17. Cios
HARRY:
- Harry to ty zabiłeś własnego ojca- niemrawo powiedziała przyjaciółka. Jej słowa odbijały się w mojej głowie uciekając, a następnie ponownie powracając jak bumerang. Siedziałem z otwartą buzią nie wiedząc jak zareagować, bo przecież niby kiedy miałbym to zrobić? Wszystko wydawało się jakby diametralnie zmienione o 180 stopni. Spojrzałem na jezioro, gdzie znajdowała się Cheryl ucząca się wpływać, była taka radosna. Pomachała do mnie cała roześmiana. Odwróciłem wzrok, tym samym spoglądając na Lucky. Widziałem zmęczenie w jej oczach, wiedziałem co się działo. W końcu postanowiłem wyjaśnić wszystko raz a porządnie.
- Jak to ja? Przecież bym pamiętał!- dałem upust emocjom. Krzyknąłem niezbyt głośno, aby Liam i Cher nie usłyszeli.
- Harry... to było d-dawno i nie rozmawiajmy o tym teraz- spokojnie wypowiedziała się, po czym przeniosła wzrok, po za obręb mojej osoby.
- Kurwa, przestań wszystko odkładać! Mało już osób okłamałaś?! - byłem coraz bardziej zdenerwowany, jeśli można tak to nazwać...wkurwiony, jak w furii. Okropnie irytowało mnie jej zachowanie. Okłamywała wszystkich, najlepszą przyjaciół, Bradley'a, Lottie, Cheryl, własnego narzeczonego i chciała jeszcze mnie?! Jest nie możliwa, po co jej to, przecież prędzej czy później i tak wyjdzie na jaw.
- Zacznę od początku- powiedziała zmarnowana
- Nareszcie!- burknąłem
- Pamiętasz na pewno tych facetów z tatuażami, więc twój ojciec kazał im zabrać ciebie gdzieś, zrobili to. Miejsce było okropnie ciche, ale ty się nie bałeś. Poniżali ciebie, a ty chciałeś udowodnić, że wcale nie jesteś miękkim szesnastolatkiem, wziąłeś narkotyki, pomimo, że nie wiedziałeś, że to one. Zachciało ci się pić, po tak silnej dawce i oczywiście dostałeś picie, lecz pod postacią alkoholu. Mieszanka była zabójcza, zrobiłeś się strasznie agresywny, nic cię w tamtym momencie nie mogło powstrzymać. Byłeś jak maszyna. Nie wiem jak znalazłeś się w domu, pamiętam tyle, że była u was nie zła awantura, Gemma się bała, więc uciekła, zostałam z nią...wszystko jednak widziałyśmy i słyszałyśmy. Wbiegłeś do domu, gdy twój ojciec znęcał się nad mamą. Trzymał nóż w dłoni, który wymierzony był w stronę Anne. Została mocno zraniona narzędziem, straciła przytomność, w końcu nie wytrzymałeś i rzuciłeś się na ojca. Bardzo się bałyśmy, byłeś inny. Nikt nie wiedział co z tobą w tym momencie się działo. Wezwałyśmy pogotowie, twoja mama trafiła do szpitala, resztę powinieneś pamiętać... Harry tak mi przykro- po długiej i wyczerpującej wypowiedzi nie miałem pojęcia jak zareagować, co miałem zrobić w tamtym momencie?! Nie wiedziałem co było gorsze, nie udzielenie pomocy mamie, czy fakt, że jestem mordercą. Szybko podniosłem się z miejsca, opuszczając cudowne miejsce nad jeziorem. Kierowałem się do domu, pozostawiając wszystkich bez żadnego wyjaśnienia. Po pewnym czasie byłem już w domu. Zamknąłem za sobą drzwi, przechodząc do salonu. Usiadłem na kanapę. Złożyłem ręce i przyłożyłem je do twarzy, zasłaniając całą. Nie chciałem płakać, miałem jedynie wstręt do siebie... zawiodłem własną mamę, nic takiego nie stałoby się, gdybym przybył w porę, ona nie leżałaby w szpitalu i ... może teraz byłaby ze mną, tak jak powinna i chciała. Usłyszałem delikatne kroki, maleńkich stópek. Te drobne dźwięki, które tak bardzo lubiłem podążały ostrożnie w moją stronę. Nie zmieniłem pozycji nawet o milimetr. Poczułem czyjeś dłonie, owijające się wokół mojej szyi. Dotyk Cheryl był taki ciepły, a usta złożyły niewinny pocałunek na karku, był tak delikatny i ... nie we właściwym momencie. Odrzuciłem jej ręce, powracając do poprzedniej pozycji kawałek się przesuwając.
- Harry, co się dzieje? - zapytała cichutko, lekko skrępowana. Uniosłem wzrok wyżej, zauważając w jej oczach troskę, która była w zupełności nie potrzebna.
- Wypierdalaj, bo nie mam teraz humoru- warknąłem, po co ona się wpierdala w nie swoje sprawy?! Spojrzałem na dziewczyną, w której oczach pisany był nie wielki strach, ale też rozczarowanie.
- Martwię się o ciebie Harry, a ty kiedy coś jest nie tak zawsze mnie odpychasz, po czym jak ci minie całujesz mnie, nie powiem to dość oryginalne- rzuciła w moją stronę.
- Nie potrzebuje, aby ktokolwiek się o mnie troszczył, a zwłaszcza taka rozpieszczona suka jak ty!- wykrzyczałem prosto w twarz modelce, nie zważając na jakiekolwiek jej uczucia. Dziewczyna puściła to mimo uszu, odwracając głowę w tył. - A całować mogę kogo chce i kiedy chce, więc nie jesteś mi potrzebna- dodałem po chwili.
