24.Prawda
HARRY:
Wsiadłem do samochodu i odpaliłem. Ruszyłem znanymi mi uliczkami. Byłem zdenerwowany, rozgoryczony, nie mogłem skupić myśli. Cały czas myślałem o mojej biednej, małej Cheryl. Chciałem ją przytulic, pocałować i powiedzieć, że jest dla mnie najważniejsza. Bałem się myśleć co mogą jej właśnie robić. Znam tych ludzi i wiem, że są nieprzewidywalni. Usłyszałem dźwięk komórki. To był Zayn, który napisał, że mamy się spotkać w Hyde Park. Gdy dotarłem na miejsce, zaparkowałem samochód po przeciwnej stronie ulicy. Wyszedłem i zatrzasnąłem za sobą drzwi. Przyjaciel czekał na mnie przy wejściu do parku. Podszedłem do niego i bez zbędnych ceregieli poszliśmy na miejsce spotkania. On już na nas czekał. Był mocno zbudowany, o ostrych rysach twarzy. Jego blond włosy sięgały ramion, lecz nawet one nie zasłoniły bardzo dobrze znanego mi tatuażu. Miałem obawy czy nam pomoże nie wydając naszych zamiarów swojemu szefowi. Zayn kazał mi mu zaufać, ale ja nie byłem przekonany. Nie znałem go. Podeszliśmy do mężczyzny. Uścisnąłem jego rękę i odsunąłem się kawałek cały czas mając go na oku. Kiedy Malik również przywitał się z kolegą przedstawił nas.
- To jest Chris. Mój dobry kumpel. Posłuchaj- zwrócił się do znajomego.- mamy problem i wiem, że możesz nam pomóc.
- Zobaczymy- odpowiedział głębokim basem.- Ale nic za darmo.- uśmiechnął się sucho i wyciągnął rękę. Podałem mu kopertę wypełnioną sporą ilością gotówki.
- Wystarczy?- spytałem chowając dłoń z powrotem do kieszeni.
- Oczywiście.- schował pieniądze i spojrzał na nas wyczekująco.- Słucham,
- Parę godzin temu porwaliście dziewczynę.- ku mojemu zdziwieniu zaczął Zayn. Spojrzałem na niego i zrozumiałem, że on ją zna od paru lat, martwi się o nią. W jego głosie można było usłyszeć nie pewność. Szczerze, nie dziwiłem się mu. W końcu przez całą tą sytuację musiał wrócić do przeszłości, która nie była łatwa dla nas wszystkich.
- Racja. Ładna laska.- powiedział ze szelmowskim uśmiechem. Powoli zaczynałem się denerwować. Co za pierdolony szmaciaż. Dopadała mnie furia. Moja maleńka Cher, zaraz tabun nieposkromionych myśli zaczął krążyć w mojej głowie. Moje ręce zacisnęły się w pięści, oddech stał się płytki. Zayn zerknął na mnie i kiwnął głową, abym się uspokoił.
- Gdzie ona jest i dlaczego ją porwaliście?- zapytał, a ja zrozumiałem, że mam się nie odzywać.
- To długa historia.- stwierdził Chris opierając się o latarnię. Cały czas nie schodził mu ten uśmiech z twarzy.
- Mamy czas.- warknąłem w jego stronę. Nie mogłem go znieść. Martwiliśmy się o dziewczynę , która jest dla nas ważna, a on najwidoczniej dobrze się bawił. Moje myśli cały czas krążyły wokół Cheryl. Wyobrażałem sobie co mogą z nią robić. Wiedziałem, że ona tego nie przetrwa, byłą zbyt krucha.
- Dobrze. Pewnie wiecie, że jej ojciec pracował dla Philla.- zaczął, a ja nie mogłem się powstrzymać żeby mu nie przerwać.
- A co to ma za związek ze sprawą.- zerknąłem na towarzysza, a on spiorunował mnie wzrokiem.
