4.Spotkanie
HARRY:
Obudziłem się rano z ostrym bólem głowy i
ze smakiem alkoholu w ustach. Musiałem wczoraj za dużo wypić. Zerknąłem z przymrużonymi
oczami na ekran telefonu, który wskazywał godzinę 11.00.
Podniosłem się z łóżka i ujrzałem jakąś rudowłosą gołą dziewczynę,
która spała na miejscu obok mnie. Nie wiedziałem co ona tutaj robiła, ani nawet
jak ma na imię. Zszedłem na dół, a tam czekała mnie kolejna niespodzianka. Na
sofie siedział Louis ze zrezygnowaną
miną . Jestem ciekawy jak długo tu był i czy widział to wszystko co wyprawiałem
z nowo poznaną kobietą.
-No stary jestem ciekawy czy się zabezpieczyłeś?-zapytał
sarkastycznie.
-Człowieku, może powiesz mi co ONA tutaj robi z gołym tyłkiem?-zirytowałem się.
- Przyjechaliście tutaj od razu po imprezie i nie powiem, że
by była niezadowolona-wiedział, że mnie drażni, ale przecież on kochał mnie
irytować.
-Weź mnie nie wkurwiaj, ale powiedz czy byłeś tu całą
noc?-spytałem ze strachem, bo jeśli choćby słyszał to co robiliśmy to będę miał
przerąbane.
-Haha. Nie, przyjechałem tu jakieś 10 minut temu.-uff nie
słyszał. Nagle usłyszałem ciche chrząknięcie. Odwróciłem się w stronę schodów i
zobaczyłem moją rudowłosą towarzyszkę i dopiero wtedy zrozumiałem, że to ta
sama dziewczyna, z którą upiłem się poprzedniego wieczoru. Nic nie powiedziała
tylko wzięła swoje rzeczy jakby nigdy nic. Spojrzałem znacząco na Louisa i zaczęliśmy
się śmiać jak wariaci. Poszedłem na górę się ubrać, kiedy Lou opuścił moje
mieszkanie . Włożyłem zwykły
t-shirt i czarne jeansy i wyszedłem z
domu na śniadanie do ulubionej kawiarni. Spodziewałem się tam spotkać Liama i
Lucky - nie zawiodłem się. Siedzieli razem, ale nie wyglądali na zakochaną parę.
Podszedłem do nich wierząc w to, że mnie zauważą . Niestety myliłem się oni
nawet nie spojrzeli na mnie chyba byłem dla nich niewidzialny. Byli zbyt zajęci
kłótnią. Lubiłem patrzeć na ich miłość, ale w jasnym światle, nie w takiej
sytuacji. Miałem zamiar wycofać się powoli i udać, że nigdy mnie tu nie było…przyuważyli
mnie, kurde pomyślałem, po czym sztucznie się uśmiechnąłem. Nie zdążyłem wypowiedzieć
nawet jednego słowa, gdy zadzwonił telefon Liama. Odszedł kawałek dalej i po
chwili już rozłączał połączenie.
-Muszę jechać do pracy. Dokończymy rozmowę jak
wrócę-oznajmił szorstko i chciał odejść, kiedy Lucky się zdenerwowała.
-Jasne, no oczywiście, ty zawsze musisz iść kiedy mamy
poważne sprawy-wybuchła nie opanowanie. Liam jedyne co zerknął na ukochaną i
posmutniał, po czym kiwnął mi głową i odszedł w stronę samochodu. Usiadłem naprzeciwko
dziewczyny i prawie nie widocznie uśmiechnąłem się.
-Chcesz pogadać?-zapytałem nie do końca pewny tego.
-Taak!!!-podeszła i zwinnie prześlizgnęła mi się na kolana
jednocześnie przytulając mnie. Byłem zaskoczony jej reakcją. Nie do końca
orientowałem się o co im poszło. Jedyne co, to mogłem się domyślać. Oplotłem
dłonie wokół jej tali i delikatnie zacisnąłem w uścisk. Położyła głowę na moim
ramieniu, lecz ja negatywnie zareagowałem na jej gest. Nie chciałem mieć
problemów z Liamem jednym słowem, bo po co ma się chłopak denerwować, no nie? A
teraz na poważnie, było mi szkoda Lucky, przyjaźnimy się już od wielu lat i
znam jej przeszłość…niestety nie łatwą. Dziewczyna zeszła z moich kolan i
usiadła po drugiej stronie stolika. Zaczęliśmy rozmawiać.