- Wiem jaki jesteś, widzę to, kiedy jesteśmy sami- stwierdziła Cher obejmując mnie od tyłu. Wyrwałem się z jej uścisku wstając.
- Nic o mnie nie wiesz!- wywrzeszczałem w stronę dziewczyny i zamachnąłem się niekontrolowanie pięścią w stronę twarzy modelki. Upadła na podłogę, uderzając całym ciężarem ciała. Nie wiedziałem co robię, czułem się jak w amoku. Stałem wyprostowany wpatrując się w dziewczynę, która płakała i próbowała się podnieść. Nie wzruszyło mnie to. Zabiłem własnego ojca, pobiłem dziewczynę na, której mi zależy. Nie czułem nic, jakby moje serce skamieniało. Najgorsze było to, że czułem jak wszystkie problemy wylały się ze mnie wraz z oddanym ciosem. Odwróciłem się i pośpiesznie wyszedłem na taras, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Nie patrzyłem, gdzie idę. Wpadłem przypadkowo na Lucky, w ogóle jej nie zauważając. Dziewczyna zmierzyła mnie wzrokiem. Czułem wszystko to, co ona czuła w tym momencie. Stanąłem bez ruchu, zastanawiając się nad swoim zachowaniem. Spoglądnąłem za siebie, by upewnić się, że jestem sam. Nie myliłem się, Lucky była już w domu wraz z Liamem...i Cher! No właśnie Cheryl, po raz kolejny oberwała za coś, co jej w ogólne nie dotyczyło. Usłyszałem cichutki głosik gdzieś we mnie, mówiący "Bądź sobą, nie poddawaj się, daj szanse na odnowienie samego siebie". Co to do cholery jest?! Zwróciłem się w stronę domu, kierując się ku niemu. Napotkałem tuż przy drzwiach Lucky.
- Harry do cholery, czy ciebie nie można zostawić z kimś pod jednym dachem tak, aby był cały i zdrowy?! - wykrzyczała zirytowana Malik. Przyglądałem się dziewczynie przejęty całą sprawą. W końcu to była moja wina.
- Wiem! Rozumiem już! Gdzie jest Cheryl? Muszę ją przeprosić- szybko wydukałem, zmęczony tą sytuacją.
- Przeprosić?! Kurwa przeprosić?! Jesteś niemożliwy, a Cher jest w środku z Liamem, który opatruje jej to co TY zrobiłeś!- uniosła się Lucky, tym samym podkreślając słowo TY jeszcze wyraźniej. Nie chciałem jej dłużej słuchać, wiedziałem, że źle zrobiłem, ale przecież czasu nie cofnę. Teraz liczyła się tylko Cher, musiałem natychmiast z nią porozmawiać, wyjaśnić wszystko. Odepchnąłem Lu na bok, tak abym mógł dostać się do środka. Nie chciałem, aby to Liam teraz przy niej był. Pragnąłem móc znów poczuć to niezwykłe ciepło bijące od jej ciała, niesamowity uśmiech, który rozpromienia nawet najbardziej chmurne dni, usta tak słodkie jak maliny wczesnym latem i te głęboko niebieskie oczy, w których gubią się moje myśli. Przekroczyłem próg pokoju, po czym ujrzałem modelkę leżącą na łóżku, obok niej był nie kto inny jak Liam, trzymał ją za rękę, sprawdzając temperaturę. Obserwowałem całość z dalszej części mieszkania, chłopak podniósł się i wyszedł, pomyślałem, że to idealny moment, aby wykorzystać go na spędzenie choć chwili z najcudowniejszą dziewczyną chodzącą po ziemi. Zbliżyłem się do kanapy, klękając tuż przy niej. Złapałem maleńką dłoń Cher i otoczyłem ją obiema swoimi, złożyłem delikatny pocałunek na zranionym miejscu na jej twarzy. Szepnąłem ciche przepraszam, gdy ona rozchyliła lekko obie powieki. Po moich słowach jedynie uroczo uśmiechnęła się. Nie wiedziałem jak mam ją przeprosić czy cokolwiek wytłumaczyć, czułem się strasznie, nie wiem jak mogła jeszcze na mnie spojrzeć. Skrzywdziłem ją po raz trzeci. Gładziłem dłonią po włosach Cher, a następnie po policzku. Jej ręka powędrowała do mojej twarzy gładząc raz policzek, ponieważ złapałem jej dłoń i ucałowałem. Moja kochana Cheryl była taka krucha i delikatna. Pragnąłem pocałować ją tak, aby zrozumiała, że nie chciałem tego wszystkiego co zrobiłem. Byłem tak blisko, jednak przeszkodził mi Liam.
- Harry kurwa teraz?!- powiedział zadziwiony chłopak...
Kochani, bardzo przepraszamy za tak długą nieobecność, ale brak internetu robi swoje :/ Ale już teraz jest i mamy nadzieje, że będą częściej, ale pod warunkiem:) Pomyślałyśmy, że liczba komentarzy powinna się równać numerowi rozdziału. Byłoby to rozwiązanie dla nas świetne, a dla was oby też <3 Bardzo prosimy :*
Bardzo Zajebiste , ciekawe co będzie dalej z Cher :*
OdpowiedzUsuńŚwietny. Opłacało sie czekać ! :*
OdpowiedzUsuńFajny
OdpowiedzUsuńŚwietny
OdpowiedzUsuńBardzo dobry :* Czekam na kolejny ;D
OdpowiedzUsuń