nie tylko Miała już dość własnych, ale potrzebowałam rozmowy jak nigdy wcześniej. Zadzwoniłam do drzwi i czekałam. Chciałam już odejść, bo nikt nie otwierał, aż w końcu ujrzałam moją najlepszą przyjaciółkę. Jej brzuch stawał się coraz większy tak samo jak uśmiech.- Hej skarbie.- objęła mnie czule i zaprosiła do środka.
- Przepraszam, że musiałaś tyle czekać, ale byłam w łazience, a Liam pojechał na pokaz.- zaczęła się tłumaczyć idąc do kuchni.- Spokojnie. Nie przejmuj się .- zaczę -Chcesz coś do picia?- kiwnęłam głową powiedziałam, że chcę kawę. Czekałam, aż przyjaciółka nastawi wodę.- Muszę ci...- kontynuowałam, ale oczywiście nie pozwoliła mi dokończyć.- Przepraszam, że ci przeszkadzam, ale koniecznie musisz coś zobaczyć.- chwyciła mnie za rękę i pociągnęła na piętro. Podprowadziła pod drzwi i otworzyła je na oścież. Moim oczom ukazał się przepiękny pokój dziecięcy. Moje usta utworzyły się w literkę O. Ten pokoik idealnie odzwierciedlał charakter Lucky.



- Ojeju! On jest przepiękny!- Zachwycałam się nim, a Lu poprowadziła mnie na miejsce pod oknem. Usiadłyśmy i spojrzała na mnie wyczekującym wzrokiem.-Coś chciałaś mi powiedzieć?- spytała mnie.- Już nie ważne.- stwierdziłam rozglądając się po wnętrzu.- Jak ty to zrobiłaś?- spytałam.- Robiłam ten pokój z sercem i już. To jest ważne, powiedz .- ponaglała mnie trącając w ramię.
- Bo widzisz, niepokoje się. Harry wczoraj zniknął i wrócił dopiero dziś rano.- żaliłam się jej, bo tylko jej mogłam.
- A kiedy wrócił miał czerwoną szminkę na koszuli.

-ROSE


*15 kom= next
Pisany na tel wiec sorry za błędy
ask.fm - pytania, zażalenia i tym podobne kochamy was