-Już nie mam siły Harry, po prostu nie daje rady-posmutniała
i zaczęła kontynuować dalej.
-Tak bardzo chciałam mu powiedzieć, ale nie potrafię…on…on,
może nie zrozumieć tego, ale-nie dokończyła, ponieważ jej przerwałem.
-Ale może nie chce być okłamywany, ja bym wolał wiedzieć i
jakoś zaakceptować to, poukładać wszystko
lub zacząć od nowa- wyraziłem swoje zdanie.
-Harry zrozum, on zawsze miał kochających rodziców, tatę,
mamę…a ja?! U mnie tak nie było, sam wiesz…ale go kocham i zrobię wszystko by
być razem-była już bliska płaczu.
-Pamiętam wszystko, moja sytuacja też łatwa nie była. Jestem
sam i jest dobrze, czasem myślę o tym, aby mieć kogoś, kto będzie ze mną, dla
mnie. Na twoim miejscu powiedział bym prawdę-wyraziłem swoje zdanie. Lucky
wysłuchiwała mnie uważnie, widziałem w jej oczach, że nie była dość przekonana.
-Dobra, nie chce teraz rozmawiać, lepiej powiedz mi co z
walką?- zbyła mnie trochę, gdzie ja starałem się otworzyć i powiedzieć coś
błyskotliwego, mimo iż takie wypowiedzi nie często u mnie występowały.
-Dzisiaj jest, o 20 koło starego cmentarza w ostatniej
alejce-wzruszyłem ramionami i nie chętnie wypowiedziałem te słowa.
-Co?! Gdzie ona jest?! Nie legalna tak?!- zdenerwowanie aż
rozsadzało ją od środka
-Tak, ale to nie twoja sprawa. Ćwiczyłem i jestem przekonany,
że wygram-stwierdziłem
-Jesteś nie poważny! Będę tam…z apteczką dla ciebie!-
zachichotała cichutko
-Czy ty wątpisz w moje umiejętności?!-równie zabawnie
zareagowałem.
-Haha, tylko zawsze panie Styles. A teraz na poważnie,
przyjdę z przyjaciółką, musi zacząć wychodzić z domu-oznajmiła i jednocześnie
doprowadziła do tego, że nie mogłem przestać się śmiać, a z czego…sam nie wiem.
-O 20 widzimy się na miejscu, powodzenia Haroldzie!- śmiejąc
się powoli oddalała się w stronę miasta. Przymrużyłem oczy i nie zauważalnie
kiwnąłem do niej głową. Zerknąłem na zegarek, była już 17 godzina, to nie
możliwe, że to wszystko tak szybko minęło. Ruszyłem w stronę domu, specjalnie
wybrałem dłuższą drogę, aby móc się dotlenić przed dzisiejszym wieczorem. Kiedy
dotarłem do domu była już 19.00. Wziąłem rzeczy potrzebne do walki i ruszyłem
na miejsce, gdzie miała się ona odbyć. Gdy dotarłem na miejsce, było kilka
minut po 19. Cały tłum szalał, próbowałem wzrokiem odnaleźć kogoś znajomego,
nagle zaskoczył mnie ktoś od tyłu, odwróciłem się i ujrzałem wesołą Lucky, wraz
z jakąś dziewczyną, wywnioskowałem, że to jej przyjaciółka. Na początku myślałem,
że Luck żartowała i nie przyjdzie tutaj, według mnie było zbyt niebezpiecznie,
aby tu zostały. Gdyby ewentualnie był Liam lub Zayn, bo nie Louis to nie
przejąłbym się tym.
-Lucky co wy tutaj robisz?! A jak się coś stanie?! Liam mi
łeb urwie!-lekko poirytowany, no dobra dość mocno poirytowany warknąłem na przyjaciółkę.
Jej mina była bardzo zdziwiona, gdy zobaczyła mnie tak złego. Nie wiedziałem co
mam jej powiedzieć.
-Będziesz się bawił w opiekuna? Jesteśmy dorosłe, więc nie
masz się o co martwić-dumnie wypowiedziała swoje zdanie. Stałem z założonymi
rękami.
-Taak i jesteście jedynymi dziewczynami tutaj, a wokół pełno
facetów , no dobra może jest jeszcze kilka prostytutek, ale z nimi się chyba
nie zaprzyjaźnicie-rzekłem z przekąsem lecz po chwili już tego żałowałem. Jak
zwykle coś wypaliłem, a potem pomyślałem.