- Jeśli chcesz się czegoś dowiedzieć nie przerywaj mi bardzo proszę, bo strasznie tego nie lubię. A więc, ojciec Cheryl był najlepszym informatykiem i miał dostęp do wszystkich dokumentów. Pewnego dnia zobaczył coś czego nie powinien. W pliku był spis osób, które naraziły się Phillowi. Nie wiem czy wiecie, ale od pewnego czasu kombinował coś. Teraz wiemy, że to przez niego było tyle nalotów przez policję, pomagał też uciekać prostytutką, ale również przeszukiwał komputery i wstrzymywał transakcje narkotykowe. Kontynuując na tej liście znalazło się jego nazwisko. Wymyślił, że jeśli skradnie wszystkie pliki, będzie miał tak zwaną kartę przetargową, czyli zacznie go szantażować, żeby jego rodzina była bezpieczna. Zgrał pliki na czip i włożył do medalionu w kształcie serca, który dał najstarszej córce. To co tam było skazało by nas wszystkich na dożywocie. Niestety Phill był sprytniejszy. Znalazł go w jakimś opustoszałym domku w lesie. Zabił jego żonę no i go samego. Dzieci uciekły, a w raz z nimi naszyjnik. Można by powiedzieć, że w magiczny sposób wymazały o sobie wszelkie ślady. Najwidoczniej znalazł swoją córkę i dzięki niej dotarł do Cheryl. Obserwował je, żeby się upewnić czy nadal ma ten naszyjnik. Ostrzegam. Nie możecie mu go oddać. Zabije was, i nikt wam nie pomoże. Trafiliście na złego gościa, a ja nie wiem gdzie on jest, bo stracił do mnie zaufanie po tym jak powiedziałem Lucky gdzie mieszka.- na te słowa moje oczy zrobiły się dwa rozmiary większe. Czyli wiedziała gdzie on jest i pewnie teraz też wie. Zakłamana suka.
- To nie prawda. - zaczął ją bronić, choć sam znał prawdę.
- Ależ ja mówię prawdę. Luck śledziła go od tego incydentu z kamieniem.- odwrócił się do nas tyłem i odszedł pozostawiając po sobie tylko waniliowy zapach. Zerknąłem w stronę Zayna. Jego mina mówiła jedno. Musimy porozmawiać z Lucky.
LUCKY:
Obudziłam się z krzykiem na ustach. Cały mój sen był tylko i wyłącznie o Cher. Miałam ją chronić. Poczułam czyjś uścisk wokół swojego ciała. To był Liam, który czule głaskał mnie po głowie mrucząc coś do ucha. Czułam się masakrycznie. Bolała mnie głowa, a wyrzuty sumienia nie dawały mi racjonalnie myśleć. Zaczęłam głośno płakać nie mogąc się uspokoić. Moja kochana, biedna Cheryl. Cholernie za nią tęskniłam. Cały czas miałam w pamięci jej roześmianą buzię, iskrzące się oczy. Była moją najlepszą przyjaciółką. Wtuliłam głowę w ramię narzeczonego. Dlaczego te wszystkie złe rzeczy musiały spotkać akurat mnie. Co ja takiego zrobiłam. Życie jest niesprawiedliwe. Chciałabym mieć normalne dzieciństwo, normalną rodzinę. Na szczęście miałam Liam'a, który był ze mną zawsze, choć nie wiem czy będzie tak dalej przez te wszystkie moje kłamstwa. Na samą myśl o tym jeszcze bardziej zaczęłam płakać. Poczułam jak mięśnie ukochanego spinają się. Głaskał moje włosy, plecy, ramiona. Powoli zaczęłam się uspokajać, a oddech unormował się. Oderwałam głowę od torsu chłopaka i spojrzałam mu w oczy. Uśmiechnął się do mnie i namiętnie pocałował. Usłyszałąm pukanie do drzwi sypialni. Przerwałam nasz pocałunek wtulając się ponownie w klatkę piersiową Liam'a.
- Proszę- krzyknęłam cały czas słabym głosem. Do sypialni wszedł Harry, a zaraz za nim Zayn. Ich miny zdradzały, że już wszystko wiedzą.
- Możemy pogadać w salonie?- spytał Styles przeszywając mnie wzrokiem. Podniosłam się z łóżka cały czas trzymając rękę fotografa. Gdy chcieliśmy wyjść z sypialni, zaczął dzwonić telefon. Narzeczony odebrał telefon, pokazując mi ręką, abym poszła i nie czekała na niego. Weszłam do salonu i usiadłam na najbliższym fotelu. Na miłą rozmowę się nie zanosiło.
- Okłamałaś mnie.- oznajmił Harry. Po jego głosie można było sądzić, że jest o krok, aby nie wybuchnąć gniewem.
- Kto wam powiedział?- spytałam nie próbując się nawet bronić.
- Chris.- odpowiedział mi Zayn nawet na mnie nie zerkając. Odkąd dowiedział się o ciąży nasze relacje są dość chłodne.