-Styles! Przeginasz coraz bardziej-od razu zrozumiałem, co
miała na myśli. Kiwnąłem głową i poszedłem przed siebie, niestety słyszałem za
sobą nie wielkie kroczki, wiedziałem, że to one. Dotarłem do miejsca walki. Nie
było zbyt przyjemnie, ale nie najgorzej, bo tak też bywało. Było jeszcze trochę
czasu do pojedynku. Pomyślałem, że porozmawiam z Lucky o tym co wydarzyło się
rano. Obróciłem się i ujrzałem Luck u boku Liama, przytulających się do siebie,
to chyba oznaczało, że się pogodzili…oby. Chwila, ale…gdzie jest ta jej przyjaciółka.
Wspomniała kiedyś, że nie może jej zostawić, ale nie powiedziała dlaczego.
Zacząłem się rozglądać i szukać zguby pośród ludzi. Przepychałem się pomiędzy
nieznajomymi, nigdzie jej nie zauważyłem (po co ja w ogóle to robię?). Zauważyłem
skuloną, nie wielką dziewczynę a przy niej …mojego przeciwnika?! Co się tu
dzieje pomyślałem. Przyjaciółka Lucky stała przy nim, a z jej oczu leciały łzy,
które skapywały po policzkach. Próbowała się wyrwać z uścisku chłopaka, ale
była zbyt słaba. Bez chwili zwątpienia podbiegłem do nich. Chwyciłem dziewczynę
za rękę, wyrywając z uścisku mężczyzny i pchnąłem ją w bok. Zauważyłem jak
delikatnie upadła na ziemię. Przeciwnik nacierał na mnie, zrobiłem unik. Nim
się spostrzegłem wokół nas zebrało się sporo osób. Zadałem kilka ciosów,
zrobiłem kilka uników. W końcu moja pięść zatrzymała się na twarzy chłopaka, po
chwili z jego wargi zaczęła spływać krew. Uniosłem kolano i przyłożyłem z całej
siły w brzuch napastnika. Skopałem go trochę, gdy już leżał, schyliłem się i
mimowolnie rzekłem: - Jeśli jeszcze raz się do niej zbliżysz lub tkniesz ją
wbrew jej woli to przerobię cię na miazgę!- odchrząknąłem i splunąłem w jego
stronę. Przedarłem się przez tłum ludzi, aby dotrzeć do dziewczyny. Ujrzałem
ją. Wstawała bardzo powoli. Podszedłem do niej i złapałem za rękę, pomagając
wstać.
-Dam radę sama-powiedziała bardzo cicho i mało odważnie.
-Pomogę ci-zignorowałem jej słowa. Stała tuż koło mnie, a ja
patrzałem w jej oczy. Rzuciła ciche dziękuje. Uśmiechnąłem się i skinąłem
głową.
-Harry-wyciągnąłem rękę ku niej i przedstawiłem się.
-Cher…Cheryl-zawahała się.
-Odprowadzę cię do domu-oznajmiłem.
-Nie! Pójdę sama-speszyła się, zaczęła rozglądać się
dookoła.
-Lucky i Liam zajęci są sobą i raczej na nich liczyć teraz
nie możesz-stwierdziłem nie przyjemnie lecz chyba skutecznie. Dziewczyna
wypuściła trochę powietrza i zaczęła iść w kierunku miasta. Ruszyłem za nią.
-Powiedziałam, że sama pójdę!-uświadomiła mi po raz drugi.
-Masz komórkę?-ni stąd ni z owąd palnąłem.
-Tak, bo co?!-zdziwiła się.
-Daj mi ją-powiedziałem spokojnie.
- Nie, weź się w ogóle odczep ode mnie-syknęła przez
zaciśnięte zęby. Podszedłem kawałeczek bliżej i sięgnąłem do jej kieszeni, skąd
wyjąłem moją zdobycz. Spisałem sobie jej numer i grzecznie oddałem telefon
właścicielce.
-No, dobra idź sama. Ale muszę się upewnić, że doszłaś
bezpiecznie. Spojrzała na mnie z nie dowierzaniem i oddaliła się w stronę
miasta, kierując się do domu. Poszedłem w jej ślady, skręciłem w bok i ruszyłem
do sobie.
Zajebiste ,czekam na więcej
OdpowiedzUsuń