- Harry, ja naprawdę cię przepraszam, ale zrozum. Martwię się o ciebie, więc nie powiem gdzie on jest.- powiedziałam łamiącym się głosem. Czy to tak trudno zrozumieć, że troszczę się o ludzi, których kocham.
- Jak ty mi nie powiesz, ktoś inny to zrobi - oznajmił wstając z kanapy i podchodząc do okna.
- Nikt ci nie powie. Wiedzą tylko dwie osoby i uwierz, one na pewno ci nie powiedzą.- odpowiedziałam zerkając w stronę chłopaka.
- Jeśli nie, ja powiem Liam'owi całą prawdę.- nie mogłam uwierzyć w to co mówi. Spojrzałam na niego z przerażeniem, ale jego twarz wyrażała tylko ból.
- Nie zrobisz tego.
- Założysz się? Posłuchaj- podszedł do mnie gwałtownym krokiem i położył ręce na oparcie fotela, uniemożliwiając mi ucieczkę. Zerknęłam na brata , ale on tylko spoglądał przez okno. - Kocham ją. Jeśli coś się jej stanie nie wybaczę sobie tego. Jest dla mnie wszystkim. Teraz rozumiem co ty czujesz do Liam'a i wiem po co jest miłość-nie mogłam uwierzyć, że chłopak, który nie rozumiał co to uczucie, który nie potrzebował nikogo bliskiego, teraz mi mówi, że się zakochał. Trafił w mój czuły punkt.
- Pamiętasz ten las , do którego jeździliśmy jako dzieci?- spytałam odwracając wzrok od twarzy boksera, który nie zmienił pozycji. Kiwnął głową.
- Przy wjeździe do lasu trzeba skręcić w prawo i jakieś 2 kilometry dalej powinien być jego dom. - wyrzuciłam z siebie opierając głowę o oparcie. Harry zabrał ręce i zaczął kierować się do drzwi, gdy Zayn złapał go za ramię i odciągnął kawałek w tył. Chłopak spojrzał zdziwiony na swojego przyjaciela.
- Nawet jak wiesz gdzie to jest to co zrobisz sam? Musimy zwołać chłopaków. - słyszałam każde słowo, ale nie dochodziło do mnie co naprawdę planują. Jak oni chcą to zrobić? Przecież go ochrania około 100 osób. Usłyszałam jak ktoś zamyka drzwi na górze i schodzi po schodach. Liam najwyraźniej skończył rozmowę i postanowił do nas dołączyć. Podszedł do mnie i objął od tyłu.
- Wiemy gdzie jest Cher. Idziesz?- bez wstępów zapytał Harry łapiąc za klamkę. Zayn gdzieś zniknął, na pewno poszedł obdzwaniać resztę kumpli. Rzuciłem mordercze spojrzenie w stronę boksera, a on je zignorował.
- Nie mogę zostawić jej samej.- odpowiedział wskazując na mnie.
- Louis z nią zostanie.- jak mogli rozmawiać, tak jakby mnie nie było. Wstałam z fotela tym samym zrzucają ręce ukochanego.
- Nie, nie możesz tam jechać. Jeśli coś ci się stanie...- nie dokończyłam, bo pocałował mnie czule.
- Spokojnie. Muszę to zrobić.- powiedział odchodząc ode mnie.- Uważaj na siebie. Kocham cię.
- Ja ciebie też.- odpowiedziałam siadając tym razem na kanapę. Ding-dong. Dzwonek do drzwi zabrzmiał w całym mieszkaniu. Do pomieszczenia weszli Lou, Niall i Bradley. Zaczęli omawiać plany, a ja zrezygnowana poszłam do kuchni, aby napić się soku. Gdy z niej wyszłam w salonie zastałam tylko Louisa, który zdążył się rozgościć. Machnęłam mu ręką dając znak, że idę do łazienki, lecz go to nie interesowało, bo już zajął się oczyszczaniem lodówki z zapasów marchewki. Weszłam do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Wyjęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer. Po trzech sygnałach odezwał się jakże znajomy i znienawidzony głos.
- Halo?
- Musimy pogadać, ale to nie jest rozmowa na telefon.
- Czekam w mojej ulubionej kawiarni.
- Będę za pół godziny- odpowiedziałam chowając komórkę do kieszeni
Kochani kolejny rozdział pojawił się później z powodu liczby komentarzy, która niestety przychodziła bardzo wolno, ale cóż jest kolejny, więc proszę bardzo :)
12kom=next